czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 54



Nareszcie! xD Riker <55555555

                       
                                             ********Perspektywa Rikera********

Wtorek. Popołudnie. Nudzę się. Czekam na Alexa, który obiecał się zjawić 15 minut temu. Jak zawsze się spóźnia. Gdzie on do cholery się podziewa?! Znam Alexa od... Praktycznie dzieciństwa. Poznaliśmy się jeszcze w Littleton, potem jednak chłopak się przeprowadził do Anglii. Potem do Hiszpanii. Potem do Francji. Brunet od zawsze przeprowadzał się do różnych państw. Uwielbia to, ponieważ może poznać wiele fajnych dziewczyn. Ostatnio, na mojej imprezie poznał Sarę. Nie podobało mi się to. Miałem jednak nadzieję, że chłopak się opamięta. Przecież Sara jest moja! Moja i tylko moja! Więzi między moim rodzeństwem znacznie się pogorszyły. Nikt nie chce ze mną rozmawiać. Nawet Rydel czy Ross, a oni zawsze byli przy mnie. Gdyby nie Alex, nie miałbym nawet z kim porozmawiać. Rodzice pojechali do rodziny, nie przeszkadza mi fakt, że prawie w ogóle ich nie widuję. Zboczyłem z tematu. Odkąd bracia i Delly dowiedzieli się, że nie wiem czy spałem z Maggie, czy nie unikają mnie. Posiłki zawsze spędzając w swoich pokojach, razem. Wybierają jeden, zamykają się od środku (zapewne, żebym nie wszedł) i gadają. Ja natomiast jem sam. Chyba, że jest Alex, ale on gdzieś znika. I to potrwa do piątku. A... Jeżeli Maggie nosi moje dziecko? Musiałbym się wyprowadzić. Nie ma innej opcji. Rodzina we mnie nie wierzy, nie wspiera mnie w tak trudnym dla mnie momencie. Jedynie Alex jest ze mną. Niech te niecałe cztery dni miną jak najszybciej, bo nie wiem czy dam radę. W pokoju zrobiło się pusto. Nie ma żadnych jej zdjęć ani laptopa czy innych potrzebnych jej rzeczy, garderoba jest do połowy pusta. Na chwilę obecną jestem pesymistą. W łazience nie mam jej szlafroku ani koszulki nocnej, w której wygląda bardzo seksownie.
-Jestem!- dopiero huk zamykanych drzwi otrzeźwił mój umysł.
-Stary, gdzieś ty był tyle czasu?- zapytałem i położyłem się na łóżku. Brunet natomiast zajął fotel. Kiedyś często Sara na nim przebywała wraz z książką...
-Byłem u Sary- odparł wzruszając ramionami, jakby to była najoczywistszą rzecz na świecie.
-Co?!- krzyknęłam wściekły- Daj sobie z nią spokój! Ostrzegam cię i dobrze radzę!
-Stary, wyluzuj- zaśmiał się, jakby nic się nie wydarzyło- Sara jest fajna i bardzo ja lubię, ale moje serce należy do jej przyjaciółki.
-Przyjaciółki?- zadałem kolejne pytanie wyraźnie zdziwiony- Jakiej?
-Lili- odpowiedział.
-Hmm....- zamyśliłem się. Cała moja złość wyparowała, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki-  To... Jak się trzyma Sara? Żyje?
- Żyje, żyje. Ale z łóżka nie wychodzi- odparł.
-Jak to? Aż tak cierpi?
-Tak. Na grypę żołądkową. Musi leżeć do piątku w łóżku, ale uparta upiera się, że w piątek idzie do pracy- odpowiedział Alex
-Grypa żołądkowa? To gdzie ona teraz jest?
-Mieszka u Lili i Arii. Juliet wyjechała do Francji, dziewczyny całe dnie ciężko pracują, a Sara siedzi sama w łóżku. Więc dotrzymuję jej towarzystwa- chłopak zafascynowany wybierał gry na PlayStation. Mogę się założyć, że potem będziemy grali.
-W łóżku?
-Na łóżku- poprawił się.
-Tylko żebyś ty się nie zaraził. Śpisz ze mną w jednym pokoju- zaśmiałem się, a Alex razem ze mną.
-Spoko luzik. Alexa nigdy nic nie bierze. To Alex bierze- i jak na zawołanie chłopak kichnął.
-Właśnie widzę. To... W co gramy?- zapytałem, a chłopak wskazał mi GTA 5. On potrafi grać w to bez ani jednej przerwy. Ja nie wiem jak on to robi, ponieważ już po 8 godzinach bolą mnie oczy. A brunet siedział w jednej pozycji przez 24 godziny! Jedynie z energetykami oraz pop-cornem, a potem chipsami. Jak on to robi? Yh... Do tego trzeba mieć chyba jakiś dar, którego ja niestety nie posiadam.


                                                 ********Noc********
Godzina 11.00, a ja siedzę na Facebooku i odpisuję na wiadomości fanek. Chcę komuś sprawiać przyjemność w te okrutne dni. Moją uwagę przykuł pewien wpis:

Zapłakana rzucam list do skrzynki, 
Zaczynam nowe życie
Bez ciebie i twojej maszynki. **
Sara Larence opublikowała ten wpis o 8.58. Miałem dziwne wrażenie, że wiersz odnosi się do mnie. Dwie pierwsze linijki rozumiem, ale o co chodzi z tą maszynką do cholery? Maszynka, maszynka, maszynka?? Dziwne... Może przez tą grypę coś jej się z głową stało? Nie, nie mów tak Riker. To twoja była dziewczyna, która może wróci do ciebie. Jeżeli nie zostaniesz ojcem za 8 miesięcy to na pewno wróci...
Głęboko w myślach usnąłem, nawet nie orientując się kiedy.
**Wiersz mojej przyjaciółki ;) Pozdro Oli!!! :3

Ok, ok. Przepraszam, ale na ten rozdział nie miałam weny. Powody:
1. Chcę już następny rozdział, w którym się wszystko wyjaśni. 
2. Ten napisałam dzisiaj dla Suzi. 
3. Bateria w laptopie się rozładowuje
4. Nie mam zbytnio czasu. 
           

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 53




                                  ********Perspektywa Sary********

-Sara...Wstawaj!- krzyknął mi ktoś do ucha. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Nade mną stała Aria.
-Co?- zapytałam i ziewnęłam.
-Obiad jest. Lili zamówiła pizzę. Chodź- odpowiedziała i pociągnęła mnie za rękę.
-Muszę?- jęknęłam. Moja głowa bolała mnie jeszcze bardziej niż przed snem, a do tego brzuch też nie czuł się najlepiej.
-Tak! Niby czemu nie?- zadała pytanie brunetka i wyszłyśmy z pokoju.
-Fatalnie się czuję- odparłam i stanęłam. Zakręciło mi się w głowie.
-Rzeczywiście, nie wyglądasz najlepiej. Ale zjesz i wszystko będzie Dobrze- uśmiechnęła się i skierowałyśmy się do jednego z pomieszczeń. W kuchni, przy blatach, na stołkach barowych siedziała Lili i śmiała się razem z Alexem.
-Częstujcie się- uśmiechnęła się- Sara coś się stało?
-Źle się czuję- odparłam i ugryzłam kęs obiadu. Po chwili pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam.
-Sara?Wszystko ok?!- zapytała zdenerwowana Lili wbiegając do pokoju.
-Nie. Czuję się strasznie- odpowiedziałam ledwo, po czym znowu moja głowa spotkała się z ubikacją.
-Wyglądasz fatalnie. Już dzwonię do lekarza- blondynka wyjęła telefon komórkowy i rozmawiała z kimś. Oparłam się o kafelki i oddychałam ciężko. W tym samym momencie w framudze pojawiła się Aria i podała mi chusteczki.
-Dzięki- odpowiedziałam cicho.
-Lekarz będzie za 15 minut- oznajmiła Lili, a ja ostatkiem sił wstałam.
-Chodźmy do sypialni Sary- zaproponowała brunetka, a my przytaknęłyśmy- Dasz radę iść sama?
-Tak- kiwnęłam twierdząco głową i powoli szłam w stronę mojego pokoju. Kiedy się tam znalazłyśmy od razu położyłam się na łóżku, a blondynka mnie okryła kołdrą. Po chwili pojawił się Alex z kubkiem gorącej herbaty, którą położył na stoliczku nocnym. Chłopak powiedział coś na ucho Lili, która się uśmiechnęła i pocałował ją w policzek, po czym wyszedł.
-Zdrowiej- powiedział, nim zniknął.
-Potrzebujesz czegoś?- zapytała Aria, która usiadła w fotelu naprzeciwko łóżka.
-Trochę mi zimno- mruknęłam, a ona okryła mnie fioletowym, miękkim kocem.  Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi najmłodsza dziewczyna pobiegła otworzyć. Zza ściany słyszałam głosy dwóch osób, a po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Lili oraz młody mężczyzna ubrany w biały kitel.
-Dzień dobry- powiedział uśmiechając się i podszedł do mnie.
-Dzień dobry- odparłam ciszej.
-Co Pani dolega?- zapytał.
-Boli mnie Głowa, brzuch i wymiotowałam dwa razy- odpowiedziałam ponownie.
-Hm... Wydaje mi się, że to grypa żołądkowa, ale nie jestem pewny. Proszę podwinąć bluzkę- powiedział lekarz, a ja wykonałam jego polecenie. Po chwili zbadał moje uszy oraz gardło.
-Tak- dodał po chwili- To grypa żołądkowa. Do piątku nie może się Pani ruszyć z łóżka, wtedy choroba powinna szybko minąć. Do tego zalecam wykupić te leki, one na pewno pomogą- podał mi dwie kartki i wyszedł. Blondynka wzięła ode mnie jedną z kartek i poszła z nim. Zapewne skoczy do najbliższej apteki.
-No to się załatwiłaś stara- skomentowała  brunetka.
-Daj spokój...- jęknęłam- Mogę mieć prośbę?
-Jasne. Mów.
-Przynieś mi tutaj telefon, słuchawki, jakąś książkę... I wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Muszę tu siedzieć do czwartku- powiedziałam.
-O ile będziesz się lepiej czuła. Nie puszczę cię w takim stanie do pracy.
-Cholera...- przeklnęłam pod nosem- Praca! W piątek mam spotkanie z tymi ludźmi. Chcą sobie urządzić dom.
-No to musisz się wykurować- zaśmiała się dziewczyna i położyła na stoliczku wszystko o co ją prosiłam. Potem poszła do swojej sypialni po jakieś książki. Świetnie! Do czwartku muszę leżeć w łóżku. Po prostu mega! Muszę szybko wyzdrowieć, żeby iść w piątek do pracy, spotkać się z tymi ludźmi, pomóc im. 3 dni spędzone w łóżku?! I co ja będę robić?!
-Jestem- nagle drzwi od pokoju otworzyły się i zobaczyłam Arię, obładowaną kilkunastoma książkami.
-Przyniosłaś całą serię?- zapytałam zdziwiona.
-Dwie. Mojej ulubionej autorki, Sary Shepard. To Pretty Little Liars oraz The Lying Game. - odpowiedziała i ułożyła książki w niewielki stosik obok łóżka- A Lili już wróciła i robi ci jakąś zdrową sałatkę i sok z pomarańczy. Podobno bardzo dobry- dodała i, jak na zawołanie, przyszła blondynka z wielką tacą.
-To dla ciebie- oznajmiła i postawiła tacę na specjalnym stoliczku. Od razu wzięłam się za zjedzenie sałatki warzywnej, a potem połknęłam trzy różnokolorowe tabletki, które popiłam pysznym sokiem  owocowym.
-Dzięki- odpowiedziałam przerywając rozmowę dziewczyn.
-Jest już 9.00, więc idź spać. My jutro musimy iść do pracy o 8.00, wcześniej przygotujemy ci śniadanie i tabletki. Może w południe przyjdzie do ciebie Alex, żebyś się nie zanudziła na śmierć- zarządziła, a ja przytaknęłam. Dziewczyny wyszły, a ja ułożyłam się wygodniej i szybko usnęłam...


                                              ********Poranek********
Obudziłam się i czułam się o wiele lepiej. Spojrzałam na zegarek. 9.00, a ktoś dobijał się do drzwi. Szybko wzięłam gumę do żucia, włosy związałam w niedbałego koka i założyłam króciutką koronkową sukienkę bez ramiączek w kolorze krwistej czerwieni. Ktoś ponownie zadzwonił do drzwi. 
-Już!- krzyknęłam bardzo głośno. Pomalowałam oczy eyelinerem, a usta krwistoczerwoną szminką. Wyglądałam sexi i o to chodzi. Muszę się zmienić, a ten styl bardzo mi się podoba. Otworzyłam drzwi,a w nich pojawił się blondyn. Riker. Spojrzał na mnie uwodzicielskim wzrokiem. 
-Nie powinieneś tu przychodzić...- powiedziałam i przygryzłam dolną wargę.
-Czemu nie?- zapytał patrząc na mój biust. 
-Po prostu nie powinieneś- mruknęłam. 
-Nawet nie wiesz jak mnie kusisz- odpowiedział i zaczął mnie namiętnie całować- Tęskniłem za tobą
-Ja za tobą też- odparłam i zaciągnęłam go do mojej sypialni. Chłopak od razu zdarł ze mnie sukienkę i zobaczył koronkową, seksowną bieliznę, co nakręciło go jeszcze bardziej...

Obudziłam się cała spocona i pobiegłam do łazienki, żeby zawitać twarzą w kibelku ponownie. Co za nienormalny sen, ja naprawdę tęsknię za Rikerem. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i przeraziłam się. Miałam podkrążone i zmęczone oczy. Moja twarz przybrała blady odcień. Umyłam zęby i szybko przebrałam się w luźną koszulkę i legginsy. Włosy spięłam w luźnego kucyka i wróciłam do łóżka. Dopiero teraz zauważyłam śniadanie i karteczkę. Zaczęłam konsumować posiłek i jednocześnie czytać list od dziewczyn. Ok, czyli... Do wieczora jestem sama, za dwie godziny przychodzi Alex i zrobi obiad, mam łykać tabletki i wypoczywać. Boże... Nie wytrzymam 3 dni takich jak ten! Znudzona wzięłam pierwszą część książki i zaczęłam ją czytać. Czułam się już lepiej, leki robią swoje.
-Hej- ni stąd, ni zowąd pojawił się Alex. Nawet nie zauważyłam, że minęły już 2 godziny.
-Hej- odparłam uśmiechając się i odłożyłam książkę. Chłopak usiadł na łóżku i westchnął.
-Jak się czujesz?- zapytał.
-Lepiej. A co tam u ciebie?
-Nie najlepiej. Nie mogę znaleźć mieszkania i nie mogę mieszkać tak długo u Lynchów- westchnął.
-No to ja nie wiem co możesz zrobić- odpowiedziałam- A jak tam sprawy między tobą a Lili?- zadałam kolejne pytanie uśmiechając się zaciekawiona.
-Tu jest lepiej- odparł, a ja zaśmiałam się- No więc...
-Opowiadaj!- krzyknęłam.
-Nie przerywaj mi!- krzyknął- No więc... Wczoraj wieczorem przyszedłem do was. Lili mnie zaprosiła. Powiedziała, że ty masz grypę i śpisz, a Aria wyszła na randkę. I ma wolną chatę. No to się zgodziłem i... Byliśmy w jej pokoju i... Zrobiliśmy to.
-Co??!!!!- krzyknęłam zszokowana.
-Tak- chłopak się speszył.
-Nie wierzę! I oficjalnie jesteście razem?
-Tak- przytaknął.
-No to...
-Co?- zapytał zaciekawiony brunet.
-Może...
-No co?- zapytał zaciekawiony.
-Nie przerywaj mi!- krzyknęłam śmiejąc się i walnęłam w niego poduszką.
-Ej!- krzyknął- Widzę, że nasz zdechlak czuję się lepiej!
-No trochę...- przyznałam mu rację- Ale wróćmy do tematu... Może Lili zgodzi się i razem zamieszkacie? Tutaj?
-To dobry pomysł!- przytaknął- Ale znamy się raptem trzy dni.
-Heloł! Po trzech dniach uprawialiście seks! To nie jest normalne!
-Ok, muszę ci coś powiedzieć- powiedział poważnie.
-Co takiego?- zapytałam zaciekawiona.
-Ja i Lili nie znamy się do trzech dni- mruknął.
-Co?!- krzyknęłam zszokowana i zakaszlałam- Jak to?!
-Poznaliśmy się we Francji sześć miesięcy temu. Wczoraj była nasza rocznica. Lili nic wam nie powiedziała, bo to był nasz sekret. Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane- zaśmiał się.
Następna godzina minęła nam na rozmowach, a ja momentalnie zasnęłam...



Krótszy, ale muszę już kończyć!
~~Zmierzchu :* <5

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 52




                                ********Perspektywa Sary********

Que Hay Detras, 
De una lagrima, 
Que Hay Detras, 
De la fragilidad, 
Que Hay Detras, 
Del ultimo adios, 
Que Hay Detras
Cuando acaba el amor
Que Hay Detras....
Nie zdając sobie sprawy zaczęłam śpiewać tą piosenkę, która oznajmiała, że już 5.00 i trzeba wstawać.
-Wstajemy dziewczyny!- krzyknęłam, a one obudziły się.
-Po co się tak drzeć?- jęknęła Lili i wyłączyła budzik.
-Właśnie- przytaknęła Aria i usiadła.
-Nastał nowy dzień!- uśmiechnęłam się i wyjęłam czarną rozkloszowaną sukienkę z białym paskiem w pasie.
-Co ty taka szczęśliwa?- mruknęła Juliet.
-Dzisiaj jest dzień, w którym trzeba dużo zrobić, więc trzeba się na niego pozytywnie przygotować. Pomińmy fakt, że moja przyjaciółka wyjeżdża razem z moim psem- odpowiedziałam uśmiechnięta, a ona nagle wszystko zrozumiały.
-No tak... Sposób Lili. Bycie pozytywną w fatalny dzień- zacytowała Aria. Ja natomiast zniknęłam w łazience, w której zrobiłam wszystkie poranne czynności. Kiedy byłam gotowa założyłam białe koturny i usiadłam na łóżku.
-A tak w ogóle to... Będziemy musiały coś robić w tym mieszkaniu?- zapytałam Arię, która musiała malować się na łóżku, żeby zdążyć. Lili i Juliet okupowały łazienkę.
-Co masz na myśli?- zapytała i zaczęła malować się jej ulubionym eyelinerem.
-No... Malować ściany, przenosić meble, czy coś w ten teges?- zapytałam ponownie.
-Nie- zaśmiała się lekko- Wystarczy tylko się wprowadzić. Wszystko jest gotowe. Mamy nawet zajęte pokoje, to znaczy ty bierzesz pokój Juliet. To nie fair, ponieważ wybrała sobie najfajniejszy. Z ogromnym balkonem z widokiem na ogródek oraz ulicę. Ogólnie w domu każdy ma własną łazienkę. Niestety jest tylko jeden wolny pokój, taki malutki, więc z niego zrobimy wspólną garderobę. Cud, że mamy takie same rozmiary- mówiła brunetka- Jest też nieduży salon i kuchnia. Z resztą przyjedziesz to zobaczysz- uśmiechnęła się i schowała kosmetyki.
-Ok, ja już skończyłam. I tym razem nie jestem ostatnia!- nagle Lili wyszła z łazienki i pokazała nam język. Ma 20 lat, ale czasem zachowuje się jakby miała 2 razy mniej.
-Ok, pospieszmy się. Jeszcze się na samolot spóźnię- oznajmiła ruda wychodząc.
-To nie byłby taki głupi pomysł- stwierdziłam. W ciągłych rozmowach dojechałyśmy taksówką na lotnisko. My chyba zawsze gadamy i mamy tyle tematów. One nigdy się nam nie kończą!
-Przyjedź do nas na Święta- powiedziała nagle Lili, kiedy znalazłyśmy wolne miejsca i czekałyśmy na odprawę Juli.
-Nie mogę. Nie zostawię mamy. Wy przyjedźcie- odpowiedziała dziewczyna.
-My też odpadamy. Lili będzie miała chłopaka, z którym będzie chciała spędzić te święta, Sara też- powiedziała Aria- Poza tym zapewne spędzimy te święta razem, w naszym mieszkanku. Już za niecałe dwa miesiące święta!
-No to...- zamyśliłam się- Na trzy czy cztery dni przed świętami powinno być ok. A w Wigilię wszystko ogarniemy.
-Dobry pomysł!- przytaknęła blondynka, a dwie pozostałe dziewczyny zgodziły się z nią.
-Umowa?- zapytała Juliet.
-Umowa- odparłyśmy chórkiem, po czym zaśmiałyśmy się. To jest taka nasza tradycja z dzieciństwa. -Pasażerowie lotu Los Angeles- Paryż proszeni są na odprawę- w głośnikach usłyszałyśmy kobiecy głos. Nasze miny nie były już wesołe i uśmiechnięte, tylko smutne i przygnębione.
-Żegnajcie chickas- powiedziała, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Żegnaj- odpowiedziałyśmy i przytuliłyśmy się. Mój wzrok był niewyraźny z powodu łez, Lili całkiem płakała, a po policzku Arii poleciała jedna, jedyna łza. Stałyśmy, trzymając się za ręce i odprowadzałyśmy naszą przyjaciółkę wzrokiem. Pod koniec trasy odwróciła się do nas i powiedziała nieme: "Będę tęsknić", a każda z nas odpowiedziała "My też". Kiedy dziewczyna zniknęła z naszego punktu widzenia usiadłyśmy i w oknie patrzyłyśmy jak samolot razem z nią odlatuje w stronę naszej ojczyzny.
-Wracamy do domu?- zapytałam po około 20 minutach.
-Tak, chodźmy- odparła Aria, a my wyszłyśmy w ciszy. I nagle zabrakło tematów do rozmów. Skończyły się. Wyjechały wraz z Juliet Marin. Każda z nas miała burzę w głowie. Nie rozstawałam się pierwszy raz z Juli, więc nie przeżyłam tak tego. Aria trochę bardziej, ale Lili... Ona płakała całą drogę powrotną do domu i nie chciała rozmawiać. Kiedy wróciłyśmy ja i brunetka rozmawiałyśmy, a najmłodsza zamknęła się w łazience.
-Co z nią?- zapytała Aria.
-Drugi raz rozstaje się z przyjaciółką- odpowiedziałam.
-No właśnie. Drugi, nie pierwszy. Twój wyjazd też tak przeżywała- odparła lekko zdenerwowana 22-latka.
-Aria, nie denerwuj się. To Lili. Przecież wiesz, że ona jest bardzo uczuciowa i wrażliwa- powiedziałam i położyłam rękę na ramieniu przyjaciółki.
-Masz rację- westchnęła.
-Ok, chodźmy do naszego mieszkania- nagle z łazienki wyszła blondynka, o której rozmawiałyśmy. W jej oczach nie było już łez, wzięła się w garść. Długo to nie trwało. Raptem 15 minut.
-I taką Lili lubimy- krzyknęłam i przytuliłyśmy się.
-Zostałyśmy we trójkę i razem musimy sobie radzić- dodała Aria.
-Pora podbić nasze mieszkanie!- krzyknęła blondynka.
-Nie, to nie brzmiało dobrze- odparła brunetka, po czym wybuchnęłyśmy śmiechem. Spakowałyśmy wszystkie nasze rzeczy, o których zapomniałyśmy wczoraj i wyszłyśmy. Przy recepcji stał młody chłopak.
-Ciacho- skomentowała Aria, kiedy wychodziłyśmy z windy.
-Więc... Masz kluczyk i bierz go!- powiedziałam i popchnęłam ją lekko. Dziewczyna natomiast poszła do niego ruszając seksownie swoim ciałem. Blondyn nie był w stanie oderwać od niej wzroku.
-Ta-aak?- wyjęczał- W czy-m mogę słu-użyć?
-Oddajemy kluczyk od pokoju. Nasze pomieszkiwanie tutaj musi się niestety zakończyć- odpowiedziała Aria swoim seksownym głosem.
-Poszła na całość- zaśmiałam się do Lili.
-Ta to potrafi, no!- powiedziała- Alex!- krzyknęła, a ja zdziwiona powędrowałam za jej wzrokiem. W otwartych drzwiach stał Alex.
-Ty też idź i bierz go!- powiedziałam jej a ucho, a ona poszła za moją radą. Miło patrzeć jak moje przyjaciółki podrywają fajnych chłopaków. Teraz brakuje mi tylko Rikera, który objąłby mnie, pocałował w czoło i powiedział: "Jesteś niesamowita i za to cię kocham". STOP! Nie możesz o nim myśleć!!! On jest zakazany!! Aria widząc mój smutek na twarzy szybko zapisała coś na kartce i podała chłopakowi, po czym szybko podeszła do mnie.
-Co tam? Widzę, że Lili już podrywa Alexa- powiedziała.
-Chodźmy już do domu- odpowiedziałam monotonnie. W mojej głowie ciągle krążył Riker. Ja już chcę do niego wrócić!! Tak bardzo go kocham, ale nawet nie wiem czy to możliwe. Jeżeli Riker jest ojcem... Załamię się i... Chyba wrócę do Francji. Nic tu po mnie.
-Hej Alex- przywitałam się ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Hej Sara- powiedział nie patrząc na mnie- Wyprowadzacie się?
-Tak, mamy mieszkanie- odpowiedziałam.
-Idę z wami. A co z Ri... A zresztą nieważne- powiedział, jednak zrozumiałam o co mu chodzi. Aria zatrzymała taksówkę i wsiedliśmy do niej. Rozmawialiśmy, a raczej oni rozmawiali na różne tematy. Lili bardzo się napaliła na bruneta, ale... Miłość, cóż poradzisz. Ja się zbytnio nie udzielałam. Przejeżdżaliśmy obok mojego domu. Na tarasie leżała matka. Tak dawno jej nie widziałam. Kilka minut potem zobaczyłam dom Lynchów. Momentalnie zamknęłam oczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że kocham Rikera nad życie. Nie umiem bez niego żyć. Przetrwałam dwa dni, ale już nie mogę. Głowa mnie boli. Nie wiem od czego, ale obstawiam, że od tych myśli. Po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod ogromny blok. Alex zapłacił, a Aria poprowadziła nas. Szłam w ciszy, ponieważ czułam się coraz fatalniej. Lili pokazała mi gdzie jest moja sypialnia, a ja po chwili się tam znalazłam. Odłożyłam walizkę oraz torbę i usiadłam na łóżku. Pokój urządzony był w stylu Juli, ale mamy takie same praktycznie. Najpierw rozpakowałam wszystko oprócz ciuchów. Zza ściany słyszałam głos dziewczyn, więc wiedziałam, że są w garderobie. Kiedy głosy ucichły weszłam tam i rozpakowałam się. Nim się obejrzałam była 3 po południu. Byłam tak zmęczona. Tak strasznie bolała mnie głowa i było mi tak zimno mimo faktu, że było 15 stopni Celsjusza. Kiedy się rozpakowałam wyszłam na balkon. Było tam pięknie. Po dwóch stronach leżaki oraz małe stoliczki. Balustrada ozdobiona była światełkami. Wzięłam koc i położyłam się na leżaku.
Nim się obejrzałam zapadłam w sen...




Hej!! Wiem, że krótki, ale cieszcie się, że jest drugi dzisiaj ;)
Ja chcę spać!!! I tęsknię za Rikerem, a wy?!
~~Zmierzchu :* <5

Rozdział 51



 
                                            ********Perspektywa Sary********

Obudziłam się. Ze wszystkich sił starałam się otworzyć oczu i w końcu się udało.  Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na łóżku w pokoju dziewczyn. Obok leżała nieprzytomna Juliet, a na podłodze Lili. Nie widziałam jedynie Arii.  Podniosłam się i jęknęłam, po czym znowu opadłam. Moja głowa....
-Kac morderca jest bez serca, co?- zapytała uśmiechnięta Aria wchodząc do pokoju.Ach, no tak... Siedziała w łazience.
-No..- wyjęczałam i złapałam się za głowę.
-To dla ciebie- powiedziała i podała mi srebrna tackę. Oparłam się o fotel. Na tacy znajdowały się trzy kanapki, woda, sok oraz trzy tabletki. O razu wzięłam jedną i popiłam wodą. Po chwili zabrałam się za konsumowanie śniadania.
-Dzięki- odparłam- A tak w ogóle.... Która jest godzina?
-10.00. Daję ci pół godziny, żebyś się ogarnęła, bo potem budzę dziewczyny- uśmiechnęła się i zaczęła suszyć włosy. Ja natomiast dokończyłam mój posiłek i wzięłam krótkie, dżinsowe spodenki oraz T-shirt.
-Weź bikini. Później pójdziemy na plażę- oznajmiła Aria i włączyła telewizor. Zgodnie z jej radą, znalazłam w torbie neonowo-żółte bikini i poszłam do łazienki. Weszłam po prysznic i poczułam zimne kropelki wody, które działały uspokajająco na mojego kaca. Po cholerę ja wczoraj piłam?! Razem z... Alexem, tak pamiętam go. I informacje, o których się wczoraj dowiedziałam.  Po krótkim, orzeźwiającym prysznicu ubrałam się i zrobiłam wodoodporny makijaż. Kiedy wyszłam, Aria budziła Juliet, która bez większego problemu wstała.
-Sara, zajmij się Lili. Idę po piwo na kaca- powiedziała Aria i wyszła trzaskając drzwiami. Ją chyba też dopadł, ale nie tak bardzo jak w naszym przypadku.
-Pamiętasz wczorajszą noc?- zapytałam rudej, która zastanawiała się, co na siebie założyć.
-Jasne! A ty?- odpowiedziała.
-Nie- mruknęłam i potrząsnęłam Lili, która nawet nie zareagowała-Lili!- krzyknęłam, a ona jedynie coś mruknęła. Ile ona wypiła?! Potrząsnęłam nią mocniej i wtedy blondynka  otworzyła oczy.
-Moja głowa...- jęknęła.
-Wiem, wiem. Ja też nie czuję się najlepiej- odparłam.
-A ja tak!- krzyknęła Juliet śmiejąc się i weszła do łazienki.
-Co się wczoraj działo? Pamiętam jedynie alkohol i przystojnego bruneta, który przyprowadził cię nieźle nachlaną- powiedziała, a ja zaśmiałam się. W tym samym momencie do pokoju weszła Aria z czterema butelkami.
-Trzymajcie- powiedziała i podała nam napój- na kaca- wyjaśniła widząc zdziwione spojrzenie Lili. Ta od razu wypiła połowę butelki i wzięła się za przygotowane przez brunetkę śniadanie. Ja spakowałam do mojej ulubionej torebki najpotrzebniejsze rzeczy, np. krem, ręczniki, piłka i tak dalej.
-Co ty robisz?- zapytała Lili, która poczuła się o wiele lepiej. Tak jak ja z resztą.
-Idziemy na plażę, kiedy się ogarniecie, więc szybko, szybko!- odpowiedziałam, a blondynka ożywiła się jeszcze bardziej. Szybko znalazła swoje bikini i po chwili dobijała się do drzwi łazienki, gdzie znajdowała się Juliet.
-Ruda! Pospiesz się! Ja chcę iść na plażę!- krzyknęła, a po chwili drzwi otworzyły się.
-Mała uspokój się. Zaraz wychodzimy- odpowiedziała rudowłosa- To dla mnie? Dzięki- odpowiedziała sama do siebie, po czym wzięła łyk piwa.
-Gotowe?- zapytała Aria, która nagle gdzieś zniknęła.
-Jeszcze Lili- oznajmiłam i wyłączyłam Telewizor, po czym weszłam na Instagrama i dodałam nową fotkę.
-Jak zawsze. Ostatnia- mruknęła brunetka i przewróciła oczami, a my zaśmiałyśmy się głośno.
-Gotowa!- krzyknęła nagle blondynka wychodząc z pomieszczenia obok. Zapięłam Tajdze smycz i wzięłam torebkę do ręki.
-Chodźmy, bo muszę wam coś powiedzieć- powiedziała Aria, a my wyszłyśmy i skierowałyśmy się w stronę najbliższej plaży. Było bardzo gorąco, więc liczba osób na plaży też na pewno się zwiększy.
-Ja też muszę wam coś powiedzieć- odpowiedziałam.
-I ja też- przytaknęła Juliet, jednak nie tak wesoło. Hm... Jestem ciekawa, co się stało. Jej ton głosu mówił, że to nie będzie dobra wiadomość.
-No jak wszystkie, to wszystkie- dodała Lili. Po kilku minutach rozmów oraz zabawnych komentarzy doszłyśmy. Ku mojemu zaskoczeniu nie było nikogo. Może to dlatego, że jet to plaża, na której nie ma dużej ilości osób? I nagle to sobie przypomniałam. Dzisiaj jest koncert wszystkich piosenkarzy oraz zespołów mieszkających w Los Angeles. W tym R5. I za darmo.
-Dzisiaj jest ten koncert, o którym każdy tak gadał!- krzyknęła Lili, a my przytaknęłyśmy. Usiadłyśmy blisko brzegu i wyjęłyśmy chipsy oraz inne słodkości. Oraz piwko. Ale z nas alkoholiczki, ale zimne piwko jest najlepsze na kaca!
-Ok, to mówimy o tych ważnych sprawach. Kto pierwszy?- zapytała Juliet.
-Ty, Sara. Opowiadaj- powiedziała Aria, a dwie inne dziewczyny zgodziły się.
-Ok, więc wczoraj na imprezie poznałam chłopaka. Alexa. Na chwilę obecną mieszka u Lynchów i dzięki temu... Dowiedziałam się co nieco na temat, który mnie męczy- zaczęłam opowiadać, a dziewczyny uważnie mnie słuchały- I... To tyle. Teraz tylko trzeba czekać do piątku.
-Wow.- skomentowała brunetka- Denerwujesz się?
-Szczerze? Nie, staram się o tym nie myśleć- odpowiedziałam- Ok, to... Pora na Juliet! Co cię tak trapi, co?
-Zauważyłaś?- zapytała retorycznie- Ok, zamierzałam wam powiedzieć wczoraj, ale nie było odpowiedniej okazji. Teraz się nadarzyła. Wczoraj rano zadzwonił do mnie lekarz mamy. Jej stan się bardzo pogorszył i muszę jechać do Francji. Na zawsze- ostatnie słowa podkreśliła, a my byłyśmy jak zamurowane.
-Co?- zapytałam jako pierwsza- Ale kiedy wyjeżdżasz?
-Miałam w sobotę rano, ale... Dzisiaj dostałam SMSa od lekarza mamy i muszę wyjechać jak najszybciej. Kupiłam bilet na jutro rano.
-Wyjeżdżasz?- zapytała retorycznie Lili, a w jej niebieskich jak morze oczach pojawiły się łzy.
-Wiesz... To było do przewidzenia. Wiedziałam, że będę musiała wrócić. Nie wiedziałam jednak, że nastąpi to tak szybko- odpowiedziała ruda, a my przytuliłyśmy się- Skoro ja muszę was opuścić... Przekazuję Sarze moje zlecenie do dekorowania!- krzyknęła , a ja zaśmiałam się przez łzy- Ok, zmieńmy temat. Aria, co to za wiadomość?
-Jutro się wprowadzamy!- krzyknęła Aria- Ale...
-Co?- zapytała zdziwiona Lili.
-Skoro Juliet musi  wyjechać i nas opuścić, to nie będzie z nami mieszkała. Skoro nie będzie z nami mieszkała, to jeden pokój będzie wolny. Skoro jeden pokój będzie wolny, to...- spojrzała na mnie znacząco, a ja prawie niezauważalnie kiwnęłam głową-... Sara mieszka z nami! I wprowadzamy się jutro, więc czeka nas ciężka robota!
-Jej!- pisnęła blondynka i klasnęła w dłonie.
-Lili, a ty co? Twoja wiadomość?- zapytała ruda zaciekawiona.
-Aaa... No tak! Tylko moja historia też jest taka trochę długa- zachichotała. Co za wariatka-  No to tak... Pod koniec wczorajszej, a raczej dzisiejszej imprezy podszedł do mnie pewien brunet razem z nieźle nachlaną Sarą. No i we trójkę poszliśmy do hotelu i odstawiłam Sarę, która zaraz walnęła na łóżko i usnęła. Zeszłam jeszcze na chwilę, ponieważ Alex na mnie czekał. Usiedliśmy obok recepcji i gadaliśmy do 3.30. Dałam mu mój numer telefonu i w ogóle. Strasznie mi się spodobał. Potem zaszłam do barku i wzięłam wódkę. Wypiłam ją do połowy razem z colą na podłodze, a potem usłyszałam wrzaski Sary...- powiedziała, a my zaniemówiłyśmy.
-Serio?!- zapytałam, a ona przytaknęła- W takim razie... Co z Garrettem?
-Hm...- jej dobry humor i uśmiech na twarzy momentalnie wyparował- Muszę z nim zerwać. Czekajcie, napiszę do niego SMSa teraz i pozbędę się problemu.
-Czekaj, czekaj...- powiedziała Aria- Ale tak przez SMSa? Przecież ty nienawidzisz tego.
-No, ale jak?- zapytała i wyciągnęła telefon- Nie mam innego wyboru. Dzieli nas tysiące kilometrów, więc od ponad dwóch miesięcy kontaktujemy się tylko w taki sposób- dodała, a my przytaknęłyśmy. W ciszy patrzyłyśmy na blondynkę, która pisała wiadomość. Po chwili skończyła i schowała telefon do mojej torebki.
-Może pójdziemy pograć w siatkówkę wodną?- zaproponowałam i wyjęłam nową Mikasę.
-Ale zimna!- krzyknęła Liliana wskakując do wody.  Wybuchnęłyśmy śmiechem i poszłyśmy w jej ślady. Tajga chyba nawet nie poczuła tego chłodu, tylko napiła się wody, jednak po chwili ją wypluła. Chyba była troszkę za słona.
-Ja i Sara, kontra Juliet i Arię- krzyknęła Lili i po chwili wkroczyłyśmy do gry.
Po około godzinie gra nam się znudziła, więc w tych samych grupach, rozpoczęłyśmy bitwę na wodę.
-Juliet?- zapytałam podpływając do niej.
-No?
-Skoro ty mi dałaś zlecenia, ja też muszę ci coś dać w zamian- powiedziałam, a ona spojrzała na mnie zdziwiona- Oddaję ci Tajgę. Wytresujesz ją na mądrego psa i ona też będzie pomagała twojej mamie. Ja jej nie potrzebuję. Wiem, że to prezent od Rikera, ale to ty potrzebujesz przyjaciółki, która zawsze będzie przy tobie i nigdy cię nie opuści. A Tajga to cała nasz trójka w jednym. Ma zmienne humorki i jest szalona jak Lili, jest jednocześnie bardzo mądra i dużo rozumie jak Aria oraz zawsze cię wysłucha i ci pomoże jak ja- dokończyłam, po czym przytuliłyśmy się. Po chwili dołączyły do nas Aria i Lili.
-Wszystko słyszałyśmy- szepnęła Aria, a my zaśmiałyśmy się cicho.
-Dziękuję- powiedziała rudowłosa dziewczyna.
Po trzech godzinach spędzonych na plaży postanowiłyśmy iść na pizzę. Potem jeszcze Juliet musiała się  spakować, więc nasz budżet czasowy był ograniczony.


                                               ********Wieczór********
Nim się zorientowałam leżałam na rozkładanym fotelu i powoli usypiałam. Dziewczyny też już położyły się spać. Jest 11.00, a ja jestem strasznie zmęczona. W ciągu tego weekendu tak wiele się wydarzyło! Będę mieszkać z dziewczynami, Juliet wyjeżdża, oddaję Tajgę, mam zlecenie, nie mam chłopaka (jak na razie). Zanim przyjechałam do Ameryki wiodłam spokojne, ciche życie. Ten wyjazd wywrócił mój spokój do Góry nogami. Codziennie coś się dzieje! Tyle dobrego mnie spotkało, ale jednocześnie złego. Jutro znowu muszę iść do lekarza na tą rehabilitację. Mój lekarz ma jakąś nową wiadomość, która może mi pomóc. Już chcę wiedzieć coś na ten temat. Z tego co mówił ogarnęłam, że jest nowa opcja usunięcie choroby!! Jeszcze jutro wstajemy o 5.00, ponieważ  o 6.00 Juliet ma samolot. Na szczęście może wejść z psem. Chcę żeby jutrzejszy dzień minął, ponieważ będzie on ciężki i zakręcony.
Pogrążona w myślach i marzeniach usnęłam...




Kolejny dzień, kolejny rozdział! A co mi tam! W moich wakacyjnych zadaniach jest takie jedno zadanie:
Napisać bloga do 100. rozdziału. Nie wiem jak to zrobię, ale trudno. Do końca wakacji muszę dać radę!!!! Rozdział pisany z powodu brzydkiej pogody ;) A tak na serio to od rana myślałam co by tu dać i uznałam, że muszę usunąć jedną przyjaciółkę. Im mniej ty lepiej, ponieważ nie będziecie się tak mylić i w ogóle. A reszta przyjaciółek zostaje. W najbliższych rozdziałach nie będzie Lynchów, tylko Alex <5 I niedługo zaktualizuję bohaterów ;)
BESOS :****
~~Zmierzchu <5 :*

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 50




                                           *********Perspektywa Sary********

-Długo jeszcze?- jęknęłam po raz kolejny. Siedziałam w łazience, a Lili mnie malowała, ponieważ, jak ona uznała: muszę wyglądać perfekcyjnie!. Maskara! Siedzę tu od godziny, a ona nakłada puder, podkład, tusz, eyeliner... To na pewno nie jest mój codzienny makijaż. I nawet nie mogłam otworzyć oczu! Byłam strasznie zirytowana, ale dziewczyna robiła to w słusznej sprawie. Muszę wyglądać świetnie, żeby Riker nie myślał, że jestem załamana. Byłam. Przez pół dnia płakałam, ale się w porę ogarnęłam. Jeszcze o nim myślę, jednak dziewczyny odwodzą mnie od niego. Dzisiaj byłyśmy na mega zakupach! Juliet wybrała dla mnie różową sukienkę bez ramiączek, Aria czarne wysokie szpilki z kokardkami (kiedyś Rocky zepsuł mi podobne), a Lili dodatki i oczywiście bieliznę, bo: może spotkasz się z Rikerem sam na sam, a nikt nie ma czerwonego pojęcia jak to się skończy. Ona jest tak irytującym osobnikiem, ale kocham ją jak własną siostrę.
-Kiedy macie zamiar przeprowadzić się do tego nowego mieszkania?- zapytałam.
-Jeszcze nie wiemy- odpowiedziała Aria, która czesała włosy.
-Najpierw musimy podpisać umowę, a gościu wyjechał z kraju z rodziną. Na wakacje- dodała Juliet. Ona natomiast była już gotowa. Sprytna jest. Pierwsza zajęła łazienkę, a makijaż zrobiła w pokoju. Ja tak nie mogła, ponieważ dziewczyny mnie starannie przygotowywały i nie mógł zaistnieć żaden błąd. Perfekcjonistki.
-A kiedy wraca?- zapytałam ponownie i kichnęłam. Za dużo makijażu nie służy mi.
-Na zdrowie. Podobno za tydzień, ale wcześniej mówił, że tydzień temu. Te wakacje ciągle sobie przedłuża- odpowiedziała Lili i nagle zadzwonił jej telefon.
-Aria zajmiesz się fryzurą Sary? To pilne- odpowiedziała i przyłożyła telefon do ucha. Brunetka natomiast przyszła do mnie i lekko czesała moje włosy.
-Będziesz wyglądała jak księżniczka z XXI wieku- szepnęła mi na ucho, żeby nie przeszkadzać przyjaciółce.
-To dobrze czy źle?- zapytałam chichocząc.
-Nie wiem. Tak stwierdziła Juliet- odpowiedziała dziewczyna i wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Sara! Nie!- krzyknęła nagle Lili- Nie możesz się śmiać! Twój perfekcyjny makijaż musi przyzwyczaić się do twojej twarzy!
-Ok, ok. Lili luz- odpowiedziałam.
-A tak w ogóle to nie wiecie kto dzwonił!- krzyknęła, a jej ton głosu momentalnie się zmienił. Szalona wariatka. Mimowolnie przewróciłam oczami.
-Twój chłopak?
-Nie!
-Producent muzyczny?
-Nie!
-Twój psychiatra? Zabiorą cię do psychiatryka?- zapytałam, a wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Nie! Mam zlecenie!- krzyknęła i klasnęła w dłonie blondynka.
-Super! Teraz została tylko Sara- odpowiedziała Aria- Fryzura gotowa.
-Wow- powiedziała zszokowana Juliet- Ty to masz talent.
-Ok, możesz otworzyć oczy. I Juliet ma rację- przyznała Lili, a ja zgodnie z jej zaleceniem otworzyłam oczy. Popatrzyłam w lusterko i nie uwierzyłam. To byłam ja?! Wyglądałam prześlicznie! Miałam makijaż, ale ni był on mocny, jak wcześniej się spodziewałam. To znaczy był bardzo mocny, ale nie miałam ton kosmetyków na twarzy. Włosy związane miałam w kłosa przechodzącego przez całą część Głowy, a kilka kosmyków oplatało moją twarz. W moich blond włosach, Aria dodała jeszcze czarną kokardkę. W uszach miałam duże czarne kolczyki w kształcie serca, które trzymały się na łańcuszku.
-Wow- wykrztusiłam tylko- Dziewczyny jesteście niezwykłe!- krzyknęłam i przytuliłam je.
-Uwaga na makijaż!- krzyknęła Lili, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Czyli co?! Idziemy na melanż?!- krzyknęła Juliet.
-Idziemy!- krzyknęłyśmy chórkiem i w szampańskich nastrojach szłyśmy w domu Lynchów. Obstawiam, że te "bezalkoholowe drinki" miały w sobie dużo alkoholu. Ale trudno. To nieważne. Ważne, że mi pomogły. Nim się obejrzałyśmy byłyśmy przed ich domem. Przed Jego domem.
-Masz- szepnęła Aria i podała mi jej ulubioną piersiówkę. Wypiłam łyk. Spory łyk. Momentalnie się rozluźniłam, jak za pomocą magicznej różdżki. A raczej napoju.
-Dzięki- odpowiedziałam i weszłyśmy. Impreza trwała w najlepsze. Ups... Spóźniłyśmy się pół godziny. Nie widziałam Rikera, ale nie przeszkadzał mi ten fakt. Od razu zaczęłyśmy tańczyć i śmiać się. Wódka lekko namieszała mi w Głowie, ale zauważyłam, że nie tylko mi. Lili już mówiła niezrozumiale. Albo tylko ja odnosiłam takie wrażenie.
-Widziałaś Rikera?- krzyknęła mi do ucha Lili, żeby przekrzyczeć muzykę.
-Nie!- odpowiedziałam równie głośno.
-To go szukaj!- powiedziała i popchnęła mnie. Wpadłam na jakiegoś bruneta.
-Przepraszam- powiedziałam.
-Spoko. Zatańczymy?- zapytał nieznajomy, a ja się zgodziłam.  Tańczyliśmy w rytm muzyki. Ruchliwej muzyki. Kątem oka zauważyłam, że Ryland jest DJem. No tak. Chłopak jest w swoim żywiole. Ciekawe gdzie  reszta Lynchów?
-Jak masz na imię?- zapytał poznany mi kilkanaście minut temu chłopak.
-Sara, a ty?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Alex- odpowiedział.
-Jesteś stąd? Nigdy cię tutaj nie widziałam- zadałam kolejne pytanie.
-Nie, jestem z Nowego Yorku. Zatrzymałem się u Lynchów na kilka dni. Przyjechałem dzisiaj, specjalnie na imprezę Rikera- powiedział Alex- A ty? Skądś się tu wzięłaś?
-Jestem dziewczyną albo byłą dziewczyną Rikera - powiedziałam, a on spojrzał na mnie wielkimi oczami.
-Sara?! To ty?! Blondasek dzisiaj o tobie gadał przez dobre 3 godziny. Nawet nie byłem w stanie go słuchać- jęknął przypominając sobie tamtą chwilę, a ja zaśmiałam się.
-Idę się czegoś napić- powiedziałam i poszłam na baru. Barman nalał mi mojego ulubionego, mega mocnego drinka. Jak szaleć to na całego.
-Zdrowie. Obyście wrócili do siebie- powiedział Alex, który pojawił się ni stąd, ni zowąd.
-Zdrowie- przytaknęłam podnosząc kieliszek i wypiłam całą jego zawartość duszkiem.  Potem wypiliśmy jeszcze dwa takie drinki i wróciliśmy na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka, więc brunet oplótł swoje dłonie na moich biodrach, a ja moje na jego szyi.
-Riker bardzo cierpi- zaczął nagle.
-Ja też cierpiałam. Ale uświadomiłam sobie, że to nie ma sensu- odpowiedziałam. Kątem oka dostrzegłam blondyna, który w dłoni trzymał kieliszek i obserwował mnie. To znaczy nas. Wiedziałam, że mu się to nie spodobało, jednak nie miałam innego wyboru. Wcześniej słuchałam się rozsądku, to teraz pora na serce. Poza tym, po alkoholu zdrowy rozsądek umiera bądź zapada w głęboki sen. A potem przychodzi i nazywa się kac.
-Wróć do niego- namawiał mnie.
-Chcę, ale nie mogę- powiedziałam- A co jeśli on mnie zdradził?! Nie wybaczam zdrad. Może ty coś wiesz? Powiesz mi?
-Wiem, że tamta dziewczyna jest w ciąży. Riker natomiast nie jest pewny czy z nią spał czy nie. Możliwe, że wydarzyło to się pod koniec trasy koncertowej, w Portugalii. Upił się z Rockym, a potem obudził się w motelu. Ale... Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Jestem pewien, że Riker choćby sobie przypomniał- opowiedział, a mi prawie wyleciały gałki oczne z orbit.
-Nie wierzę- powiedziałam zszokowana.
-Ja też nie, ale na mój gust tamta szmata kłamie. Znam wiele sposobów na przypomnienie sobie co się kiedyś stało, kiedy było się pijanym i pomagałem Rikerowi. Rzeczywiście, chłopak przypomniał sobie parę szczegółów, ale żadne wspomnienie nie było związane z tą Mag, czy jakoś tam- odpowiedział. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle. Ale... Chyba dobrze. Mam nadzieję, że mój sexi blondyn nie spał z nią, bo... To może zniszczyć nasz związek, który na chwilę obecną jest na krawędzi. Nad przepaścią. Po kilku przegadanych i przetańczonych piosenkach, ja i Alex znowu zawitaliśmy miejsce przy barze i piliśmy. Kątem oka zauważyłam Lili, która kogoś wyrwała. Nie spodoba to się Garrettowi. Aria siedziała na kanapie i piła razem z Juliet. One też nie były trzeźwe, chociaż może... Obstawiam, że Aria nie piła dużo. Jeszcze. Niespodziewanie nasze spojrzenia się skrzyżowały i ona wiedziała wszystko. Kiwnęła prawie niezauważalnie głową, a ja wysłałam jej wdzięczne spojrzenie. Na tej imprezce to Aria będzie tą trzeźwą, która będzie musiała zbierać nas z podłogi. Rozejrzałam si dalej i zobaczyłam Rydellinton tańczących i całujących się. Ellington Lee Ratliff wkładał blondynce rękę pod bluzkę. Będę musiała z nimi porozmawiać. A tak w ogóle to...  Yh... Niech pójdą zrobić to, gdzieś indziej. Przynajmniej ja nie chcę na to patrzeć. I nagle... Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Moje i Jego. Stał z boku i rozmawiał z Rockym. Jego czekoladowe oczy były przepełnione żalem i rozpaczą. Chyba nawet wiem co spowodowało te emocje. A raczej kto, bo wydaje mi się, że to ja. Jego usta powiedziały bezgłośne:Wybacz mi, a ja odpowiedziałam coś innego i znacznie dłuższego. Kocham Cię, ale nie mogę. Przez chwilę bałam się, że chłopak tego nie rozszyfruje, ale udało mu się.
-Idziemy tańczyć?- zapytał Alex budząc mnie z transu. Popatrzył w obiekt, w który ja patrzyłam. Westchnął- Ja wiem, że go kochasz i nie jesteś w Stanie bez niego żyć, ale przeżyj tydzień- dodał po chwili.
-A co jest za tydzień?- zapytałam, a raczej wybełkotałam zdziwiona i zmarszczyłam czoło.
-Riker odbiera wyniki na ojcostwo- odpowiedział.
-To... Można to zrobić tak wcześnie?- zapytałam. Ta wiadomość wytrzeźwiła trochę mój mózg.
-Tak, Riker wczoraj załatwił wszystko. Bardzo się stara, żeby do ciebie wrócić- powiedział i uśmiechnął się smutno chłopak.
-Ta... Wiem. Ale najważniejsze okaże się za tydzień- odpowiedziałam i wypiłam kolejnego drinka- Aaa... Mag cos wie?- w moim mózgu było coraz więcej alkoholu i wiedziałam, że dłużej tak ni pociągnę.
-Nie. Riker uznał, że tak lepiej. Jeszcze by podrobiła wyniki czy coś- powiedział Alex i wypił drinka. Chłopak był już nieźle wstawiony. Tak jak ja z resztą.
-No to.... W jaki sposób to się odbędzie?- zapytałam i wypiłam dwa drinki na jednym tchem.
-Ona idzie do ginekola, a tam zrobi jej doktorek badania. Ona nawet się nie kapnie, kiedy wsystko wyjdzie na jaw- wybełkotał.
-No to świtnie!- uśmiechnęłam się- A teraz... Chodźmy się bawić!- krzyknęłam i razem poszliśmy na parkiet, by szaleć.
-Masz racja- przyznał.

To były ostatnie słowa, jakie zapamiętałam na tamtej imprezie. Zbyt dużo alkoholu wlało mi się do głowy...



Dzisiaj też!! Heuheuheuheu! AR JU HEPPY?! BIKOS AJ EM!! Imprezka!! Melanżyk. Ja tam byłam! W postaci Lili. Stworzyłam ją odwzorowując siebie! Szalona, zawsze wesoła. Normalnie ja!
~~Zmierzchu :* <5

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 49







                                                  ********Perspektywa Rikera********

Właśnie skończyłem pomagać Rossiakowi naprawić samochód. Próbowałem nie myśleć o tej wariatce. Cholera! Przecież jestem niewinny! Ale i tak nikt mi nie uwierzy. Zrezygnowany poszedłem do kuchni i napiłem się wody. Chciałem iść i porozmawiać z Sarą, która prawdopodobnie siedziała z Rydel. Albo siedziała w naszym pokoju.Chcąc, nie chcąc wybrałem numer do Maggie, który kiedyś mi podała i przeszedłem w zaciszne miejsce, czyli do ogrodu. Usiadłem wygodnie na fotelu i słuchałem wesołej muzyki. Po kilku sygnałach księżniczka raczyła odebrać.
-Riker! Tak się cieszę, że dzwonisz!- usłyszałem pisk w słuchawce i przewróciłem oczami.
-Musimy się spotkać- warknąłem bez owijania w bawełnę.
-Randka?! Świetnie!- krzyknęła dziewczyna.
-To nie jest randka. Musimy porozmawiać- odpowiedziałem.
-Ok! W takim razie za 30 minut w Kassi!- odpowiedziała, a ja przytaknąłem i rozłączyłem się.
Wstałem i poszedłem do pokoju. Nie chciałem tam zaglądać, ale musiałem. Byłem pewien, że tam jest Sara, ponieważ na schodach zauważyłem Rydel i Ella siedzących razem na kanapie i przytulających się. Fajnie, że chociaż  im się układa. Wszedłem do pokoju i zdziwiłem się. Sary nie ma. Może jest w łazience lub garderobie. I wtedy stanąłem jak wmurowany. Wszystkie rzeczy Sary zniknęły. Nie, nie, nie, nie, nie! TO NIEMOŻLIWE! Sara się... wyprowadziła?!!! Tajgi też nie ma! NIE! Załamany usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłonie. Po moich policzkach pociekły gorzkie łzy. To nie jet możliwe, to nie może być prawda! Ja ją tak kocham! Po kilku minutach postanowiłem się zebrać. Kiedy tylko przyjdą wyniki Maggie, Sara do mnie wróci. Przecież to nie jest prawda.  Zaglądając do szafki po chusteczki, zauważyłem kartkę na półce nocnej. Zaciekawiony wziąłem  ją i przeczytałem. Salvame... Tylko co to znaczy?!  Czemu ja nie znam j. hiszpańskiego? Czasami denerwuje mnie fakt, że moja ukochana studiowała dwa kierunki w tym samym czasie. Dekorowanie wnętrz oraz filologia hiszpańska.  Wstałem i włączyłem laptopa. W wyszukiwarkę wpisałem słowo i po chwili zorientowałem się, że to słowo-klucz. Ja i Sara czasem się takimi posługujemy. Ogólnie to tytuł piosenki zespołu RBD. Sara bardzo go lubi, jednak on już nie istnieje. (POLECAM ZESPÓŁ!!!!!~~Zmierzchu :* <5) To znaczy- Uratuj. Po przeczytaniu całej piosenki byłem pewny, że Sara nie zrobiła tego z własnej woli. Jej serce tu zostało, rozum odszedł. Czyli... Dziewczyna zrobiła to, ponieważ jej cholernie odpowiedzialny rozsądek jej tak podpowiedział. Nie wszystko stracone. Po obejrzeniu teledysku przypomniałem sobie, że jestem umówiony. Na szczęście do Kassi miałem blisko. Raptem 100 metrów. Zajrzałem do łazienki, w której zrobiło się pusto. Blondynka zabrała wszystko, zaczynając od ubrań, przez kosmetyki i kończąc na najmniejszej drobnostce. Przejrzałem się w lustrze, po czym wyszedłem z domu. Nikogo nie widziałem. Dla nich jest to zapewne zwykły dzień. Skierowałem si,ę do restauracji, jednak tam nie zauważyłem pewnej dziewczyny. Usiadłem przy stoliku, oddalonym od innych. Jeszcze spotkam dziennikarzy, a to dopiero byłaby katastrofa.  Zamówiłem mocną kawę i czekałem. W słowach dźwięczały mi słowa mojej dziewczyny, które dopiero teraz zrozumiałem. Otóż... Po wyjściu z samochody, przed domem mruknęła ona:
-Będzie tak, jakbyśmy się nigdy nie poznali- Na początku myślałem, że po prostu skądś je zna. Z resztą ja też skądś je kojarzę. Teraz to zrozumiałem. Żadnych jej rzeczy, tylko krótki liścik.
-Halo?!- usłyszałem głos zza mojej osłony w głowie. Maggie przyszła.
-Cześć Maggie!- powiedziałem kulturalnie.
-Hej, Riker- uśmiechnęła się i usiadła- O czym chciałeś porozmawiać?
-O twojej rzekomej ciąży- odpowiedziałem bez owijania w bawełnę. Naprawdę nie miałem ochoty na rozmowę z nią, jednak musiałem to zrobić, żeby Sara szybko do mnie wróciła. Jedyne czego pragnąłem to  moja dziewczyna leżąca  obok mnie na naszym łóżku, a obok dwa kubki gorącej czekolady. To jedno da się załatwić, drugie raczej nie.
-Rzekomej?- zapytała i otworzyła szeroko oczy. Wyglądała jak jedna z typowych barbie- Jakiej rzekomej?! Ona jest prawdziwa! Jestem w 5 tygodniu ciąży!
-Jakoś ci nie wierzę- odpowiedziałem- Masz jakieś dokumenty czy coś?
-Tak!- krzyknęła i sięgnęła do torebki. Po chwili wyciągnęła z niej dużą, lekko żółtą kopertę- Właśnie wróciłam od ginekologa! Wszystko jest potwierdzone. Riker, będziemy mieli dziecko!- westchnąłem. Przecież ja nawet z nią nie spałem! Mimo wszystko wyciągnąłem kartkę z koperty i przeczytałem ją. To prawda. Maggie jest w ciąży. Ale na pewno nie ze mną.
-Dziewczyno, ogarnij się! Noże i jesteś w ciąży, ale nie ze mną! Nawet nie spaliśmy ze  sobą!- krzyknąłem cicho zdenerwowany. Nie chciałem zwracać na nas uwagę innych osób, znajdujących się w restauracji.
-Jak to nie?- zapytała zszokowana- Jak to nie?! Nie pamiętasz tego?! Jak możesz mnie tak ranić? Nie pamiętasz jak się spotkaliśmy? Pomogłam ci!- powiedziała, a w jej oczach pojawiły się małe łzy. Ok, to nie jest normalne. Teraz to przesadza.
-O co ci chodzi?! Jesteś wariatką! Powinni cię zamknąć do psychiatryka!- powiedziałem trochę bardzo, bardziej zdenerwowany.
-Nie pamiętasz tego?!- powtórzyła brunetka- Dobrze! Opowiem ci o tym! Przypomnę! Może wtedy powrócą do ciebie najcudowniejsze wspomnienia!- dodała. Już chciałem odpowiedzieć, że najcudowniejsze wspomnienia są z Sarą, jednak zrezygnowałem. Nie chciałem jej jeszcze bardziej denerwować. Sam byłem wściekły na tą psychopatkę. Wypiłem łyk czarnej, gorzkiej jak mój nastrój kawy i uspokoiłem się lekko. Wdech i wydech. Tak,  Riker. To pomaga, a ty się uspokój. Postanowiłem jej słuchać.
-Mów w takim razie- wycedziłem przez zęby.
-5 tygodni temu byliście w Portugalii- ok, to się zgadza. W myślach obliczyłem sobie, kiedy, gdzie, co i jak- Ja też tam byłam. Poproszono mnie o komentowanie meczu piłki ręcznej. Po tym jak to zrobiłam, postanowiłam iść do klubu. Ty też tam byłeś. Z Rockym, jednak po pewnym czasie on wyszedł, a ty zostałeś sam- mówiła, a ja nie wierzyłem w to. To prawda. Poszedłem z Rockym na piwo, bo oficjalnie chodzi z Alexą. Ma to ogłosić niedługo, a mi powiedział z braterskiej miłości- Podeszłam do ciebie, a ty zacząłeś ze mną flirtować. Byłeś trochę pijany, ale nie przeszkadzało mi to. Po jakiejś godzinie postanowiliśmy iść do motelu. Chyba wiesz co było dalej. Ja wyszłam, a ty usnąłeś. Napisałam za ciebie SMSa do Rockiego, żeby po ciebie przyjechał. Błagałeś, żebym nie mówiła nikomu, a ja się zgodziłam, bo było mi z tobą tak dobrze. A potem uświadomiłam sobie, że jestem w ciąży- wściekły wyszedłem z restauracji bez słowa.

To może być prawda. Możliwe, że Maggie nosi moje dziecko...

                       ********Perspektywa Sary********

Obudziły mnie głosy. Czyjeś głosy. Leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam cztery dziewczyny siedzące na łóżkach. Po chwili wydarzenia z wczoraj wróciły do mnie niczym magnez. Ale.. Wcale nie chciało mi się płakać. Wczoraj wylałam ich dużo, za dużo.
-Sara!- krzyknęła Lili przerywając rozmowy oraz zwracając na mnie uwagę reszty dziewczyn. Dopiero teraz zorientowałam się, że jest tutaj Rydel.
-Jak się czujesz?- zapytała Juliet.
-Nie najlepiej, nie najgorzej- westchnęłam i usiadłam- Poda mi ktoś coś do picia?- zapytałam, a Aria wstała i podała mi butelkę wody truskawkowej. Ciągle wiedzą, że nie lubię zwykłej wody. Ona nie ma żadnego smaku.
-Dziewczyno, spałaś 15 godzin- stwierdziła Aria.
-I dobrze- odpowiedziała Delly- W takich sytuacjach sen jest najlepszy.
-Właśnie- odpowiedziałam- I picie.
-Czemu picie?- zapytała nieogarnięta Liliana.
-Żeby się nie odwodnić. A teraz przepraszam dziewczyny, ale muszę się ogarnąć- dodałam, a one przytaknęły. Wzięłam pierwsze, lepsze ubrania i  weszłam do łazienki i spojrzałam na siebie odbitą w lusterku. Cholera! Wyglądam jak upiór, dosłownie. Rozmazany tusz, eyeliner, cienie. Maskara. Pożyczyłam waciki i płyn do demakijażu i wyglądałam lepiej. Wskoczyłam pod prysznic i moje ciało oblała fala ciepłej wody. Nareszcie, cisza i spokój. Po wyjściu z kabiny wysuszyłam się i założyłam podarte dżinsy oraz luźny T-shirt. Włosy spięłam w kucyka, zostawiając kilka krótszych kosmyków. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam.
-Świetnie wyglądasz- skomentowała ruda, czyli Juliet.
-Właśnie- dodała Lili.
-Nie czuję się już tak źle- odpowiedziałam- Delly, co cię sprowadza do mojego nowego, aktualnego domu?
-No to... Po pierwsze chciałam się dowiedzieć jak się czujesz- odpowiedziała- Ale patrząc na ciebie, wydaje mi się, że dobrze. I po drugie... Chcę ci to wręczyć- dodała i podała mi małą kopertę. Z zaciekawieniem wyjęłam ją i przeczytałam. Zaproszenie na urodziny Rikera i Rockiego. Przygryzłam wargę ze zdenerwowaniem.
-Jeśli nie chcesz przyjść, nie musisz- powiedziała zawiedziona Delly.
-Przyjdę- powiedziałam z pewnością w głosie.
-Świetnie!- krzyknęły dziewczyny- My też będziemy!
-No to... Pora na... Zakupy!- krzyknęła Lili, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Ok, dziewczyny. Ja się muszę zbierać- powiedziała Rydel i wstała.
-Poczekaj chwilę. Mam pytanie- powiedziałam, a ona usiadła- Co... Z Rikerem?
-Wczoraj wyszedł i jeszcze nie wrócił- westchnęła blondynka- Ale napisał smsa, że będzie wieczorem. A teraz naprawdę muszę lecieć. Paa!
-Pa!- odpowiedziałyśmy chórkiem.
-Co chcecie na śniadanie?- zapytała Aria, a w ręku trzymała telefon stacjonarny.
Wcale mnie nie denerwowała myśl o spotkaniu Rikera...



Dzięki Suzi, jest dzisiaj rozdział! Co za niecierpliwy gówniarz ;)! 
~~Zmierzchu :* <5
KONKURS!!!!!!!
Z jakiego filmu ( i części) jest ten cytat:
Będzie tak jakbyśmy nigdy się nie poznali....
Nagroda---> NIESPODZIANKA!!!!!!ALE FAJNA!!
Czas trwania---> do końca roku szkolnego ;) 
Odpowiedzi piszcie w komentarzach!
Kto pierwszy ten lepszy! Są 3 miejsca i każda osoba dostaje nagrodę!!

wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 48




Strasznie ciekawscy jesteście, a zwłaszcza ty, Suzi ;)
                                            ********Perspektywa Sary********

-Hm...- zamyśliłam się lekko, a każdy na mnie spoglądał- To na pewno jakiś fotomontaż. Ufam Rikerowi bezgranicznie i wiem, że nie zdradził mnie-uśmiechnęłam się lekko, a Riker ścisnął mocniej moją dłoń. Oddałam uścisk.
-Skoro tak uważasz- warknęła zła prowadząca-To już koniec naszego spotkania! Zapraszamy w kolejny piątek, a na tych fotelach zagoszczą: Justin Bieber oraz Selena Gomez! Dziękujemy za oglądalność!- wstałam z fotela. Nareszcie koniec. Po cholerę oni w ogóle mnie zapraszali? Chyba tylko na pokaz naszej miłości. Riker miał rację.
-Saro!- usłyszałam piskliwy głos za sobą. Znowu ta Maggie, czy jak jej tam.
-Tak?- odwróciłam się na pięcie z zniecierpliwieniem wymalowanym na mojej twarzy, a cała piątka razem ze mną przysłuchiwała się kobiety.
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczęła słodkim głosikiem, który doprowadzał mnie do szału. Miałam ochotę zwymiotwać albo, co było lepszą opcją, nie słuchać jej i jechać już do domu, a potem skoczyć na zakupy i ciasto z Rydel. Mimowolnie przewróciłam oczami.
-Mów. Tylko streszczaj się, bo do cholery mam dużo spraw do załatwienia- odpowiedziałam wrednie. Od razu tego pożałowałam, ponieważ zdenerwowała ją to jeszcze bardziej niż moja wypowiedź sprzed kilkudziestu minut.
-Dobrze. Nie chcę sobie robić wrogów, więc muszę ci to powiedzieć. Co prawda obiecałam Rikerowi, że nikomu nic nie powiem, ale ty jesteś taka miła i nie chcę cię ranić- Ok, o czym ona do cholery gada? Zaintrygowała mnie, więc postanowiłam słuchać jej dalej. Poza tym miało to związek z Rikerem.
-Mów dalej- popędziłam ją zaciekawiona.
-Ok- westchnęła-m Więc to zdjęcie nie jest fotomontażem. To jest szczera prawda. To zdjęcie zostało zrobione tydzień temu, kiedy byliśmy razem na plaży. Zaczęliśmy się całować, a kilka osób zrobiło nam zdjęcia. Nawet o tym nie wiedzieliśmy, byliśmy zbyt zajęci sobą. I... jestem w ciąży. Z Rikerem- powiedziała, a mi zrobiło się słabo.
-Co do cholery?!- krzyknęłam tylko i zakręciło mi się w głowie.
-To nie prawda!- krzyknął blondyn. Był zszokowany i zdenerwowany.
-Jedziemy do domu- powiedziałam tylko i wyszłam z tego budynku. Nagle zaczęło być tam strasznie duszno. Z wszystkich moich sił starałam się nie płakać. Dasz radę, Sara. No ty nie dasz? Po chwili zjawiła się reszta.
-Sara, to nie jest prawda. Mówiłem ci, że ona zawsze mnie podrywa!- powiedział Riker, jednak nie słuchałam go. Wsiadłam do samochodu, na to samo miejsce. W absolutnej ciszy.
-Przekaż Maggie, żeby zrobiła badania. Ciężko mi jest w to uwierzyć- powiedziałam.
-Czyli wszystko ok? Kocham Cię- chłopak odetchnął z ulgą i złapał mnie za rękę. Od razu ją strzepnęłam.
-Do czasu wyników badań, nie jesteśmy razem- odpowiedziałam, a blondyn zacisnął ręce na kierownicy. W samochodzie w dalszym ciągu panowała cisza. Nikt nie próbował się odzywać. Nawet Rockliff siedziało cicho. Zdali sobie sprawę z powagi sytuacji.
Kiedy dojechaliśmy do domu, o ile to był mój dom powoli wyszłam i poszłam do pokoju. Z garderoby wyjęłam walizkę. Nie miałam wiele czasu. (W tym momencie posłuchaj---> Salvame- RBD <5. Z tego co wiedziałam Riker był w garażu i pomagał bratu naprawić samochód. Tajga spała na łóżku, jednak kiedy mnie zobaczyła radośnie zamerdała ogonkiem. Szkoda, że mój humor nie jest tak świetny. W największą przegródkę spakowałam wszystkie ubrania, z których najczęściej korzystam. 20 bluzek, 10 par spodni, 10 sukienek i 2 spódniczki. Do tego dwie bluzy, koszule, bielizna, 5 par butów. Cholera... Nie mieszczę się. Ok, nie panikuję. Do mniejszej spakowałam inne potrzebne przedmioty, między innymi kosmetyki i do najmniejszej wzięłam rzeczy Tajgi. Z Górnej półki zgarnęłam dużą torbę adidasa i tam spakowałam jeszcze trochę ciuchów. Wyszła na to, że moja część garderoby była pusta. Nie wiem jak to zrobiłam. Minęło pół godziny, a Riker może się zaraz zjawić.
-Cholera...- mruknęłam i zapięłam Tajgę. Była wyraźnie zdezorientowana- Wyprowadzamy się misiaczku. Nie ma w tym nic złego. Do jednej ręki wzięłam walizkę i smycz Tajgi,a do drugiej torbę. Powoli otworzyłam drzwi, jednak ni usłyszałam ani nie zobaczyłam ani jednej duszy. Po chwili przypomniało mi się o czymś. Wyrwałam kartkę z notesu i zapisałam:



SALVAME
Nie szukaj nas
~~Sara&Tajga 
Hm.... Dziwne. Z moich uczy wyleciała tylko jedna, mała łza. Sukces. Po chichu zeszłam po schodach i usłyszałam głos Rikera i, bodajże Rossa. Byli garażu, a drzwi były otwarte.
-Chyba dzisiaj będziesz musiał spać na kanapie- powiedział młodszy.
-Wiem, zrobię wszystko, ale udowodnię, że to nie prawda. Ona jest jakąś psychopatką- odpowiedział mój ukochany. Na palcach przeszłam do drzwi frontowych i otworzyłam je. Udało się. Uciekłam. Kiedy przeszłam 100 metrów czułam się bezpiecznie. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Arii, jednak nie odebrała. Lili i Juliet też nie. Zapewne są w dekoratorni, więc skierowałam się w tamtą stronę. Po 20 minutach byłam na miejscu. Otworzyłam lekko drzwi i usłyszałam dzwoneczek. Miło.
-Hej- przywitałam się do dziewczyn, które siedziały i zawzięcie o czymś dyskutowały- Mam prośbę.
-Hej Sara.... Co się stało?- krzyknęła Lili, która jako pierwsza spojrzała na mnie.
-Możemy u was przenocować kilka nocy?- westchnęłam, a ona zgodziły się od razu.
-Chodźmy do domu. Tam nam wszystko opowiesz- zaproponowała Aria, a my zgodziłyśmy się. Dziewczyna zamknęła na klucz dekoratornię i ruszyłyśmy do ich mieszkania. Nigdy wcześniej tam nie byłam. Budynek znajdował się 50 metrów dalej. Kiedy weszłyśmy dziewczyny ogarnęły mi coś do spania, a ja zaczęłam opowieść.
-...I tak znalazłam się tutaj- skończyłam.
-Ale to prawda?- zapytała Juliet.
-Nie wiem, nie mam pojęcia- westchnęłam.
-Ok, zostańcie tu. Mam pomysł- powiedziała Lili.
-Jaki?- zapytałyśmy chórkiem.
-Ja, Juliet i Aria idziemy na zakupy spożywcze i alkoholowe. Zostań tu z Tajgą, zaraz wrócimy- wszystkie się zgodziłyśmy.
Kiedy dziewczyny położyłam się na łóżku, a Tajga zaraz znalazła się obok mnie.
-Zostałyśmy same...- szepnęłam, a po chwili poczułam słoną substancję na moich policzkach. Wiedziałam, że nie wytrzymam długo. Cholera! Drugi raz pokłóciłam się z Rikerem ze względu na ciążę. Ale... Jeżeli ona jest w ciąży, i jeżeli jest z w ciąży z Rikerem... To koniec między nami. Koniec końców... Nim się obejrzałam spałam jak zabita....




Wiem, wiem. Krótki, ale czasu zbytnio nie mam i jestem zmęczona. Jakby tego było mało, nie dawałam tak długo. Ale teraz to się zmieni. Po porostu... Wystawianie ocen, poprawy i tak dalej. Przez to brakuje mi czasu, ale jeszcze tylko jutro. W czwartek idę na wycieczkę pieszą do Czerska, do zamku książąt mazowieckich czy coś w ten teges. TO JEST 8 KM!!1 MASKARA!!
~~Zmierzchu :* <5

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 47



                           ********Perspektywa Sary********

-Sara...Kochanie...Misiaczku...- czułam pocałunku mojego ukochanego blondyna na mojej twarzy. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w poduszkę- Wstawaj już.
-A która jest?- zapytałam.
-8.00. Rodzice i RyRy wrócili- powiedział, a ja szybko wyskoczyłam z łóżka.
-Już wrócili?
-Tak- odpowiedział zdziwiony moją reakcją.
-Muszę się przywitać. Tak dawno ich nie widziałam- powiedziałam wchodząc do łazienki i myjąc zęby, a następnie twarz.
-Pamiętasz, że dzisiaj jest wywiad o 11.00?- zapytał chłopak siadając na krześle w pomieszczeniu.
-Niestety tak- odpowiedziałam z niechęcią.
-Czemu nie chcesz z nami iść?
-Bo to wasz wywiad. To wywiad zespołu R5, do którego ja nie należę- odpowiedziałam i przeszłam do pokoju. Wzięłam tusz do rzęs i usiadłam na krześle przed toaletką.
-Ok, powiem ci prawdę- westchnął, a nasze spojrzenia spotkały się w lusterku.
-O co chodzi?
-No bo...- zaczął chłopak- Ty też zostałaś zaproszona na ten wywiad.
-Ja??!!- zdziwiłam się- Niby z jakiej racji?!
-No wiesz... Jesteś moją dziewczyną, byłaś z nami w trasie i jesteśmy razem 5 miesięcy. Z nikim nie byłem tak długo- odpowiedział- Fani, ba wszyscy są zaciekawieni tobą- po tych słowach wstałam i usiadłam na jego kolanach oplatając ręce na jego szyi. Popatrzyłam mu głęboko w oczy.
-Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej prawdy?
-Bo...- zaciął się chłopak- Myślałem, że się nie zgodzisz.
-Zgadzam się z wielką chęcią- uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił go- Pokażemy wszystkim, jaką jesteśmy szczęśliwą i zakochaną parą- dodałam i pocałowałam go. Po chwili przerwałam pocałunek i skończyłam robić makijaż. Kiedy już założyłam koszulę w czerwono-czarną kratę oraz rozkloszowaną, lakierowaną spódniczkę poszliśmy na śniadanie, gdzie byli wszyscy. Po kilku minutowych przywitaniach zasiedliśmy do stołu. Gofry..... Co jak co, ale teściowa robi najlepsze jedzenie na świecie.
-Sara, doszły mnie słuchy, że zgodziłaś się z nami pójść. I dobrze, bo gdybyś nie poszła, uznaliby, że coś nie tak, skoro jesteś zaproszona- powiedział Ell, a po chwili dostał kuksańca w bok od Rydel.
-Miałeś nic nie mówić głupku!- wysyczała, a ja z Rikerem zaśmialiśmy się.
-Wszystko wiem- odpowiedziałam- I oczywiście idę.
-To fajnie- skomentował Ross, a reszta posiłku minęła nam w luźnej atmosferze. Stormie poszła zmywać naczynia, a my usiedliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy jakże interesujący mecz piłki nożnej.
-AA!!- usłyszeliśmy wrzask Stormie oraz dźwięk potłuczonego szkła, więc szybko tam pobiegliśmy. Kobieta stała na palcach i z przerażeniem patrzyła na małe, czarno-białe zwierzątko, które wesoło merdało Ogonkiem. A ja się zastanawiałam, gdzie jest Tajga.  Kiedy  ogarnęliśmy co się stało wybuchnęliśmy głośnym, niepohamowanym śmiechem.
-Co to jest?- krzyknęła teściowa.
-Tajga! Gdzie ty byłaś?- zapytałam podchodząc do niej i biorąc na ręce. Takie małe, a takie ciężkie.
-Mamo, kupiłem Sarze psa- wyjaśnił blondyn otaczając mnie ramieniem i uśmiechając się słodko do rodzicielki. Ona tylko westchnęła.
-Rządzicie się w moim domu, jakby był tylko wasz. Powinniście swój kupić- mruknęła tylko i zaczęła zamiatać porcelanę. Wszyscy się rozeszliśmy, a ja poszłam do blondynki na ploteczki, ponieważ zostało 20 minut do wyjazdu na wywiad. Usiadłam na łóżku, a dziewczyna akurat zastanawiała się co włożyć.
-Nie wiesz co się stało!- powiedziała podekscytoewana przymierzając niebieską sukienkę.
-Co takiego?- spytałam zaciekawiona- Ta bluzka mi się podoba. Pożyczam ją ok?
-Jasne, bierz. Ell zaprosił mnie na randkę!- pisnęła.
-To świetnie! Gdzie, kiedy?
-To jeszcze nie jest ustalone. Jak tylko znajdziemy czas. Chcieliśmy jutro, ale trzeba ogarnąć imprezę dla chłopaków- westchnęła i zdjęła kolejną sukienkę. Ja natomiast założyłam luźną bluzkę koloru miętowego z uśmiechniętą buźką i wyglądałam całkiem nieźle.
-To idźcie. Są jeszcze inni- odpowiedziałam.
-Nie. Nie zostawię chłopaków samych do ogarnięcia tego- mruknęła i założyła kolejną sukienkę.
-Mam plan. Riker pójdzie z Rockym, a ja tu wszystko ogarnę. Wy pójdziecie na randkę i w ogóle. Może założysz to?- wskazałam na ubranie wiszące na końcu garderoby. Chyba Rydel o tym zapomniała.
-Świetny pomysł! Rocky i Riker spędzą ze sobą dużo czasu, jak za dawnych lat, a to wdzianko jest mega!- krzyknęła i jak najszybciej się uda je założyła. Nie było to takie łatwe, ponieważ owy strój to czarno- różowe tutu i biały luźny T-shirt. Podałam jej jeszcze długie białe glany.
-Dziewczyny pospieszcie się!- usłyszeliśmy głos Rylanda. Jedzie tylko dlatego, że jesteś menagerem. Delly szybko wpakowała do kosmetyczki kosmetyki do zrobienia mocnego makijażu i zeszłyśmy.
-Wow- skomentowali chłopaki- Miła odmiana Delly.
-Chodźmy do auta- popędzał wszystkich RyRy. Riker za kierownicę, ja obok, z tyłu Delly, Ross i RyRy, a jeszcze dalej Rockliff.
-Sara pomóż mi! Zapomniałam wziąć lusterko! Pomalujesz mnie?- usłyszałam nagle jęknięcie Rydel. Odwróciłam się i zobaczyłam załamaną dziewczynę wywracającą kosmetyczkę do góry nogami w poszukiwaniu upragnionego przedmiotu. Popatrzyłam na Rikera, a on skinął lekko głową.
-Ok, to będzie niezła jazda- powiedziałam i odwróciłam się na fotelu, przez co wylądowałam w dziwnej pozie. Wzięłam tusz do rzęs i zaczęłam ją malować. To było ciężkie zadanie.
-Riker do cholery! Jedź wolniej i omijaj dołki- warknęłam.
-Kochanie, jak będziemy jechać wolniej to się spóźnimy- odpowiedział, ale kiedy spotkał mój morderczy wzrok od razu zwolnił prędkość. Po cienie do powiek i mocny eyeliner na końcu. Riker już przyspieszył do 80 km/h, bo była już 11.01, a przed nami jeszcze dobre 10 minut drogi.
-Nareszcie!- krzyknęłam kończąc moją robotę. Pomalowałam jeszcze usta Rydel na mocny, różowy kolor.
-Rockliff! Nie rzucać żelkami!!- krzyknął zdenerwowany Ross.
-Cholera!- krzyknął Riker przez zaciśnięte zęby i zjechał na pobocze. Policja
-Zapinać pas!- syknęłam, ponieważ zauważyłam, że nikt tego nie zrobił. Jak najszybciej się da odwróciłam się, a blondyn siedzący obok mnie zjaśniał szyby, ponieważ wcześniej były przyciemnione.
-Policja. Przekroczył pan dozwoloną prędkość. W terenie zabudowanym obowiązuje 40km/h, a pan jechał 90. Poza tym niektórzy pasażerowie nie mają zapiętych pasów- mówiąc to spojrzał na parę chłopaków siedzących na końcu.- Tamte dziewczyny  przed chwilą dziwnie wyginały ciała, co nie jest dozwolone podczas jazdy- mówił, a my patrzyliśmy na niego oszołomieni i zdezorientowani. Skąd on to do cholery wiedział??!! Policja nie jest normalna. Zawsze wiedziałam, że z nimi jest coś nie tak.
-Ile wynosi mandat?- zapytał Riker i westchnął.
-1000$ i 6 punktów karnych- odpowiedział mężczyzna i podał mu karteczkę- Proszę jeszcze dowód- Riker wyjął potrzebny dokument i po chwili podał mi wszystko. Zdenerwowany walnął rękoma w kierownicę.
-Cholera jasna!- krzyknął i z powrotem jechał.
-To wina wszystkich. Nikt nie miał zapiętych pasów, ja i Delly "dziwnie wyginałyśmy ciała", a RyRy pospieszał Rikera. Składamy się- powiedziałam, a wszyscy się zgodzili.
-Tylko jak on to widział?- zapytał Ross.
-Nie wiem- westchnęli wszyscy i akurat zajechaliśmy na parking do studia.  W luźnej rozmowie i kilku komentarzach weszliśmy i usiedliśmy na specjalnych krzesłach.
-Witajcie w Maggie studio!- krzyknęła prowadząca do kamery.Kobieta miała max 25 lat i była bardzo ładna. Brunetka o piwnych oczach ubrana w bardzo krotkę sukienkę.  Zauważyłam również, że to jest nagrywane na żywo.  Riker ścisnął moją rękę dodając mi otuchy- Przed państwem R5 oraz dziewczyna naszego ukochanego basisty Rikera Lyncha!!- rozległy się brawa, a my uśmiechnęliśmy się.
-Mam do was kilka pytań. Pierwsze z nich: Czemu się spóźniliście?- zapytała.
-Hm... Ponieważ w samochodzie panował istny chaos. Sara malowała Rydel, Rockliff rzucali żelkami, Ryland pospieszał Rikera, spotkaliśmy dziwnego policjanta....
-Dobrze, nie chcę wnikać. Kiedy kolejna płyta? - i kilka następnych pytań brzmiało podobnie, aż w końcu było to pytanie, na które tylko czekałam:
-Riker, Sara jak wam się  układa?
-Świetnie. Lepiej być nie mogło. Mieszkamy razem, wróciliśmy z trasy koncertowej, mamy psa... Lepiej być po prostu nie może.
-Nasza miłość nie wygasła po tych miesiącach, wręcz przeciwnie. Ona ciągle jest i z każdym dniem zbiera siły
- A to zaskoczenie! Riker do sieci trafiło zdjęcie, kiedy całujesz się z pewną brunetką. 
-To pewnie jakiś fotomontaż zrobiony przez fankę...
-Czy aby na pewno? Wygląda bardzo prawdziwie. Spójrzcie!- na ekranie za nami pojawiło się zdjęcie blondyna i jakiejś brunetki. To nie wyglądało jak fotomontaż
-Sara, co o tym myślisz?
-Ja? Hm...






BŁAGAM WEJDŹ TUTAJ!! --------> http://dream---love.blogspot.com/


Rozdział dedykuję Suzi, która musi się nauczyć modlitwy Anioł Pański ;)
Jak wam się podoba? Dodałam dzisiaj, tak wcześnie, bo akurat znalazłam czas. 
~~Zmierzchu :* <5









niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 46



                                         ********Perspektywa Sary********

-Hahahaha- zaśmiałam się- A może na całym świecie, tak od razu?
-To świetny pomysł!- krzyknęła Juliet, a my wybuchnęłyśmy śmiechem. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 6.00.
-Ok, dziewczyny. Ja lecę, mam randkę z Rikerem- powiedziałam pospiesznie i każdą pocałowałam w policzek. Wyszłam z pizzerii i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego.
Po 15 minutach weszłam do domu lekko trzaskając drzwiami. W salonie Rocky i Ratliff oglądali kabaret, a w kuchni kręciła się Delly.
-Hej blondi- przywitałam się i usiadłam na blacie.
-Hej, co jest?- zapytała myjąc naczynia.
-Słuchaj mam sprawę. Mam dzisiaj randkę z Rikerem do kina...- zaczęłam mówić, jednak nie było mi dane skończyć.
-Spoko, pomogę ci się naszykować. To fajnie, że po 4 miesiącach ciągle jesteście tacy romantyczni i chodzicie na oficjalne randki. Dużo par z tego nie korzysta- westchnęła.
-Ell nigdzie cię nie zabiera?- zapytałam zdziwiona.
-Od 2 miesięcy nie. To znaczy spędzamy ze sobą trochę czasu, ale ciągle mniej i mniej i mniej. Nawet nigdzie razem nie wychodzimy, bo on musi pomóc Rockiemu, a to to, a to tamto. I tak jakoś wychodzi- powiedziała, a ja spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami. Przez ten cały czas byłam pewna, że Ell i Rydel wychodzą gdzieś razem co tydzień, a nawet częściej. Jak się okazało tak nie było.
-Przepraszam- powiedziałam po chwili ciszy, a bl0ondynka spojrzała na mnie zdziwiona.
-Za co?
-Za... Bycie najgorszą przyjaciółką  na świecie. Nie wiedziałam, myślałam, że chodzicie na randki i w ogóle. Ostatnio nie spędzamy ze sobą w ogóle czasu.
-Rozumiem cię- odparła natychmiast- Ja też nie jestem najlepsza. Wywiady, koncerty, moje przyjaciółki. Nawet ich nie znasz, ja przynajmniej wiem jak twoje wyglądają. Nigdy nie byłaś na moim tea party.
-Zapomnijmy o tym- zaproponowałam, a ona zgodziła się- To... Jutro? Zakupy? Przeprosinowe?
-Hm... Jutro jest wywiad o 11.00, ale potem jestem wolna i do twojej dyspozycji.
-Świetnie!- powiedziałam.
-Mam pomysł.
-Jaki?- zapytałam i zobaczyłam TĄ minę, która zwiastowała szalone pomysły.
-Idź z nami na wywiad!- krzyknęła blondynka.
-Nie!- odpowiedziałam od razu- Nawet nie ma takiej opcji!
-Hej dziewczyny! O czym gadacie?- zapytał Riker wchodząc do kuchni i całując mnie w policzek.
-Sara nie chce iść z nami na wywiad!- krzyknęła ponownie Delly.
-To świetny pomysł- stwierdził chłopak, a ja spojrzałam na niego z mordem w oczach.
-Kochanie, czemu nie?- zapytał.
-Bo ja jestem w waszym zespole. To wywiad dla ZESPOŁU- podkreśliłam ostatnie słowo.
-A ja jestem pewna, że możesz iść- dodała blondynka kończąc zmywać naczynia.
-Misiu, zgódź się- nalegał chłopak- Ta prowadząca zawsze mnie podrywa- dodał mi na ucha, a ja zaśmiałam się.
-Ok.- odpowiedziałam, a ja blondynka pisnęła- To ja zabieram się za obiad.
-Pamiętasz o naszej randce?- zapytał szeptem.
-Jak mogłabym zapomnieć?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie tym samym tonem.
-Bądź gotowa o 8.00- powiedział, a ja odruchowo poparzyłam na zegarek. 6.45.
-Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę- odpowiedziałam i zeskoczyłam z blatu, wcześniej całując ukochanego w policzek. Poszłam do salonu, gdzie leżeli chłopaki. Dołączył do nich Ross.
-Ell, możemy pogadać?- zapytałam stojąc przed nim i zasłaniając ekran telewizora.
-Jasne. Mów- mruknął wpatrzony w urządzenie elektryczne.
-A możemy... Na osobności?- zapytałam patrząc na pozostałą dwójkę chłopaków, którzy patrzyli w ten sam punkt co Ratliff, jednak byłam pewna, że przysłuchują się naszej konwersacji.
-Ok- westchnął i poszedł za mną do mojego pokoju. Kiedy weszliśmy zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku.
-O co chodzi, że ściągnęłaś mnie tu i zamknęłaś drzwi na klucz?  Chyba nie chcesz mnie zgwałcić?- zapytał, a  ja wybuchnęłam śmiechem.
-Nie- odpowiedziałam- Ale jest sprawa. Poważna sprawa- po tych słowach jego mina momentalnie spoważniała. Wstałam i przygryzłam wargę.
-Zaniedbujesz jedną z najważniejszych osób w swoich życiu- zaczęłam po chwili.
-Chodzi ci o... Rydel? Przecież gadamy i w ogóle. Spędzamy ze sobą dużo czasu- odparł natychmiast.
-Jesteś pewny?- zapytałam.
-Tak.
-W takim razie... Kiedy ostatnio byliście na randce?- zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi. - Kiedy... zaprosiłeś ją gdzieś? Kino, kolacja, spacer?Hmm..? Słucham.
-Nie pamiętam- odpowiedział zszokowany chłopak. Nagle ktoś pociągnął za klamkę.
-Sara? Otwórz to, proszę- zza ściany usłyszałam głos blondynka, więc od razu otworzyłam.
-Co się tu dzieje?- zapytał.
-Tylko rozmawiamy. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego słodko i zamknęłam drzwi na klucz ponownie. Blondyn usiadł na fotelu i zaczął wsłuchiwać się w naszą rozmowę. Ciekawski osobnik.
-Na czym my skończyliśmy? Ach tak... Pamiętam. Jak to nie pamiętasz, kiedy ostatnio zabrałaś swoją dziewczynę na randkę?- zapytałam.
-No... Jesteśmy do dawna razem i chyba nie musimy chodzić na randki- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Chyba. Może ty ego nie potrzebujesz, ale Rydel tak. Każda dziewczyna chce się czuć kochana przez swojego chłopaka i chce z nim wychodzić kiedykolwiek i gdziekolwiek. Zabierz ją na spacer czy gdzieś. Poproś ją. Ja in Riker jesteśmy ze sobą od 4 miesięcy i dzisiaj idziemy na randkę. Spędzamy ze sobą jak najwięcej czasu, a z pewnego źródła wiem, że ostatnio rozmawiałeś ze swoją dziewczyną przedwczoraj!- krzyknęłam lekko wkurzona.  Brunet chyba zrozumiał swój błąd, ponieważ zwiesił głowę.
-Masz rację- powiedział tylko i wyszedł. Rzuciłam się na łóżko i westchnęłam.
-Ale mu dokopałaś- powiedział Riker.
-Bo zasłużył- odpowiedziałam- Cholera... Już 7.10. Idę do Rydel, powiedziała, że mnie ogarnie. Do zobaczenia na dole- powiedziałam i pocałowałam chłopaka, po czym wyszłam i skierowałam się do pokoju blondynki. Siedziała na łóżku i czytała magazyn o gwiazdach.
-Nareszcie! Co tak długo?! Nie zdążę cię naszykować. Mamy tylko 50 minut!- panikowała Delly.
-Spoko, zdążymy. Musiałam załatwić jedną sprawę- odpowiedziałam.
-Bierzmy się do roboty!




                            ********7 godzin później********
2.00, a ja i Riker idziemy chodnikiem w centrum miasta. Właśnie wracaliśmy z kina, maraton był świetny.  Trzymamy się za rękę i rozmawiamy na temat mojej pracy.
-Moim zdaniem i tak nie powinnaś pracować. Mamy pieniądze- odpowiedział.
-Dlaczego pracujesz jako piosenkarz?- zapytałam.
-Bo to kocham- odparł, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie.
-A ja pracuję z dziewczynami, bo kocham dekorować wnętrza- powiedziałam.
-Co nie zmienia faktu, że nie powinnaś tego robić- odpowiedział, a ja zaśmiałam się.
-Za co mnie kochasz?- zapytałam po chwili.
-Za... twoje poczucie humoru.
Za... to, że potrafisz wyjść z każdej sytuacji.
 Za to, że nigdy się nie poddajesz.
Za to, że często chodzisz zamyślona.
Za to, że w pokochałaś taką osobę jak ja.
Za twoją upartość.
Za to, że zawsze stawiasz na swoim.
Za twoją troskliwość o innych.
Za to, że nie pozwolisz, by niewinnemu działa się krzywda.
Za to, że ze wszystkim sobie radzisz.
Za wszystko. Kocham Cię za wszystko- zatopiliśmy usta w czułym pocałunku.
Kiedy wróciliśmy do domu, od razu poszliśmy do łóżka. W salonie stały walizki, więc Stormie, Mark i Ryland wrócili.
Jutro będzie wywiad...




Pomysł na rozdział znalazłam w.... KOŚCIELE!!! Tak, tak, szalona Zmierzchu. Ale często jak tam jestem, to wymyślam coś. Końcówka takaaaa romantyczna...... Czemu ja nie mam chłopaka? A no tak. Bo mnie nikt nie chce. 
~~Zmierzchu :* <5