wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 57





                                             ********Perspektywa Rikera********

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju. Leniwie otworzyłem jedno oko i rozejrzałem dookoła. No tak... Wspomnienia z wczorajszego dnia zalały całą moją głowę.  Spojrzałem na najważniejszą osobą w moim życiu. Leżała obok mnie. Podczas snu wyglądała tak niewinnie i delikatnie. Słońce delikatnie muskało jej twarz. Po chwili odwróciła się w moją stronę, a ja momentalnie wpiłem się w jej usta.
-Dzień dobry księżniczko- uśmiechnąłem się do niej. Sara otworzyła oczy i westchnęła.
-Hej- odparła- Chyba Aria robi śniadanie. Idziemy?
-Jasne. Tylko... Wydaje mi się, że musimy się ubrać- odpowiedziałem i zaśmiałem się.
-Hm...- zamyśliła się- Wydaje mi się, ale nie jestem pewna, że masz rację- dodała i wstała.Założyła moją koszulę leżącą na podłodze obok. Po chwili  zajrzała do swojej szafy i wzięła jakieś ubrania.
-Ciężko jest żyć bez garderoby? Gdybyś mieszkała ze mną, nie miałabyś takiego problemu- zaśmiałem się ponownie.
-Nie. Tak też jest dobrze- po chwili blondynka wzięła jakiś wieszak i zniknęła za drzwiami.
-Pora znaleźć spodnie- mruknąłem do siebie i wstałem. Chwilę potem znalazłem potrzebny przedmiot. W tym samym momencie Sara wyszła z łazienki, całkowicie ubrana. Nie powiem, troszkę się zawiodłem.
-Twoja koszula- powiedziała dziewczyna.
-Dzięki. Jesteś gotowa?
-Oczywiście, że nie! Jeszcze makijaż- odparła, a ja jęknąłem. Położyłem się na łóżku i wyciągnąłem telefon. 4 nieodebrane połączenia. Rocky, Ross, Ross, Rocky. Bez większego namysłu wybrałem numer do pierwszego.
-Siema stary. Dzwoniłeś- po 3 sygnałach chłopak odebrał.
-Siema- jęknął. Obstawiam, że spał- Co chcesz?
-Dzwoniłeś- przypomniałem mu, a on ponownie jęknął.
-Ale to było przed północą! A jest... 9.00!- krzyknął.
-Byłem... zajęty- odpowiedziałem.
-Zajęty? A czym?- zapytał Ross. Ross? Świetnie!
-Ym...- zamyśliłem się- Bardzo ważną czynnością.
-A czy przy tej czynności potrzebne jest łóżko?- zapytał blondyn, a ja mimowolnie przewróciłem oczami.
-Niekoniecznie- odpowiedziałem.
-A czy przy tej czynności krzyczy się i jęczy?- tym razem Rocky.
-Tak- odparłem ponownie.
-Aaaaaa... To rozumiemy- powiedzieli zgodnie.
-To co chcieliście?- zapytałem, gdyż zauważyłem, że Sara już skończyła. Jak chce, to potrafi szybko to zrobić. Usiadła na łóżku.
-Aaaaaa... To już nie jest ważne- odpowiedzieli zgonie. Znowu. Ok... Uznam, że to normalne.
-Dobra, chłopaki. Ja już kończę. Nie będzie mnie dzisiaj w domu.
-Musisz być! We wtorek jest koncert, a dzisiaj jest próba o 6.00. Rydel powiedziała, że jeżeli cię nie będzie, to nie występujesz. Była bardzo zła, wściekła nawet.
-Ok... Na pewno będę. A teraz kończę. Do szóstej- odpowiedziałem i rozłączyłem się.
-Idziemy?- zapytałem.
-Jasne. Z kim rozmawiałeś?- zapytała zaciekawiona.
- Z Rockym. I Rossem- powiedziałem- A o szóstej muszę być na próbie- dodałem.
-Ok. Chodźmy w takim razie- powiedziała i wstaliśmy. Kiedy wychodziliśmy usłyszeliśmy śmiechy dochodzące bodajże z kuchni.
-Hej- przywitała się Sara.
-Hej- odpowiedzieli zgodnie.
-Co na śniadanie?- krzyknął Alex idąc po korytarzu.
-Riker?! Siema stary!- dodał, kiedy się tu zjawił i przywitaliśmy się.
-Na śniadanie zrobiłam gofry. Specjalnie dla gołąbeczków- odparła Aria przewracając oczami.
-Nie martw się. Ty też kogoś znajdziesz- odpowiedziała Sara.
-Właśnie. Co z tym przystojnym recepcjonistą z hotelu?- zapytała Lili jedząc posiłek.
-Co dzisiaj robimy?- zapytał chłopak zmieniając temat. Aria posłała mu wdzięczne spojrzenie. Nagle rozdzwonił się telefon mojej dziewczyny.
-Halo?- zapytała.
-..........................
-Tak.
-...........................
-Tak, oczywiście. Zero problemu.
-.........................
-Dobrze. To proszę zadzwonić, kiedy będzie miała pani czas.
-.......................
-Dobrze. W takim razie proszę wracać do zdrowia.
-......................
-Do widzenia.
Blondynka westchnęła i odłożyła telefon na stół.
-Co jest?- zapytałem zatroskany.
-Moja pierwsza klientka nie może się ze mną dzisiaj spotkać, ponieważ jest w szpitalu. Na szczęście to nic poważnego- odpowiedziała- A wy co dzisiaj robicie?
-Ja zaczynam pracę w auto-komisie w poniedziałek, więc jestem wolny- powiedział Alex.
-Ja też nic dzisiaj nie robię- dodała Liliana.
-I ja też-  dodała brunetka.
-To...- zacząłem- Skoro jest taka piękna pogoda, chodźmy na plażę- zaproponowałem, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
-Świetnie- krzyknęła Lili- W takim razie za pół godziny w salonie. Wszyscy wstali i skierowali się do swoich pokoi.
-Idę do domu. Do zobaczenia za 30 minut- szepnąłem Sarze na ucho.
-Już tęsknię- odpowiedziała. Wyszedłem i skierowałem się do samochodu. Po kilku minutach już wchodziłem do domu.
-Siema Riker!- krzyknęli zgodnie Ross i Rocky. Nie, to już nie jest normalne. Na dodatek mieli dziwne uśmieszki na twarzach. Spojrzałem na nich jak na wariatów i skierowałem się do schodów.
-Jak było w nocy? Przecież byłeś bardzo zajęty- zapytał Rocky, a ja mu posłałam wrogie spojrzenie.
-Odwalcie się- powiedziałem i ignorując ich komentarze poszedłem do pokoju. Przebrałam się i szybko wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy. Jeszcze tylko moje okulary przeciwsłoneczne. Gdzie one mogą być? Ryland. Znowu je wziął. Kupię mu nowe na święta. Jak na grudzień jest strasznie gorąco. Aż 20 stopni. Zazwyczaj jest 15 bądź 10. Bez pukania skierowałem się do jego pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi stanąłem. Mój młodszy braciszek leżał bez koszuli na jakiejś brunetce bez stanika.
-Cześć Ryland!- krzyknąłem głośno, bo chłopak chyba nie usłyszał otwierania drzwi.
-Riker!- momentalnie przerwał całować dziewczynę- Wiesz, że się puka?
-To zrobiłem, jednak mój młodszy braciszek nie był tak łaskawy, żeby mi otworzyć- odparłem, a tamta dziewczyna okryła się kocem. Nie zwracałem na nią zbytnio uwagi.
-Więc... Co chcesz?- zapytał RyRy.
-Moje okulary przeciwsłoneczne- powiedziałem zniecierpliwiony.
-A tak!- powiedział po chwili- Są na biurku. Dzięki, że mi je pożyczyłem- poszedłem w wskazane przez niego miejsce i znalazłem potrzebną mi do szczęścia rzecz.
-Nie pożyczyłem. Zabrałeś mi je- odparłem.
-Dobra, dobra. Możesz już iść? Jestem zajęty- powiedział, a ja parsknąłem śmiechem.
-Jasne- mruknąłem i zszedłem na dół.
-Jest Riker!- krzyknął Ross.
-Może teraz opowiesz co robiłeś, że byłe taki zajęty?- zapytał Rocky, który ciągle leżał na kanapie i żarł chipsy. Wziąłem sobie kilka.
-Jakbyście nie wiedzieli, to wasz młodszy braciszek, Ryland, też jest bardzo zajęty. Teraz. W pokoju- odpowiedziałem, a oni spojrzeli na siebie z uśmiechem. Ok, zaczynam się ich bać. Po chwili pobiegli na górę, a ja wyszedłem. Niedługo potem spotkałem Sarę i jej przyjaciół na schodach.
-O! Jesteś- krzyknęła i pocałowała mnie w policzek.
-Jedziemy moim wozem?- zapytałem patrząc na resztę.
-Jasne- odpowiedzieli zgodnie. Po kwadransie siedzieliśmy na kocu, na plaży. Oprócz nas, nie było tam żywej duszy. Aż dziwne.



                                      ********Kilka godzin później********

Właśnie byłem w drodze do domu. Była 6.30. Jestem troszeczkę spóźniony, ale ten czas tak szybko minął na plaży. Gadaliśmy, graliśmy w butelkę, pływaliśmy. Po prostu wszystko co możliwe. Dowiedziałem się, że przyjaciółki Sary są naprawdę fajne. I miłe. I wcale nie zachowują się jak jakieś plastiki, ponieważ inaczej to sobie wyobrażałem.  Zaparkowałem w przestronnym garażu i po chwili byłem w naszej, domowej sali prób.
-Co tak późno?!- zapytała zniecierpliwiona blondynka.
-Korki były- odparłem i wziąłem gitarę.
-Pamiętaj, że zespół jest ważniejszy do twojej dziewczyny!- krzyknęła. Co ją dzisiaj napadło? Okres ma, czy co?
-Pamiętaj, że ty też się spóźniałaś tyle razy i nikt nie robił ci żadnych wyrzutów- powiedziałem spokojnie.
-Przejdźmy do próby- wtrącił Ratliff, a my się jego posłuchaliśmy.
-Przez następne dwie godziny ćwiczyliśmy piosenki, jednak w powietrzu każdy czuł napięcie...


Hej! Dzięki waszym komentarzom czuję się lepiej :) A dzisiejszy rozdział dedykuję T.D. czyli Tajemniczej Dziewczynie. Twój komentarz bardzo mnie zmotywował. Małymi kroczkami zbliżamy się do 60 rozdziału! Już nie mogę się doczekać!!! :D Długi rozdział, nie?
~~Zmierzchu :* <5



5 komentarzy:

Lauren Coolness pisze...

Aww wspaniały <3
Co tak napadło Dells?
Miłego popołudnia :D

Juliet pisze...

Awww. Jak słodko. Dziękuję Ci bardzo za dedykacje rozdziału, kochana.
Jest mi naprawdę miło teraz <33

A co do treści...
Ross i Rocky rozwalili system.
Boże, śmiałam się jak głupia, gdy Riker oddzwonił do Rocky'ego. Te jego pytania
"A czy do tej czynności jest potrzebne łóżko?"
"A czy przy tej czynności krzyczy się i jęczy?"
Padlam, po prostu padłam Xd Haha

Z Rylanda też jest niezłe ziółko ;D No żeby tak leżeć bez koszulki na koleżance bez stanika? Kuuurde, grubo no nie powiem Haha ;)

Nie rozumiem Rydel. Taka nerwowa i w ogóle. Widać, że bardzo jej po prostu zależy na zespole. No chyba, że Riker to dobrze ujął... Ma okres dziewczyna i tyle Xd

Jeszcze raz dziękuję Ci za tę dedykację.
Widziałam pod poprzednim rozdzialem, że ten anonim ciebie już przeprosił. I dobrze. Jeśli by tego nie zrobił, zmusilabym go, żeby to napisał, haha xd

Rozdział krótko mówiąc bardzo mi się podobał. Taki zabawny, luźny... To ja właśnie lubię.

Zapraszam do siebie. Dziś w godzinach wieczornych pojawi się nowy rozdział <33
R5-my-love-story.blogspot.com

Buziaczki skarbie xoxoxo
~T.D.

Unknown pisze...

No hejo! :D
Wooooow... Że znalazłam czas na skomentowanie tego rozdziału :o
Powiem ci, że ten komentarz miałam rozplanowany już, ale nie mam czasu i nie będzie taki długi jaki miał być :/
Wybacys??
nie mam serio czasu, bo... mam pewne problemy, jak i moja przyjaciółka i piszę z jej tel, bo mój się popsuł i zaraz wychodzimy, więc muszę się pospieszyć.
Rozdział zajebiaszczy!
Rocky i Ross rozwalają system :D
Riker i Sara.. Aww...
Ooo! Ryland!
Nie spodziewałam się tego po nim!
Serio :D
A może Rydel w ciąży, że taka nerwowa? :o
A i nie przejmuj się tymi anonimkami... jak są tacy odważni, to niech piszą nie z anoanima
Czekam na ext!!
Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza L

Unknown pisze...

Super rozdział
Czekam na następny

Unknown pisze...

Super ♥♡♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♡♥♡♡