sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 26




                             ********Perspektywa Rikera********

Sara rozmawiała z Rydel przez telefon i nie była zbytnio zadowolona. Wręcz przeciwnie była lekko poddenerwowana. Ciekawe co się stało? Po kilku minutach rozłączyła się i westchnęła.
-Co jest misiu?- zapytałem obejmując ją ramieniem.
-Jutro wyjeżdżamy- odpowiedziała smutna.
-Czemu?- zadałem kolejne pytanie zdziwiony.
-W piątek macie koncert, a musicie jeszcze poćwiczyć- odpowiedziała, a ja westchnąłem.
-Trudno- powiedziałem, a kelner przyszedł z naszym zamówieniem.
-Z drugiej strony to fajnie, bo nareszcie zobaczę Rydel!- pisnęła, a ja pokręciłem głową chichocząc.
-To jak wygląda nasz dzisiejszy plan?- zapytał Martin. Sara wyjęła swój telefon i zamówiła nam bilety powrotne.
-Ok, bilety mamy na 10.00 rano, więc jakby się zastanowić plan się nie zmienia oprócz tego, że po pizzy musimy się spakować. I tyle- powiedziała zamyślona gryząc kawałek pizzy.
Reszta obiadu minęła w miłej atmosferze. Ciągle opowiadaliśmy sobie historie z życia wzięte, dzięki czemu dużo się o sobie dowiedzieliśmy.
Teraz wracamy do domu w ciszy. Rozglądam się po mieście. Wszędzie są budynki typowe dla młodzieży typu: pizzeria, bar. Obstawiam, że w tym mieście jest bardzo dużo ludzi w moim wieku. Po kilku minutach doszliśmy do wielkiej willi. Zauważyłem, że tych cholernych bliźniaków nie ma w domu. Odetchnąłem z ulgą.
-Nie ma ich- powiedziałem. Rozdzieliliśmy się na górze,  na korytarzu, tak jak ostatnio. Rzuciłem się na łóżko.
-Fajnie, że wracamy- westchnąłem i zamknąłem oczy.
-Racja. Już nie mogę się doczekać spotkania z Rydel- usłyszałem głos blondynki.
-Co robisz?- zapytałem.
-Pakuję się. Ty też być mógł- przypomniała mi.
-Misiu... Zrobiłabyś to za mnie?- zrobiłem słodkie oczka, a ona zaśmiała się.
-Nawet nie ma takiej opcji!- krzyknęła.
-Misiaczku... Proszę...- błagałem. Uklęknąłem przed nią i złożyłem ręce jak do modlitwy. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem i złożyła lekki pocałunek na moim czole.
-Niech ci będzie- rzekła z aprobatą.
-Kocham Cię!- krzyknąłem i pocałowałem ją mocno. Zaraz potem z powrotem rzuciłem się na łóżko. Zamknąłem oczy i nawet nie zorientowałem się kiedy usnąłem.

-Gotowi na imprę życia!- krzyknął Martin i z wielkim hukiem trzasnął drzwiami. Momentalnie otworzyłem oczy- Co wy?! Jeszcze nie gotowi?! Ja cie! Z wami to naprawdę!- jęknął i rzucił się na fotel stojący w kącie pokoju.
-O Esu....- jęknęła Sara przewracając się na drugi bok i wstając z łóżka.
-Która godzina?- zapytałem.
-18.00- odpowiedział chłopak, a Sara weszła do łazienki.
-Co wy robiliście tyle czasu?- zapytał zdziwiony.
-Przysnęliśmy- odpowiedziałem ziewając.
-Serio, musimy iść?- zapytała Sara wychodząc z łazienki.
-Tak-  krzyknął.
-Ale ja się strasznie źle czuję- jęknęła  rzuciła się na łóżko tuż obok mnie. Objąłem ją i pocałowałem w czoło.
-To zostań, ale ja i Riker idziemy, nie?- popatrzył na mnie z nadzieją.
-Sorry Stary, ale muszę się zaopiekować moją dziewczyną- odpowiedziałam, a on westchnął.
-Mam iść sam?- zapytał nieprzekonany.
-Idź. Przynajmniej ciebie ominie złość babci i głupiej ciotki- odpowiedziała dziewczyna, a ja przytaknąłem.
-Sara! Martin! Na dół, ale już!- usłyszeliśmy krzyk kobiety, zapewne cioci Alex.
-Zaczynają się kłopoty- westchnął chłopak i już chciał wychodzić, kiedy zatrzymała go Sara.
-Ja pójdę, nie ty. Powiem, że ciebie nie ma, bo wyszedłeś w ważnej sprawie z Rikerem. A ty skarbie mój jedyny zostań w pokoju i za nic w świecie nie wychodź ani nie wpuszczaj nikogo- powiedziała i wyszła.
-Najlepsza siostra ever forever- mruknął Martin i z powrotem usiadł na fotelu przy okazji biorąc jakąś książkę.
-Najlepsza dziewczyna ever forever- odpowiedziałem i rozmarzyłem się. Po kilku minutach usłyszałem krzyki z dołu.
-Oni nie mają 5 lat! Nie mam zamiaru się nimi opiekować!- krzyczała blondynka.
-Ucisz się gówniaro!- kiedy usłyszałem te słowa aż się we mnie zagotowało i prychnąłem.
-Daj se spokój stary. Tak już jest od dobry kilku lat- odpowiedział. Widać, że był przyzwyczajony do takich krzyków.
-Sara zawsze cię kryje?- zapytałem starając się nie myśląc o tym co czuje Sara.
-Nie, ale kiedy jest już źle to całą winę bierze zawsze na siebie- powiedział. Nastała cisza, na dole też już nic nie było słychać oprócz płaczu kogoś.
-Jak ja nienawidzę tych bliźniaków- krzyknął chłopak i rzucił książką. Wziął laptopa Sary.
-Co robisz?- zapytałem zaciekawiony.
-Szukam sobie biletu do mojego akademika, bo psychicznie tu nie wytrzymam- powiedział- Znalazłem! Jutro o 21.00.
-To świetnie- odpowiedziałem, a on uśmiechnął się.
-Bierz pigułki na głowę, bo skończysz w wariatkowie!- usłyszeliśmy krzyk blondynki, a zaraz otworzyła się drzwi i zamknęły z hukiem. Martin wybuchnął śmiechem.
-Nowy tekst? Do kogo?- zapytał między napadami śmiechu.
-Do tej głupiej ciotki!- fuknęła zła- Rikerku nie ma żadnych biletów powrotnych na bliższy termin?
Wziąłem telefon i wyszukałem najbliższe loty do Los Angeles.
-Jest... Jutro o 2.00- powiedziałem patrząc w ekran, potem na dziewczynę.
-Mi pasuje!- krzyknęła- Jest 19.00, więc idę się wykąpać.
Ja i Martin gadaliśmy długo o różnych bzdetach, gdy nagle zadzwonił telefon Sary. Spojrzałem na wyświetlacz.
Delly
Postanowiłem odebrać.
-Sara!Sara!Sara!Sara!Sara!Sara!- usłyszałem głos siostry- Nie uwierzysz co się stało! Masakra! Byłam w siódmym niebie! AAAAAAA!!! Musimy pogadać. To było takie romantyczne!! Kiedy wracacie?
-Jutro- odpowiedziałem i wybuchnąłem śmiechem
-Riker? To ty?! Daj mi Sarę do telefonu stało się coś suuper!
-Co takiego?- zapytał ciekawy co ma mi do powiedzenia siostrzyczka.
-Babskie sprawy. Co z Sarą?
-Jest w łazience
-Dasz jej telefon?! To sprawa mega pilna!
-Ok- westchnąłem i uchyliłem drzwi od łazienki. Sara leżała w wannie i miała zamknięte oczy.
-Misiu...- powiedziałem cicho. Momentalnie otworzyła oczy.
-Hm...?
-Rydel do ciebie. Mówiła, że to sprawa mega poważna i w ogóle- powiedziałem i pochyliłem się na dziewczyną. Musnąłem jej usta i podałem telefon.
-Halo?- usłyszałem jeszcze.
-Co jest?- zapytał Martin. Zauważyłem, że chłopak odłożył laptopa i teraz leży wygodnie w fotelu.
-Moja siostra dzwoniła. Babskie sprawy- westchnąłem i położyłem się na łóżku. Wyjąłem telefon i zauważyłem SMS od Ella.

 Bracie nawet nie wiesz co się stało! Coś pięknego. Musimy pogadać
Zamyśliłem się. Co się mogło stać Ellowi? No nic. Pogadam z nim jutro.
Sara wyszła z łazienki z wielkim uśmiechem na twarzy, Położyła się na łóżku obok mnie.
-O co chodziło z Delly?- zapytałem.
-Babskie sprawy. Braciszku idziemy spać- powiedziała. Martin posłusznie wyszedł z pokoju i zostaliśmy sami.
-Dobra. Idę wziąć szybki prysznic- powiedziałem i pocałowałem w czoło dziewczynę. Ta tylko przytaknęła. Gorąca woda bardzo mnie zmęczyła. Dziwnie to brzmi, ale przez prysznic stałem się jeszcze bardziej zmęczony. Wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku. Sara usnęła. Była bardzo zmęczona. Przytuliłem ją do siebie i po chwili sam usnąłem.


Obudził mnie dźwięk telefonu. Obudziłem się zaspany.
-Pora się szykować- powiedziała szczęśliwa Sara i szybko wstała z łóżka.- Pościel łóżko- rzuciła jeszcze i zniknęła za drzwiami garderoby. Zrobiłem co kazała. Ubrałem się w strój leżący na krześle. Wszedłem do łazienki, gdzie siedziała już ubrana Sara i się malowała. Pocałowałem ją w czoło, a ona uśmiechnęła się. Szybko zaczesałam moją grzywkę i usiadłem obok dziewczyny.
-Co teraz robimy?- zapytałem całując ją w szyję.
-Ja się maluję, a ty idź do Martina powiedzieć, że ma nas odwieźć- powiedziała, a ja wyszedłem. Martin leżał rozciągnięty na łóżku i jadł pop-corn.
-Jaki tu syf- powiedziałam wchodząc w puszkę po piwie.
-O siema stary. Co jest?
-Zawieziesz nas na lotnisko?- zapytałem.
-Jasne.- odpowiedział i wstał z łóżka.  Akurat weszła Sara z walizkami. Przejąłem je i wolnym krokiem zeszliśmy po schodach.
-No to rodzinka będzie miała zdziwienie kiedy was nie będzie- zaśmiał się Martin- Ja im nic nie mówię, ba ja się do nich nie odzywam!
-I słusznie- powiedziałem. Wsiedliśmy do auta. Sara co chwilę ziewała.
-Nie wyspałaś się?- zapytałem rozbawiony.
-Nie- odpowiedziała zmęczonym głosem.



Po 2 godzinach byliśmy w samolocie. Sara zaraz usnęła. Ja z resztą też.
O godzinie 7.00 samolot wylądował. Przejąłem nasze bagaże, a Sara ledwo się na nogach trzymała.
-Co piłaś?- zaśmiałem się.
-Wszystko co mi podałeś- odpowiedziała i zachichotała. Wsiedliśmy do taksówki i podjechaliśmy pod mój, niedługo może nasz dom.
-Gdzie masz klucze?- zapytała ziewając.
-Nie mam- odpowiedziałem skruszony.
-Super. Przecież ci idioci o tej godzinie śpią- westchnęła i zapukała.
-Nie tak-  powiedziałem i z całej siły zacząłem walić pięścią w drzwi.
Po 15 minutach czekania drzwi otworzył nam Ross w samych bokserkach....


No heloł xD :3 Taki troszkę długaśny, ale to w ramach rekompensaty ;) Mam nadzieję, że się wam podoba. I... To tyle
KOCHAM WAS 
~~Zmierzchu :* <5

środa, 24 grudnia 2014

Świąteczny bonus :)


                       ********Perspektywa Sary********

Choinka ubrana, prezenty naszykowane, strój przygotowany. Nadszedł mój ulubiony dzień w roku. Wigilia! Tak się cieszę. Właśnie siedziałam w łazience, mojej i Rikera (tak, mieszkamy razem) i malowałam oczy cieniem do powiek.
-Misiu długo jeszcze będziesz tu siedzieć?- zapytał Riker wchodząc do łazienki.
-Masz wolną, przecież zajmuję tylko MOJĄ toaletkę- przypomniałam mu biorąc do ręki eyeliner.
-Wiem, ale chcę już z tobą posiedzieć na łóżku i pogadać- jęknął siadając na sedesie.
-Teraz też możemy pogadać- uśmiechnęłam się do lustra.
-Yh...- powiedział i wyszedł z łazienki.
-Riker?- zawołałam go, a chłopak przyszedł.
-Tak?
-Mógłbyś odłożyć prezenty pod choinkę do salonu?- zapytałam.
-Jasne- powiedział znużonym tonem.
-Jak wrócisz obiecuję, że będę gotowa- dodałam, a blondynowi od razu rozbłysły oczy. Prezentów było mnóstwo. Razem z Rikerem kupiliśmy po dwa dla każdego, co daje łącznie 14 oprócz nas oczywiście. Na spokojnie skończę robić makijaż.Użyłam jeszcze błyszczyka i wstałam. Przejrzałam się w lusterku. Miałam na sobie krótką białą sukienkę z trzema falbankami oraz fioletową wstążką przewiązaną w pasie. Włosy związałam w niezgrabnego koka i byłam gotowa. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i weszłam do pokoju. Usiadłam na fotelu i odpaliłam laptopa. Weszłam na Facebooka i złożyłam każdemu życzenia świąteczne. W międzyczasie widziałam jak Riker wynosi pudełka. Po 10 minutach przyszedł i ułożył się wygodnie na łóżku.
-Chodź do mnie misiaczku- powiedział patrząc na mnie.
-Nie mogę- odpowiedziałam.
-Dlaczego?- zapytał zdziwiony siadając na łóżku.
-Ponieważ zepsuję sobie fryzurę i wygniotę sukienkę- odpowiedziałam jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie.
-Dzieci schodźcie już na Wigilię!- usłyszałam głos Stormie. Wyłączyłam komputer i trzymając Rikera za rękę wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do jadalni. Oczywiście byliśmy pierwsi. Stormie krzątała się jeszcze tu i tam, a Rocky i Ratliff grali w GTA 5.
-Pomóc ci w czymś Stormie?- zapytałam.
-Nie, to już wszystko- odpowiedziała patrząc zamyślona na wszystkie danie na stole. Było ich mnóstwo.
-BIGOS!- krzyknął Ell widząc jego ulubioną potrawę. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Sara!!! Najpiękniejsza sukienka na świecie!- usłyszałam głos Delly za moimi plecami, więc szybko odwróciłam się i zobaczyłam blondynkę ubraną w śliczną ciemno-fioletową sukienką za kolana. Włosy dziewczyna miała związane w śliczną fryzurkę. Nie potrafię określić jej nazwy. Po chwili zjawił się Ross, Ryland i Mark. Wzięliśmy opłatek i zaczęliśmy składać sobie życzenia.
-Misiu w tym oto dniu życzę ci spełnienia wszystkich, ale to wszystkich twoich marzeń. Życzę ci, żebyś się pogodziła z rodzicami, albo nie. Żeby oni przestali dla ciebie istnieć, żeby Martin przeprowadził się do L.A. i żeby był naszym sąsiadem. Żebyś z każdym dniem kochała mnie coraz mocniej i żeby w naszym  związku nie było żadnych kłótni- powiedział Riker patrząc w moje oczy.
-A ja tobie kochanie życzę, żeby R5 zdobyło sławę na całym świecie, żebyście pojechali w kolejną trasę koncertową, żebyś był zdrowy i szczęśliwy i żeby twoja miłość do mnie rozkwitła do granic możliwości- odpowiedziałam patrząc w jego brązowe oczy.
-Kocham Cię- szepnął.
-Kocham Cię- odszepnęłam i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku.
-Ej, co wy sobie przysięgę małżeńską składacie?- zaśmiał się Ell, a wraz z nim reszta. Stormie trzepnęła go lekko w ramię.
-Jeszcze się policzymy- powiedziałam mrużąc oczy.
Po złożeniu życzeń, przeszliśmy do jedzenia potraw. Oczywiście Ratliff prawie dosłownie rzucił się na bigos i zjadł cały. Cały Ellington Lee Ratliff. Sama nie dużo zjadłam, bo tylko rybę oraz sałatkę.
-Sara nie zjesz więcej?- zapytała zatroskana mama Lynchów.
-Nie. Nie jestem zbyt głodna. Miałam ochotę na bigos, ale ktoś go zjadł- odpowiedziałam patrząc się na bruneta. Po zjedzonym posiłku wszyscy razem usiedliśmy na kanapie, a Rocky rozdawał każdemu prezenty. Siedząc na kolanach Rikera rozpakowywałam prezent od Rydel. U Lynchów tradycją było to, że każdy po kolei otwiera swój jeden prezent. Tak się składało, że byłam pierwsza. W małym pudełeczku zobaczyłam śliczną bransoletkę. Ponieważ Delly wiedziała, że uwielbiam Igrzyska Śmierci kupiła mi złotą bransoletkę z broszką Kosogłosa.
-Delly, ona jest śliczna- powiedziałam szczęśliwa patrząc na prezent.- Dziękuję!- następny był Riker. Powoli rozpakowywał prezent od blondynki. Chłopak dostał niebieski okulary przeciw słoneczne z napisem "I <3 SARA" oraz "R5 LOUDER". Widziałam, że bardzo się ucieszył. Kolejka szła, była już ostatnia tura i nie wiem dlaczego Rocky i Ratliff błagali na kolanach, żeby Riker ostatni rozpakował prezent od nich. Stormie się zgodziła. Bardzo mnie to zaintrygowało. Zniecierpliwiona zastanawiałam się co chłopaki wymyślili. Ich miny jeszcze bardziej mnie zaciekawili. W końcu nadszedł ten czas. Riker wziął do rąk małe pudełko i spojrzał na mnie z przerażeniem i ciekawieniem w oczach. Powoli odwijał papier ozdobny. Ratliff i Rocky ciągle się uśmiechali i zauważyłam, że nie mogli się już powstrzymać od śmiechu.  Wreszcie blondyn rozpakował prezent, a w jego rękach było opakowanie prezerwatyw. Ratliff i Rocky widząc nasze miny wybuchnęli śmiechem, wraz z nimi cała rodzinka. Ja i Riker zdumieni patrzyliśmy to na opakowanie, to na siebie i to na chłopaków.
-Ostatnio słyszałem różne dźwięki. Pomyśleliśmy, że może się wam przydać. Po chwili ja i Riker wybuchnęliśmy śmiechem.
-Idioci- powiedziałam. Po wspólnej rozmowie  rozeszliśmy się do swoich pokoi. Riker dostał gitarę basową od rodziców i ciągle na niej grał.
My mind is Total blanck
I just can't forget about you
Forget about you
Śpiewał wszystkie piosenki po kolei. Wykąpałam się, a przez drzwi łazienki słyszałam jak chłopak ciągle gra. W sumie nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, bardzo odprężało.
-Riker może zamiast grać ogarnąłbyś nasz nowy telewizor?- zapytałam wychodząc z łazienki owinięta samym ręcznikiem. Blondyn spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam pożądanie.
-Może wypróbujemy prezent od Rockiego i Ella?- zapytał unosząc brwi.
-Jak zamontujesz czy coś tam nasz nowy telewizor- odpowiedziałam i przeszłam do garderoby. Założyłam na siebie przy dużą koszulę Rikera, a kiedy wróciłam do pokoju zobaczyłam, że chłopak montuje nasz nowy telewizor. Położyłam się wygodnie na łóżku i patrzyłam na poczynania Rikera. Po 40 minutach telewizor od Rossa i Rylanda stał na szafce.
-Pora na prezenty nasze- powiedział blondyn i wyjął z szafki małe pudełeczko. Ja również wyjęłam je spod łóżka.
-Ty pierwsza- rzekł rzucając się na łóżko z prezentem. Ostrożnie odwinęłam papier, a moim oczom ukazały się dwie bransoletki. Na jednej widniał napis Riker a, na drugiej Sara. Riker wziął z moim imieniem, a ja z imieniem jego. Pocałowałam go czule.
-Teraz prezent ode mnie- powiedziałam po chwili i przesunęłam do niego małą paczuszkę. Chłopak jednym gwałtownym ruchem zerwał papier i zobaczył coś, co bardzo pragnął od dawna. Dwa bilety na koncert 1D w L.A, na który Riker bardzo chciał iść.
-Kocham Cię- powiedział i zaczął mnie namiętnie całować...



Nareszcie!! Krótki, ale zabawny :3 Piszę go od godziny, a marzę, żeby iść już do łóżka.  Piszę ten rozdział tylko i wyłąćznie dla was. Miał być on mega długi, a wyszedł krótki. Ale to tylko dlatego, że jestem meeeeega zmęczona. Dobranoc Misie

KOCHAM WAS
~~Zmierzchu :* <5

Zła wiadomość i Wesołych Świąt :)



Miśki, mam złą wiadomość :( Dzisiaj nie będzie rozdziału, ponieważ nie mam czasu. Robię prezent dla mamy już od dobrych 6 godzin -_-, a końca nie widać. Może jutro mi się uda, ale nie wiem.
Przepraszam :(



Wesołych Świąt miśki wy moje :3
A i jeszcze jedna sprawa:
Chcecie świąteczny rozdział? To znaczy taki, gdzie u Lynchów i Sary są już święta i wgl, wgl wgl? Co wy na to? Piszcie w komach 



KOCHAM WAS!! 
~~Zmierzchu :* <5

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 25



       

                                   ********Perspektywa Sary********

Siedzieliśmy w kinie na jakimś durnym filmie wybranym przez bliźniaków. Przez cały czas Riker trzymał mnie za rękę. Czekając na wybicie 12.15 usnęłam. Obudził mnie głos Rikera:
-Misiu, idziemy- szepnął do mojego ucha. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam jego twarz.
-Co?A tak. Już- odpowiedziałam i dość mocno szturchnęłam rękę Maggie.
-Taaak?- usłyszałam jej głośny, piskliwy głos. Jakiś mężczyzna za nami uciszył nas gestem ręki.
-Ja i Riker idziemy po pop-corn, bo się skończył. Zostań tu z Austinem, my zaraz wrócimy- powiedziałam i łapiąc swoją torebkę ruszyłam do drzwi, a blondyn za mną. Wyszliśmy, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Nareszcie- powiedziałam uradowana. Podeszliśmy do sklepiku, a Riker zamówił pop-corn, Usiedliśmy na najbliższej ławeczce i zajadaliśmy słodkości. Za 15 minut miał się pojawić Martin.
-Nie boisz się, że będziesz miała problemy, z tego co zrobiłaś?- rozpoczął rozmowę blondyn, który objął mnie ramieniem. Ja natomiast opar,łam się o jego tors głową i przymknęłam oczy.
-Hm... Szczerze, to nie myślałam nad tym. Nie, raczej nie. Babcia lubi Maggie, Austina i ciocię Alex, ale bardziej lubi mnie i Martina. Tym bardziej rozumie mnie i wie, że nienawidzę bliźniaków. Nie ma mi za złe tego, co robię. Inaczej jest z ciotką Alex- westchnęłam i wtuliłam się mocniej w chłopaka.
-A właśnie... Kiedy poznam ciotkę Alex?- uśmiechnął się.
-No tak... Kiedy poznawałeś moją rodzinkę, ciotki nie było, ale był wujek. Wujek Micheal jest mega fajny. Z resztą pewnie to zauważyłeś- wytłumaczyłam, a on przytaknął- wracając do tematu. Obstawiam, że jutro, gdy babcia wróci z ciocią z gór- dodałam.Westchnęłam.
-Co jest misiu?- zmartwił się Riker.
-Z jednej strony chcę tu być, z tobą, już na zawsze, ale z drugiej chcę już wrócić do domu. Do Rydel i... No i tylko do Rydel- zaśmiałam się lekko.
-Hmm.. Ja też, jakby się zastanowić. Tęsknię za śpiewem- powiedział chłopak.
-Wiesz... Możesz mi wieczorami śpiewać do snu- zachichotałam, a blondyn mi zawtórował. Zapadła chwila ciszy.
-O czym myślisz?- zapytał całując mnie we włosy.
-O tym, że Martina dość długo nie ma- powiedziałam- A ty?
-Tak sobie myślę... I myślę... I myślę...
-I co wymyśliłeś?- przerwałam mu.
- Że mogłabyś ze mną zamieszkać- powiedział niepewnym tonem.
-Co?!- zamurowało mnie.
-Przepraszam, nie powinienem.- odpowiedział szybko.
-Nie, nie o to chodzi. W sumie to... Niezły pomysł. Ale nie uważasz, że to za krótko?- zaczęłam rozmyślać.
-Mam wrażenie, że znam cię od zawsze- szepnął.
-Czyli postanowione? Wprowadzam się do ciebie?- zapytałam retorycznie.
-Tak-odpowiedział z uśmiechem na twarzy, po czym dodał- Kocham Cię.
Odwróciłam się do niego tak, by widzieć jego pełną twarz i powiedziałam:
-Kocham Cię.
Złączyliśmy usta w delikatnym i czułym pocałunku, w którym oddawaliśmy wszystkie nasze emocje, uczucia. Oczywiście nie mogło być tak pięknie i coś, a raczej ktoś musiał nam przeszkodzić:
-Hej gołąbeczki! Bo mi się nie dobrze robi- powiedział Martin, a my odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni- Aż mi się niedobrze robi..- zaśmiał się, a my na niego spojrzeliśmy zabójczym wzrokiem- Idziemy?
Wstaliśmy i wyszliśmy z kina. Skierowaliśmy się na najbliższy przystanek tramwajowy.
-A tak w ogóle to czemu cię tak długo nie było? Mamy 15 minut spóźnienia- zapytałam zaciekawiona. I Riker spojrzał na Martina, którego twarz wyglądała na przerażoną.
-Bo... Te nienormalne bliźniaki mnie dosłownie zatrzymały. Austin trzymał mnie za prawą rękę, Maggie za lewą. Totalna masakra- jęknął i schował twarz w dłoniach. Zaśmiałam się, a Martin spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem.
-Przepraszam, ale to śmieszne- wytłumaczyłam.
-To nie śmieszne, tylko straszne-powiedział odwracając twarz.
-Autobus jedzie-  powiedziała patrząc się na nadjeżdżający pojazd. Wsiedliśmy i usiedliśmy na jedynych wolnych miejscach. Kolejny minus francuskich autobusów: zawsze jest tłok. To takie irytujące. Siedzieliśmy w ciszy, oparłam głowę o ramię Rikera i przymknęłam oczy.
-Może wybierzemy  się wieczorem do klubu? Odbudowali Party club- zaczął konwersację Martin.
-Serio? Super. To najlepszy klub w mieście. Możemy się wybrać. Riker co o tym myślisz?- zapytałam.
-Musimy  się wyszaleć. Dawno nie imprezowałem- zaśmiał się całując mnie we włosy.
-Dzisiaj jest środa. Jeszcze 2 dni i wracamy- powiedziałam ze smutkiem- Ale spotkam Rydel, nareszcie- uśmiechnęłam się. Dawno nie rozmawiałam z dziewczyną. Ostatnio w poniedziałek rano, jednak była to krótka rozmowa. Resztę podróży spędziliśmy w ciszy. Nie była ona krępująca, wręcz przeciwnie: przyjemna.
Wysiedliśmy przed samym stadionem. Rozejrzałam się dookoła. Nic się tu nie zmieniło. Była duża kolejka, ale mnie i Martina każdy tu zna, więc normalnie wepchaliśmy. Każdy kto nas zobaczył robił wielkie oczy. Wróciliśmy na stare śmieci.
-To Sara i Martin Larence- szeptali po francusku. Usiedliśmy na naszych stałych miejscach i czekaliśmy na rozpoczęcie meczu.
Po 15 minutach "piłkarze" wyszli na boisko. Rozpoczęła się gra. Zauważyłam, że grają synowie piłkarzy, którzy grali w 96. Mieli wtedy 25 lat. Pamiętam to. Wtedy po raz pierwszy Martin zabrał mnie na mecz. Byłam taką małą dziewczynką i nikt mnie nie znał. Teraz to co innego. Wszyscy znają mnie i Martina. Jest to rocznik 00, więc chłopcy mają zaledwie 14 lat. Ściskając rękę Rikera patrzyłam jak młody Rulex strzela gola przeciwnej drużynie.  W duchu się ucieszyłam, zawsze głosowałam na tą drużynę., Reszta meczu poszła sprawnie. Rulex ma dar po ojcu, strzelił raptem 3 gole. Jest świetni. Ostateczny wynik wynosił 3:0 dla Champions, czyli tam gdzie był Roy Rulex. Szczęśliwi  wyszliśmy ze stadionu i oczywiście zaczęliśmy rozmawiać o Royu.
-Młody jest dobry. Ma dar- powiedział Martin.
-Racja. Tak samo jak jego ojciec i Luke- odpowiedziałam.
-O czym wy w ogóle gadacie?- zapytał zdezorientowany Riker.
-Młody, Roy to ten co strzelił 3 gole, a Luke to jego starszy brat, który jest świetny w piłce. Kiedyś miał stypendium w szkole piłkarskiej, ale teraz nie wiem jak tam jest- wytłumaczyłam.
-To co teraz robimy?- Martin zmienił temat.
-Jest 15.00, więc zjemy obiad, odpoczniemy i zaczniemy się szykować do klubu. A propos co jemy na obiad?- zarządziłam.
-Może pójdziemy do naszej ulubionej pizzerii?- zaproponował brunet.
-Tak! Świetny pomysł.- odpowiedziałam i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę budynku, który znajdował się dwie przecznice stąd.
-Ciekawe co u piekielnych bliźniaków?- zachichotałam.
-Boję się wejść do domu. Ciotka Alex napewno się zdenerwuje jak się dowie co zrobiliśmy - zaśmiał się brunet, a wraz z nim blondyn.
-Współczuje ci bracie- westchnęłam.
-Czemu?- zapytał zdziwiony.
-Ja wyjeżdżam w piątek razem z Rikerem, a ty zostajesz tu jeszcze przez tydzień z Austinem i Maggie- wybuchnęłam śmiechem, a on po chwili jęknął. Uświadomił to sobie. Mój biedny braciszek ma opóźniony zapłon.
-Stary, masz przechlapane- zaśmiał się mój chłopak i klepnął Martina w plecy.
Po 20 minutach doszliśmy na miejsce i usiedliśmy na wolnych ławkach. Wzięłam do ręki menu i zaczęłam przeglądać rodzaje pizz.
-Co wybierasz?- zapytałam Rikera patrzącego w kartę.
-Tu wszystko jest po francusku- mruknął zły, a ja i Martin wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
-Przepraszam- odpowiedziałam po kilku minutach- To może weźmiemy Hawajską Cztery pory roku?
-Jestem za- odpowiedział Martin.
-Ja też- dodał Riker.
-Do tego biorę sobie frytki i pepsi. A wy co bierzecie?- zapytałam patrząc się na chłopaków.
-Jesteś dziwna- zauważył Martin, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.- Zawsze bierzesz frytki do pizzy.
-Mam to w genach- zaśmiałam się wraz z blondynem i zawołałam kelnera. Złożyłam zamówienie po francusku. Rozmawialiśmy w swobodnej atmosferze, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz.
     Rydel
-Hej Delly, co jest?- zapytałam.
-Sara? Czemu Riker nie odbiera telefonu? Dobra, nieważne. Nie chcę wam psuć wypoczynku, ale musicie wrócić do domu- powiedziała, a mnie zamurowało.




Heloł babe :3 Daję nowy rozdział przed samymi świętami i biorę się za kolejny, żeby w Wigilię mieć spokój. Co tam u was? :) I.. Dlaczego Sara i Riker muszą wracać do domu? Co ważnego się stało? Może ktoś miał wypadek? Nieważne, nie naprowadzam i tak tego nie przeczytacie.
KOCHAM WAS!
~~Zmierzchu :* <5

środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 24


Proszę, przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)
                                               *****Perspektywa Rikera*****

Rano obudziłem się przez głośne, mega głośne pukanie do drzwi. Ziewając otworzyłem je.
-Cześć!- krzyknęła Maggie. Jęknąłem.
-Cześć, co chcesz?- zapytałem znużony.
-Co dzisiaj robimy?- zapytała swoim piskliwym głosikiem. Aż uszy bolą.
-Idź do babci i się zapytaj-odpowiedziałem i już chciał zamknąć drzwi, jednak to co powiedziała mnie zamurowało.
-Babcia i mama wyjechały- powiedziała. Popatrzyłem na nią wielkimi oczami- W liście babcia napisała, że razem z mamą jadą w Góry. To taka tradycja, i że musicie się nami zająć- uśmiechnęła się szeroko. Z wielkim hukiem trzasnąłem jej drzwiami przed nosem.
-Riker? Co ty odwalasz?- zapytała Sara, którą przez przypadek obudziłem.
-Przepraszam kochanie, ale mamy problem- westchnąłem.
-Jaki?- zapytała.
-Poczekaj- odpowiedziałem i wszedłem do pokoju Martina.Chłopak jeszcze spał.- Martin, narada- rzuciłem głośno i wróciłem do blondynki siadając na łóżku. Po chwili brunet wszedł do pokoju. Ja i Sara w tym samym momencie wybuchnęliśmy śmiechem. Martin miał rozczochrane włosy, był wpółprzytomny. Dwoma słowami to wyglądał jak zombie. Rzucił się na łóżko obok nas.
-Co jest?- mruknął w poduszkę.
-Przed chwilą Maggie zawiadomiła mnie, że babcia i ciocia Alex wyjechały w góry i musimy się nimi zająć- westchnąłem. Reakcja rodzeństwa nieco, ba bardzo mnie zdziwiła. Momentalnie usiedli po turecku na łóżku, zrobili wielkie oczy i zesztywnieli patrząc się na mnie,
-Nie, nie Riker powiedz, że żartujesz! Tylko nie to!- krzyknęła Sara.
-Nie no! Znowu...- jęknął Martin i przeklnął, bodajże po francusku.
-Ostatnio nie było tak źle- mruknęła  blondynka.
-Było masakrycznie!- krzyknął chłopak.
-To co robimy?- zapytała dziewczyna. Po kilku minutach wpadłem na genialny plan.
-A, jakby tak iść z nimi do kina?- zaproponowałem, a oni spojrzeli a mnie jak na idiotę- Będziemy oglądać jakiś filom,a w połowie seansu powiemy, że idziemy do toalety. Oczywiście po kolei, co 15 minut- dodałem.
-Niezły pomysł- odpowiedziała zamyślona Sara.
-Świetny!- krzyknął Martin i przybiliśmy sobie piątki.
-W takim razie idę się ogarnąć, a potem pójdę do nich. Mam nadzieję, że nic nie zepsuli- mruknęła dziewczyna i poszła do łazienki.
-Stary, ty to masz łeb- powiedział chłopak.- Już jeden punkt testu zaliczyłeś- dodał.
-Jakiego testu?- zapytałem zainteresowany słowami bruneta.
-Testu na chłopaka mojej kochanej siostrzyczki. Nie oddam jej byle komu, ale ty wydajesz być się dla niej odpowiedni- zaśmiał się.
-A ile punktów ma ten test?- zapytałem ponownie.
-20- powiedział, a ja spojrzałem na niego wielkimi oczami.
-ile?!
-Stary, nie przejmuj się. to banalne test. Co prawda nikt jeszcze przez niego nie przeszedł, ale pomińmy to- odpowiedział, a ja jęknąłem. Martin poszedł do swojego pokoju, ale po chwili wrócił z kartką i długopisem- 10 pytań jest teoretycznych, reszta to istna praktyka- dodał.
-Pierwsze pytanie: Po ilu randkach jesteście?
-Oficjalnie po jednej, ale niedługo odbędzie się kolejna.
-Pytanie drugie: Od jak dawna jesteście razem?
-Od 4lipca- odpowiedziałem natychmiast. Tamten dzień zapamiętam na zawsze i na chwilę przeniosłem się do pocałunku w basenie.
-Okej. Pytanie trzecie: Jak Sara przyjęła twoją rodzinę?
-Świetnie. Stormie i Marka znała już wcześniej. To była wasza opiekunka.
-Stormie?!!!!Ale ja za nią tęskniłem!!Wracając do rzeczy: pytanie czwarte: Gdzie był wasz pierwszy pocałunek?
-W basenie- odpowiedziałem.
-Hmm.. Całkiem pomysłowo. Pytanie piąte: czy przespaliście się już ze sobą?Tak- zapytał i jednocześnie odpowiedział.
-Skąd ty wiesz takie rzeczy?- zapytałem zdziwiony. W tym samym momencie z łazienki wyszła Sara ubrana i wyszykowana.
-Dzisiaj słyszałem. Właśnie zachowujcie się trochę ciszej, bo spać się nie da- ja i Martin wybuchnęliśmy śmiechem, Sara natomiast rzuciła trafnie w brata poduszką.
-Jak ty przyprowadzałeś do domu lalunie na jedną noc i zachowywaliście się naprawdę głośno, to nic nie mówiłam- warknęła i wyszła z pokoju.
-Nadwrażliwa siostra- mruknął chłopak.
-Dobra ogarnijmy się trochę, bo zaraz wychodzimy do kina, na mecz- powiedziałem, a Martin wyszedł z pokoju. Wziąłem swoje ubrania i wszedłem do łazienki. Umyłem zęby, przebrałem się i ogólnie ogarnąłem. Kiedy wyszedłem z łazienki zauważyłem, że Sara leży na pościelonym łóżku i czyta  książkę.
-Co czytasz?- zapytałem kładąc się obok niej, a ona przytuliła się do mnie.
-Książkę- uśmiechnęła się.
-A jak się ona nazywa?- zapytałem podnosząc brwi.
- "Zostań, jeśli kochasz"- odpowiedziała blondynka.
-O czym to?- skąd kojarzyłem ten tytuł, ale nie wiem skąd.
-O miłości- uśmiechnęła się szeroko. Pocałowałem ją w czoło i wróciłem myślami do dnia naszego pierwszego pocałunku. Uśmiechnąłem się mimo woli. Wspominałem wiele dni spędzonych razem. Fakt, jesteś ze sobą od miesiąca, ale czuję jakbym znał ją od zawsze. Wtem do pokoju wszedł Martin.
-Gotowi?- zapytał- Czeka na nas świetna misja!!- krzyknął uradowany i zniknął za drzwiami.
-Twój brat jest mega craaazy- mruknąłem, a blondynka się zaśmiała. Założyłem trampki oraz okulary przeciwsłoneczne, ponieważ świeciło słońce i obejmując Sarę ramieniem wyszliśmy z pokoju.
-Bliźniacy?! Gotowi?!- krzyknęła Sara, a Piekielne Bliźniacy wyszli z pokoi. Kiedy ich zobaczyłem zachciało mi się śmiać. Austin wyglądał jak tandetna podróbka Martina, a Maggie jak Sara, ale o wiele wiele wiele gorzej. Zeszliśmy na dół po schodach. Martin był już na dole i jadł kanapki. Wziąłem jedną z talerza i również zacząłem jeść posiłek.
-Ej!- krzyknął- To było moje!
-Misiu chcesz trochę?- zapytałem podchodząc do dziewczyny, która zawzięcie szukała czegoś w szafce.
k-A co masz?-zapytała odwracając się. Ugryzła awałek kanapki i wróciła do poprzedniego zajęcia.
-Mam!- krzyknęła i założyła swoje okulary przeciwsłoneczne. Zauważyłem, że Sara i Martin są do siebie strasznie podobni. Gdyby nie różnica wieku mógłbym tak stwierdzić. Całą piątką wyszliśmy z domu, a Sara zamknęła drzwi. Bliźniacy szli z przodu, natomiast ja, Sara i Martin cicho rozmawialiśmy.
-Która jest?- zapytała Sara.
-11.00- odpowiedziałem patrząc na wyświetlacz telefonu.
-To robimy tak: mecz jest o 14.00, więc o około 12.15 ja i Riker wychodzimy po pop-corn, a Martin o 12.30 idzie do łazienki. Spotkamy się przy wyjściu, ok?- zarządziła Sara, a my przytaknęliśmy. Po 15minutach cichej rozmowy doszliśmy do kina.

Martin miał rację. Czeka nas świetna misja. Wiem, że Sara i Martin będą mieli mega problemy, ale ci bliźniacy są nienormalni.


Heloł! xD Nie wiem jak wy, ale ja już odliczam do świąt :3 W Wigilię na sto pro pojawi się rozdział.  Proszę, zostawiajcie komentarze. Wiecie jakie jest moje marzenie? Żeby ten blog był meeega popularny, tak jak blog Sylwii Łuczak ;)
Kocham Was ~~ Zmierzchu <5 :*

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 23




                                                     *****Perspektywa Rikera*****

Sara i pokazała mi wiele różnych zabytków. Nawet nie wiedziałem, że ich tyle tu jest. Trochę opowiadał mi o nich, natomiast Martin gadał jakieś złośliwe komentarze. Na koniec poszliśmy do parku leśnego. Było tam pięknie! Staw na środku, drzewa, kwiaty, ławki. Wszędzie było czysto i schludnie. Był tam plac zabaw dla małych dzieci. Nie to co u nas w Los Angeles. Tam to wszędzie jakieś papierki i zanieczyszczenia. Francja to naprawdę piękny kraj.
Na chwilę obecną leżeliśmy na łóżku i odpoczywaliśmy. 15minut temu zjedliśmy kolację. Rozmawialiśmy o przyszłości.
-Nie- odpowiedziałem- Ja chcę mieć więcej dzieci. Może piątka? Czwórka chłopców i jedna dziewczynka- zaśmiałem się.
-Nawet nie ma takiej opcji!- krzyknęła- Ja wiem jak wyszło mieć piątkę chłopaków w domu. Małpy jak Rockliff z nich wyjdą!
-Skarbie... A jak powiem ci: bliźniacy?- zaproponowałem.
-Znam już taką jedną parę bliźniaków. Piekielnych bliźniaków- mruknęła zła, a ja pocałowałem ją lekko w usta. Wtem rozległo się pukanie do drzwi.
-Kto tam?- zawołała Sara, tym samym przerywając pocałunek.
-Babcia, otwórz proszę- odpowiedziała osoba. Sara wywróciła oczami i otworzyła drzwi.
-Coś się stało?- zapytała.
-Heej!- krzyknęła Maggie wchodząc do pokoju. Usiadłem na łóżku. Błagam... Nie...
-Przypilnuj jej i Austina. Ja i ciocia Alex wychodzimy na zajęcia - powiedziała staruszka i wyszła. Sara trzasnęła drzwiami.
-Super- mruknęła i usiadła mi na kolanach.
-Co robimy?- zapytała Maggie siadając na fotelu. Opadłem na łóżko, a Sara poleciała razem ze mną. Popatrzyłem w jej niebieskie oczy.
-Ale wy jesteście słodcy!- krzyknęła 17 latka. Sara wywróciła oczami
-POMOCY!- krzyknął Martin wpadając przez nasze tajne drzwi do pokoju i zamknął je za sobą.
-Maggie..- mruknął i padł na łóżko obok nas- Co powiecie na wypad do klubu?- zapytał
-Tak!- krzyknęła Maggie i klasnęła w dłonie. Do pokoju wszedł Austin.
-Ja nie idę- powiedziała Sara- Jestem zbyt zmęczona.
-Ty nie idziesz, to ja też nie. Idziemy zaraz spać, nie?- zapytałem całując ją we włosy, a ona przytaknęła.
-Yhh... Szkoda- mruknął brunet.
-Dobra jest 20.00- powiedziała Sara wstając- Więc Maggie i Austin wychodzą z mojego pokoju i róbcie co chcecie. Najlepiej idźcie spać- dodała.
-Czemu?- zapytali jednocześnie.
-Bo ja z Rikerem idziemy spać!- krzyknęła i wskazała im drzwi. Posłusznie wyszli. Chłopaki natomiast się zaśmiali.
-Siostra, ty to potrafisz- powiedział Martin.

                                 *****Perspektywa Sary*****
-No co? Mają prawie 18 lat. Niech się zajmą sobą- powiedziałam i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i skoczyłam pod prysznic (Sara miała i wannę i prysznic w łazience :3 ~~Zmierzchu). Ciepła woda oblała całe moje ciało. Po tej wyprawie po mieści jestem strasznie zmęczona. Po długiej kąpieli ubrałam się w moją piżamę i zmyłam makijaż. Wyszłam z łazienki.
-Ten film będzie spoko. Oglądałem wczoraj część pierwszą i super. A podobna II jest jeszcze straszniejsza- mówił podekscytowanym głosem. Zabrałam mu płytę i momentalnie ją rzuciłam.
-Nie, nie nie, nie, nie!- krzyknęłam, a Martin się zaśmiał- Nie ma nawet takiej opcji!
-Ej siostro to było 7 lat temu. Poza tym masz się do kogo teraz przytulić- zaśmiał się i wskazał Rikera.
Nie!- krzyknęłam.
-Szwagrze, tak się to robi- powiedział opanowanym głosem Riker wstając z łóżka- Skarbie... Obejrzyjmy ten film- powiedział podchodząc do mnie. Stał ode mnie jakieś 20cm.
-Nie chcę- jęknęłam.
-Czemu nie?- zapytał trzymając mnie za podbródek.
-Bo się boję. Nie chcę powtórki- zadrżałam na samo wspomnienie tamtego wieczoru.
-Nie bój się. Przecież będę przy tobie- powiedział i pocałował mnie namiętnie.
-A po filmie, jak Martin sobie pójdzie...- nie dokończył, a ja uśmiechnęłam się wbrew woli.
-Widzisz?- powiedział Riker do Martina.
-Ale jak? Przecież jej nikt nie potrafi przekonać. Nikt- powiedział zdziwiony, zdezorientowany brunet.
-Sztuka- zaśmiał się mój chłopak.
Położyliśmy się wygodnie na łóżku, a Martin włączył film. Już na samym początku przytuliłam się do Rikera. "Paranormal Activity" jest naprawdę strasznym filmem, a część II to już w ogóle jest najstraszniejsza. Czytałam recenzję kiedyś i wiem, że ten film nie jest na moje nerwy. Ogólnie nie mam nic do horrorów, ale ten mnie przeraża. W połowie filmu zdarzało mi się krzyknąć, gdy działo się coś nagle, np. te szafki (ten kto oglądał to wie ~~Zmierzchu).
Po długim czasie film się skończył. Byłam wstrząśnięta. Przez moje ciało przechodziły dreszcze. Blondyn widząc moje zdenerwowanie przytulił mnie mocno.
-Dobra to ja lecę, pa- powiedział Martin i wyszedł. Słyszałam, że zamknął drzwi na klucz.
Już dobrze- szepnął mój chłopak. Zawsze mam w nim oparcie- A tak w ogóle to o co chodziło Martinowi, gdy mówił: "To było 7 lat temu"?- zapytał.
-Bo... 7 lat temu część I wyszła na świat. Ja miałam wtedy 15 lat, natomiast Martin 17. W sklepie kupił tą płytę i postanowił obejrzeć. Pamiętam, że w tym czasie byliśmy u babci na całe wakacje i zrobiliśmy sobie tydzień filmowy. W każdy poniedziałek oglądaliśmy romanse, we wtorek kryminały, w środę komedie i tak dalej. W soboty oglądaliśmy horrory i to on zawsze je wybierał. Na początku film nie był taki straszny. Było słychać stukanie i drapanie. Ale w połowie to się zrobiło straszne. Rodziców nie było wtedy w domu, byliśmy sami. Strasznie się bałam, ten film mnie przerażał. Pod koniec film tak mnie przerażał, że pobiegłam tutaj. Potem bałam się zasnąć, a kiedy Martin do mnie przyszedł schowałam się pod łóżkiem- mówiłam, a Riker zaśmiał się- Skarbie to nie jest śmieszne.  Potem przez dobre kilka miesięcy miałam paranoje i widziałam rzeczy paranornalne, których tak naprawdę nie było. Nigdy więcej nie obejrzałam tego filmu, ani innych części- zatrzęsłam się, a blondyn pocałował mnie w czoło. Po chwili swoje usta przeniósł na moje. Lekko położyłam się na  łóżku, a Riker na mnie...

Ta noc była świetna...

Heloł xd Co tam? Przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie mam wytłumaczenia
WEEKEND EVER FOREVER ;) :3 
Kocham Was ~~ Zmierzchu <5 :*

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 22





                                *****Perspektywa Sary*****
Obudziło mnie stukanie do drzwi. Dosyć głośne i nachalne. Już wiedziałam kto to. Riker jeszcze spał, więc postanowiłam go nie budzić. Leniwie wstałam z łóżka i podreptałam do drzwi obok mebla. Otworzyłam je.Stał w nich Martin.
-Co jest?- zapytałam ziewając.
-Po pierwsze: już 10.00 i babcia zaprasza Was na śniadanie, po drugie: Austin zaraz tu przyjdzie, a ja nie mogę się zamknąć, bo babcia zabroniła, więc przychodzę do was- powiedział i w tym samym momencie drzwi od jego pokoju się uchyliły. Brat szybko zamknął drzwi ode naszych pokoi, tak, że Austin nas nie zauważył.
-Czemu nie możesz się zamykać?- zapytałam lekko zdziwiona.
-Pamiętasz jak ostatnio się zatrzasnąłem, bo się upiłem?- zapytał, a ja przytaknęłam.- Właśnie. Od tamtego czasu babcia zakazała, a wiesz, że nie można się jej sprzeciwiać- dodał.
-To jak się ukrywałeś przed piekielnymi bliźniakami?- zapytałam ponownie kładąc się na łóżku i przytulając się do Rikera. Blondyn otworzył oczy i rozejrzał się dookoła.
-Cześć szwagrze- mruknął i z powrotem położył głowę na poduszce.
-Siema stary. A i  wracając do tematu: Wiesz..... Chowałem się tutaj- odpowiedział.
-Dobra, my jeszcze śpimy, a ty rób co chcesz- odpowiedziałam i wtuliłam się w mojego chłopaka. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w głębokim śnie.

Jednak nie było mi dać się nacieszyć snem, ponieważ już po jakiejś pół godzinie poczułam szturchanie.
-Siostro, siostrzyczko, wstawaj- mówił Martin.
-Co?- zapytałam zła otwierając oczy.
-Wstawajcie już. Za 15 minut śniadanie- odpowiedział i ponownie usiadł przed komputerem.
-Riker wstajemy- powiedziałam i pocałowałam namiętnie chłopaka. Szybko odwzajemnił pocałunek.
-Yhm- kaszlnął Martin,  a my odsunęliśmy się od siebie-Błagam, zaraz śniadanie, chodźmy już-  jęknął.
-Nie możesz iść sam?- zapytałam wstając z łóżka i podchodząc do lusterka nad komodą.
-Nie, nie pójdę tam sam- powiedział przestraszony.
-To sobie jeszcze poczekasz, bo Sara długo siedzi w łazience- zaśmiał się blondyn, a ja rzuciłam w niego poduszką z fotela. Weszłam do łazienki i jeszcze raz przejrzałam się w lusterku i wyszłam. Z mojej torby wyjęłam ręcznik, podarte dżinsy i krótki top. Chłopaki gadali na temat piłki nożnej. Cieszę się, że tak dobrze się dogadują. Odkręciłam wodę w mojej wannie i rozebrałam się. Weszłam do wody i odprężyłam się. Te dni będą super, tylko troszkę się boję, że zepsują je piekielne bliźniaki i ciocia Alex. Ale nic nie zepsuje moich planów związanych ze mną, Rikerem i Martinem. Po 10 minutach wyszłam z wody i opatuliłam się puszystym ręcznikiem. Ubrałam się i wyszłam z łazienki. Chłopaki zawzięcie rozmawiali na temat ostatniego meczu Polska-Niemcy. Wzięłam moją kosmetyczkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Postanowiłam ich nie suszyć, następnie zrobiłam sobie lekki makijaż. Wyszłam z łazienki.
-Riker, możesz iść- powiedziałam i zaczęłam się wypakowywać. Blondyn wziął swoje rzeczy i zniknął za drzwiami łazienki
-Riker jest fajny- powiedział Martin.
-Wiem- odpowiedziałam zamyślona.
-Co dzisiaj będziemy robić?- zapytał po kilku chwilach.
-Ja pokażę trochę miasta Rikerowi,a ty nie wiem- powiedziałam układając ubrania do komody.
-Mogę iść z wami? Błagam- zapytał.
-Po co?- zapytałam roześmiana.
-Nie chcę być z bliźniakami- szepnął.
-Czemu nie? Przecież oni są tacy fajni!- zaśmiałam się i zaczęłam rozpakowywać ubrania Rikera.
-Błagam, zgódź się- powiedział i uklęknął przede mną. Zaśmiałam się. W tym samym momencie Blondyn wyszedł z łazienki i spojrzał się na nas dziwnie.
-Okej udam, że to normalne- powiedział i położył się na łóżku wyciągając telefon.
-Riker, dopomóż szwagrowi- powiedział błagalnie odwracając się w jego stronę.
-Co się stało?- westchnął zapewne czytając wiadomości od swoich fanek.
-Bo... Sara nie chce mnie zabrać z wami na wycieczkę po mieście- powiedział płaczliwym tonem i udawał, że płacze.
-A po co ty nam tam do szczęścia?- zapytał Riker.
-Po prostu nie chcę zostawać z piekielnymi bliźniakami, a jeżeli mnie nie zabierzecie to one będą za mną łaziły- jęknął.
-Śniadanie!- rozległ się głos z dołu.
-Dobra, możesz iść, a teraz chodźmy na śniadanie- westchnęłam, a on przytulił mnie mocno.
-Dzięki siostro!- krzyknął i pobiegł do kuchni. Wolnym krokiem zeszliśmy na dół.
-Uwaga, mam dla was niespodziankę!- krzyknął Martin, a w tym samy czasie zeszliśmy do kuchni.
-Sara!!- krzyknęła piskliwym głosem Maggie i przytuliła się do mnie.
-Cześć- odpowiedziałam i spojrzałam na Rikera. Westchnął i pokiwał głową.
-A kto to?- zapytała patrząc się na mojego chłopaka.
-Riker Lynch. Chłopak Sary- uśmiechnął się blondyn.
-Riker Lynch, ten z R5. Aaaaaaa!!!!- krzyknęła Maggie i przytuliła go. Spojrzał na mnie błagalnie. Uśmiechnęłam się do niego.

Po długich przywitaniach i w ogóle zasiedliśmy do stołu. Nareszcie... Pod stołem Riker złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego z miłością w oczach. Na śniadanie były naleśniki. Widziałam, że mój chłopak bardzo się ucieszył.
-No to Saro jak ci idzie praca?- zapytała babcia. Yh... Zaczyna się... Help me!
-Ym... Nigdzie nie pracuję- westchnęłam.
-Toż to dramat!-krzyknęła babcia.- A gdzie masz zamiar pracować? Po rodzicach odziedziczysz firmę, prawda?- zapytała babcia.
-Tak, babciu- pokiwałam głową. Nie lubię okłamywać babci, ale nie chcę, żeby się denerwowała. Riker spojrzał na mnie dziwnie. Mrugnęłam do niego. Wszystko zrozumiał.
-Saraaaaaa, a co teraz będziecie robić?- zapytała Maggie. Niby ma te 17 lat, ale zachowuje się jak rozkapryszona 7 latka.
- Hm... Wychodzimy- uśmiechnęłam się do niej słodko.
-A gdzie?- zapytała zajadając naleśnika.
- Będziemy chodzić po mieście. Pokażę Rikerowi kilka fajnych miejsc- odpowiedziałam.
-Mogę iść z wami?- zapytała, a ja westchnęłam.
-Wiesz... Mogłabyś z nami iść, ale... Chcę spędzić z Rikerem trochę chwil sam na sam- odpowiedziałam na poczekaniu, a ona miała łzy w oczach. Serio?!
-Ale... Następnym razem na pewno- uśmiechnęłam się do niej promiennie.
-A ty Martin, co będziesz robił?- zapytał Austin.
-Ja.. - zamyślił się, a ja pokazałam mu, żeby nie mówił- wychodzę nieważne gdzie- odpowiedział szybko.
Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy na górę. Zamknęłam drzwi na klucz.
-Nie rozumiem dwóch rzeczy- powiedział Riker.
-Jakich?- zapytałam zaciekawiona pakując portfel do torebki.
-Po pierwsze: czemu zawsze zamykasz drzwi na klucz?- zapytał.
-Bo nie chcę, żeby któryś z bliźniaków ty przyszedł, albo babcia, albo ciocia Alex- mruknęłam.- A drugie?
-Czemu w francuskim domu mówicie po angielsku?- zapytał zdezorientowany i ciekawski.
-Bo moja babcia jest Amerykanką i nie zna francuskiego. Przeprowadziła się tutaj z dziadkiem 20 lat temu, ale zna tylko niektóre słówka z francuskiego- wyjaśniłam, a on przytaknął. Spakowałam jeszcze telefon i byłam gotowa.
-Idziemy?- spytałam zakładając trampki i biorąc do ręki bluzę.
-Tak- powiedział i również założył buty. Zajrzałam jeszcze do pokoju  brata.
-Martin, gotowy?- zapytałam. Brunet sprawdzał coś na telefonie.
-Ja? Tak- odpowiedział i wyszedł. Spotkaliśmy się na korytarzu. Po cichu zeszliśmy po schodach. W salonie siedziała ciocia Alex razem z Austinem. Wskazałam palcem na usta do chłopaków. Po cichu wyszliśmy przez drzwi frontowe. Na zewnątrz przybyliśmy sobie piątki. Blondyn objął mnie ramieniem i założył okulary przeciwsłoneczne.
-Po co ci te okulary?- zapytałam śmiejąc się.
-No co? W L.A.zawsze tak chodzę- odpowiedział poważnie.
-Miśku, ale tutaj nie ma słońca- przypomniałam mu.
-Wiem, ale to nie zmienia faktu, że wyglądam w nich...- powiedział patrząc się na mnie. Spojrzałam na niego jak na wariata.
-No dobra. Wygrałeś. Sexi- westchnęłam, a on uśmiechnął się.
-Wiecie co?- zapytał nagle Martin. Oboje spojrzeliśmy na niego- Uświadomiłem sobie, że we własnym domu czujemy się jak złodzieje. Tylko w pokojach czujemy się dobrze.- dodał.
-Rzeczywiście- odpowiedziałam zamyślona.
-A tak zmieniając temat. Dzisiaj rano bałem się, że będziecie głośne i nie dacie mi spać, ale byłem w błędzie- zaśmiał się, a ja walnęłam go w brzuch. Blondyn też się zaśmiał. Spojrzałam na niego wilkiem.
-Oj, skarbie nie denerwuj się- powiedział i pocałował mnie w czoło, po czym dodał cicho do bruneta- Dzisiaj będzie głośno.
-Słyszałam!- spojrzałam na niego Moim wzrokiem
-Patrzcie!- krzyknął podbiegając do tablicy ( taka tablica, gdzie są wywieszane różne informacje ~~Zmierzchu ). Poszliśmy za nim.
-Wow, to już jutro- krzyknęłam entuzjastycznie.
-Musimy być. To przecież tradycja!- dodał brunet.
-Ale o co chodzi?- zapytał zdezorientowany Riker.
-Przeczytaj- powiedziałam.
-Yhhhym- kaszlnął blondyn- To jest po francusku- dodał, a ja i Martin wybuchnęliśmy śmiechem- To nie jest śmieszne. Nie moja wina, że nie znam francuskiego.
-Masz rację. Przepraszam misiu- odpowiedziałam śmiejąc się.
-Foch forever- powiedział i udał Rockiego, który zawsze tak robił.
-Przepraszam-  powiedziałam i czule pocałowałam chłopaka. Odwzajemnił pocałunek.
-Yhhy- kaszlnął Martin.
-Wróćmy do tematu. Co to jest?- zapytał mój chłopak.
-Mecz. Co jakiś czas organizowane są mecze, gdzie grają tutejsi  nastolatkowie- wyjaśniłam.- To idziemy, nie? zapytał, żeby się upewnić.
-Jasne!- krzyknął mój brat- Przecież to tradycja! Jutro o 2.00- przeczytał.
-Super- dodałam- Idziemy?
-Idziemy- odpowiedział Riker i ponownie objął mnie ramieniem.



Heeeej, kolejny rozdział. Wiem, teraz rozdziały daje często, bo w weekend napisałam :)
DZISIAJ MOJE URODZINKI, WIĘC DAJĘ ROZDZIAŁ!! I... Koniec szlabanu! <5 :D
KOCHAM WAS!! ~~Zmierzchu