piątek, 18 września 2015

Game Over....





Tak, wiem. Po półtora roku świetnej przygody, muszę ją zakończyć. Przyszedł rok szkolny, największe zło. Przyszła nauka, a to 2 klasa gimnazjum. łatwo nie jesteś. Pisząc tą notkę, ostatnią na tym blogu, słone łzy ciekną po mych policzkach. Nie chcę się z Wami rozstawać, z Waszymi zabawnymi komentarzami. Jednak... Muszę to zrobić. Brak weny, czasu, chęci i motywacji robi swoje. Przeżyłam tutaj tyle wspaniałych chwil, momentów, zwrotów akcji, rozdziałów, szalonych pomysłów. Jest mi przykro. Obiecałam sobie, że będzie ponad 100 rozdziałów, ale się nie udało. Fakt, byłam bliżej jak dalej. Może... Za parę lat... Przeczytacie książkę autorstwa Natalii Karaszkiewicz i pomyślicie: "Czytałam jej bloga. Był świetny". Kończę już tą ostatnią notkę na tym blogu. Zostawiam go wam, możecie go czytać od nowa, jak ja. Przypomnieć sobie jak to się zaczęło...

Żegnajcie, 
~~Zmierzchu :* <5

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 64



                                           ********Perspektywa Sary********


-Riker...Co to jest?- zapytałam przerażona. To coś z wielkimi oczami szło ciągle w naszą stronę, a my ciągle się cofaliśmy. Po kilku sekundach, minutach czy coś takiego stałam oparta o drzwi samochodu. Nagle usłyszeliśmy jak Ross wychodził z samochodu.
-Czemu... Co to jest?- zapytał i zobaczył zwierzę. Od razu cofnął się w naszą stronę.
-Co robimy?- szepnęłam.
-Nie wiem- odszepnął Riker.
-Niespodzianka!- usłyszeliśmy i zza krzaków wyłoniły się sylwetki dobrze mi znanych trzech osób, a owe zwierzę stanęło na dwóch łapach.
-Co do diabła?!- krzyknęłam zdziwiona i zła.
-Ross powiedział nam o waszym planie z tym całym szaleństwem- zaczęła Rydel.
-Więc... Wspólnie to ukartowaliśmy- mówił Ell.
-Łatwo było podrzucić wam to- Rocky, który udawała tego potwora, zwierza czy co tam jeszcze podszedł do samochodu i wyciągnął mały przedmiot.
-A potem.. Ross do nas napisał, a my znaleźliśmy was za pomocą GPSu- dokończyła Aria i uśmiechnęła się triumfalnie do nas.
-Idioci- powiedziałam zirytowana.
-Właśnie- przytaknął Riker-  Ross?
-Tak?-zapytał.
-Fundujesz sobie pojazd, który zawiezie cię do domku- odpowiedział blondyn i zaśmiał się. Oboje wsiedliśmy do samochodu, a chłopak bez problemu odpalił silnik. Ruszyliśmy dalej.
-Po prostu nie wierzę- mruknęłam i ponownie się do niego przytuliłam.
-Ta.. Ja też nie. Ale się przestraszyłaś, co?- zapytał z uśmiechem.
-Tak- odparłam- Czekaj... Czy ty miałeś z tym coś wspólnego?
-Ja?! Nie, to znaczy podejrzewałem, że Ross coś organizuje, ale nie że to- odpowiedział.
-Musimy się zemścić- postanowiłam.
-Masz rację. To musi być zemsta życia. Tylko co?- zamyślił się.
-Hm... Chyba już wiem- uśmiechnęłam się szyderczo i przybliżyłam się do jego ucha.

                                       ********Godzina później********

-Dobra, tak może być?- zapytał Riker.
-Czekaj...- stanęłam na chwilę przyglądając się- Weź pieniądze i karty kredytowe z portfela. W łóż je do walizki. Że niby ktoś to ukradł- odpowiedziałam, a on przytaknął.
-Mam pomysł!- krzyknął nagle, a ja spojrzałam na niego. Chłopak zdjął swoje okulary i odłożył je niechlujnie na siedzeniu kierowcy. Przeczesałam sobie włosy ręką i kilka rzuciłam do samochodu.
-Na miłość boską Sara!- krzyknął, kiedy zobaczył moje wyczyny- Nie musisz sobie wyrywać włosów!
-I tak wypadły, więc przynajmniej się do czegoś przydadzą- odparłam wzruszając ramionami, jakby to było coś najoczywistszego na świecie- Można by jeszcze załatwić jakąś krew. Jakieś pomysły?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Mam ketchup- Riker poszedł do samochodu i po chwili podał mi niedużą buteleczkę- Tylko nie pobrudź mojego wozu!
-Jasne. Kochasz go bardziej ode mnie?- zapytałam z wyrzutem.
-Hmm...- udał zamyślonego- Oczywiście, że nie!- krzyknął i po chwili już się całowaliśmy. Kiedy skończyliśmy zdjęłam jego bluzę i polałam ją małą ilością sosu.
-Zmyje się- zapewniłam go. Mój ukochany podał mi nową bluzę.
-Gotowe!- krzyknęłam i klasnęłam w ręce.
-To... Gdzie idziemy?- zapytał chłopak i złapał mnie za rękę.
-Tam- wskazałam ręką otaczającą nas ciemność. Las.
-To był świetny pomysł- zaśmiał się Riker po chwili ciszy.
-Tak. Ukartować nasze własne porwanie- odparłam i zachichotałam-Masz telefon?
-Mam- odparł i wyciągnął go.
-Trzeba wyłączyć namierzanie GPSem- wzięłam owy przedmiot i kliknęłam tu i tam.
-Myślisz, że są do tego zdolni?- zapytał zdziwiony blondyn.
-Hmm... Twoje rodzeństwo jest zdolne do wszystkiego- odpowiedziałam i oddałam mu komórkę.
-Teraz jesteśmy całkiem odizolowani do świata- mruknął i objął mnie ramieniem. Westchnął.
-Co jest?- zapytałam zaciekawiona i lekko zaniepokojona.
-Niedaleko jest taki mały domek. Nikt nie mieszka w nim od dobrych dwudziestu lat-powiedział.
-Świetnie! W takim razie chodźmy tam!- krzyknęłam entuzjastycznie, a on parsknął śmiechem.
-Dobrze. Ale mamy jeden problem.
-Jaki?- zadałam kolejne pytanie.
-Niezbyt pamiętam jak tam się idzie- odpowiedział zamyślony.
-Jestem pewna, że go znajdziemy. Przecież mamy mnóstwo wolnego czasu- zachichotałam.
-Masz rację- przyznał- Dokładnie to... 7 godzin. Musimy wrócić o 3.00.
-Właściwie.... Dlaczego o 3.00?
-Nie znasz tego?- zapytał zdziwiony.
-Nieeee, a co mam znać?
-Bo...- zaczął- Jeśli obudzisz się w nocy, o 3.00 to znaczy, że cię demon wzywa. Czy coś takiego- wzruszył ramionami i zamilkł. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć dokończył historię- Kiedy byliśmy młodsi, Rocky często budził się o 3.01. Punktualnie, dzień w dzień. Wtedy go trochę postraszyłem i w Internecie przeczytał tą historię bał się spać i chodził do rodziców- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Nie rozumiem- westchnęłam po chwili ciszy.
-No przecież Rocky się bał, że zostanie jakimś....- zaczął.
-Nie, nie o to chodzi. Ciągle mam w głowie słowa Rossa, że jesteśmy nudni, bo nie robimy nic szalonego- odpowiedziałam.
-Hm...- zamyślił się- Może i ma trochę racji. Patrz! Jesteśmy- krzyknął nagle i wskazał punkt znajdujący się przed nami. Po wytężeniu wzroku zauważyłam mały drewniany domek. Był bardzo skromny, ale też piękny. Obok rosły małe kolorowe kwiaty.
-Jaki ładny- szepnęłam oczarowana.
-Wchodzimy?- zapytał z błyskiem w oczach.
-Przecież...- zaczęłam lekko przestraszona- Tu jest napisane, że to teren prywatny i wejście jest zastrzeżone.
-Skarbie...- westchnął- Mamy robić szalone rzeczy, prawda?- zapytał, a ja zgodnie przytaknęłam- To zacznijmy już teraz!- krzyknął i pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Pisnęłam i również się skierowałam w tamtą stronę. To nie był najlepszy pomysł.  Weszliśmy do domu, gdzie panowała całkowita ciemność. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku. Na szczęście była pełnia, więc w kuchni blade światło padało na szafki. Riker otworzył jedną z nich.
-Mmm.... Moje ulubione ciastka z dzieciństwa- mruknął i włożył słodycz do ust. Ugryzł kawałek, a resztą mnie nakarmił.
-Pyszne- skomentowałam.
-Niestety, już takich nie produkują- zasmucił się. Pogłaskałam go po policzku.
-Jak będziesz w miarę normalny, to ci kiedyś takie upiekę- uśmiechnęłam się.  On tylko przytulił mnie i czule pocałował. Po chwili nasz pocałunek się nieco zmienił. Nasze języki walczyły o dominację.
-Hm...- mruknął ponownie- Obok  jest sypialnia...- dodał i znowu zaczął mnie całować. Wolnym krokami wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się do następnego pokoju. Kątem oka zauważyłam skromny  pokoik. Małe łóżko, na nim jakiś czterdziestolatek, szafa... Czterdziestolatek??!! Momentalnie krzyknęłam, budząc gościa. Przerażona pociągnęłam Rikera za rękaw i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia.
-Co się tu dzieje?!- krzyknął basem i wziął siekierę. Wybiegliśmy z domu i skierowaliśmy się do lasu. Gościu za nami nie biegł, chyba nie miał siły. Ja też nie z resztą.
-Nikogo tam nie było od 20 lat- powiedziałam udając głos mojego ukochanego.
-Ja tutaj nikogo nie widziałem od 20 lat- wyjaśnił.
-A byłe tu w ciągu ostatnich 20 lat?- zapytałam.
-Hmm...- zamyślił się- Chyba nie.- na te słowa wywróciłam oczami.
-Dobra, chodźmy- złapałam go za rękę i poszliśmy w ciemność.
-Gdzie my idziemy?- zadał pytanie.
-Nie wiem. Wydaje mi się, że do domku- odparłam.
-A nie jest za wcześnie?
-A która godzina?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Blondyn wyjął telefon i pokazał mi wyświetlacz.
-Już północ?- krzyknęłam i po chwili usłyszałam głośne echo roznoszące się po lesie.
-Tak. Szybko to minęło. Może już wracajmy?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam- Jestem zmęczona- ziewnęłam. Riker zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.  Przytuliłam się do niego. Szliśmy wolnym krokiem w nieznaną nam stronę.
-Jesteś pewny, że dobrze idziemy?- zapytałam po jakimś czasie.
-Tak- odparł pewnie. Wskazał pewien punkt ręką- Tam jest jezioro. Jesteśmy już blisko. 10 minut drogi i jesteśmy.
-Mam pomysł- rzuciłam z uśmiechem.
-Jaki?- zaciekawił go mój błysk w oku, który wyróżniał się w ciemnościach.
-Masz może ochotę na kąpiel w jeziorze?- zapytałam biegnąc w stronę wskazanego wcześniej obiektu.
-Z tobą zawsze i wszędzie- odparł i zaczął mnie gonić.  W międzyczasie zdjęłam bluzę, którą rzuciłam na molo i wskoczyłam do wody. Woda była ciepła. Po chwili usłyszałam głośny plusk. Kiedy się wynurzyłam blondyn był tuż obok mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i czule pocałowałam. Od razu odwzajemnił go. Po kilku minutach zanurkowałam do wody śmiejąc się.
Po długim czasie spędzonym w wodzie wyszliśmy. Dopiero teraz zauważyłam małe domki oddalone od nas około 50 metrów.
-Wychodzimy? Zimno mi- powiedziałam.
-Dla Ciebie wszystko- odparł. Wyszliśmy. Założyłam bluzę i schowałam telefon Rikera do kieszeni. Przy okazji sprawdziłam godzinę. Już prawie 3.00. Poszliśmy w kierunku domku, który był najdalej i gdzie paliło się światło.
-Gotowa?- zapytał i zachichotał.
-Z tobą zawsze i wszędzie- również zachichotałam i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Ratliffa, Rydel, Rockiego, Rossa i Arię siedzących na kanapie z ponurymi minami.
-Gdzie wyście do cholery byli?!- krzyknęła wściekła Rydel.
Zapowiadają się kłopoty...


Hej, hej, hej!   1 września! Cieszycie się? Bo ja bardzo! ;) Wróciłam z urlopu. Ten rozdział strasznie ciężko mi się pisało, mimo tego, że miałam go na kartce. Dawno nie pisałam. 2 sezon fajnie się zapowiada! Będzie wiele szalonych sytuacji i problemów! Powodzenia w szkole!
~~Zmierzchu :* <5
Quiero! :3

piątek, 7 sierpnia 2015

URLOP ;)






Hej, kochani! Rozdziału nie ma i nie będzie... Muszę wziąć urlop do 1 września. 
Przepraszam Was, ale mam dużo wyjazdów. Muszę jeszcze kupić tą ładowarkę do laptopa, ale uwaga...
OBIECUJĘ WAM, ŻE 2 SEZON BĘDZIE SZALONY!!!
Mam już kilkanaście pomysłów!
Mam nadzieję, że nie będzie wam przykro, bo mi jest :'(
~~Zmierzchu :* <5 
KOCHAM WAS!!

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 63



                                    ********Perspektywa Sary********

-Daleko jeszcze?- jęknął po raz kolejny Ross, przez co mnie obudził. Ziewnęłam i otworzyłam oczy.
-Daleko jeszcze?- zapytałam.
-Tak!- krzyknął Riker- Jeszcze 300 kilometrów, a my stoimy w korku, kiedy reszta jest od nas 50 kilometrów!
-Kochanie...- zaczęłam- Nie denerwuj się.
-Wiem, wiem- powiedział- Przepraszam.
-Spoko- odpowiedział Ross- Ale mi się nudzi!
-To w coś zagrajmy!- zaproponowałam.
-Tak, na przykład w... Kto się pierwszy odezwie wysiada z tego samochodu- przytaknął mój ukochany, a my zmierzyliśmy go wzrokiem.
-Riker!- skarciłam go.  Niespodziewanie chłopak ruszył i skręcił.
-Czekaj... Gdzie my jedziemy?- zapytał zdezorientowany Ross.
-Na stację benzynową. Mamy pół godziną przerwę. Muszę pogadać z Ellem i Rockym- odparł i zatrzymał się.
-Świetnie!- odpowiedziałam, gdy zobaczyłam aptekę- Ja idę do apteki, a ty Ross załatw jakieś energetyki, piwo i słodycze.
-Ok- mruknął.
-I kup mi jeszcze kawę- dodał starszy blondyn. Ross przewrócił jedynie oczami i poszedł w kierunku sklepu. Ja też chciałam iść, jednak zatrzymał mnie mój chłopak. Przyszpilił mnie do samochodu i pocałował namiętnie.
-Riker, muszę iść do apteki- odpowiedziałam.
-To kup mi tabletki na uspokojenie, bo przed nami jeszcze z 5 godzin jazdy, a ja z wami psychicznie nie wytrzymam- mruknął całując mnie w szyję. Zaśmiałam się i odsunęłam go od siebie.
-Zaraz wrócę- dodałam i poszłam w kierunek wybranego sklepu. Po chwili podeszłam do sprzedawczyni.
-Dzień dobry- przywitałam się- Chciałabym tabletki na ból głowy, na uspokojenie oraz bandaże i plasterki- kasjerka spojrzała na mnie zdziwiona.
-Chce Pani silne tabletki na uspokojenie?- zapytała stojąc przed półką z dużą ilością różnych opakowań.
-Tak- odparłam, a kobieta podała mi kilka opakowań. Zapłaciłam i wyszłam. Kiedy wróciłam Riker zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon.
-Stary, ale stoimy w kilkukilometrowym korku. Z tego co wiem był wypadek jakieś pół godziny temu. Stary, jest 4.00! Nie wiem kiedy będziemy, prawdopodobnie w nocy- powiedział lekko zdenerwowany- No, dobra. Stary, to wyślij mi SMSem tą trasę. No, siema- odparł i rozłączył się.
-I co?- zapytałam i schowałam leki do torby.
-Reszta jest już na miejscu. Udało im się ominąć ten korek. Ell zaraz mi wyśle trasę jakiegoś skrótu, ale nie wiem kiedy będziemy na miejscu- mruknął i pocałował mnie.
-Jestem!- krzyknął Ross, jednak nie zwróciliśmy na niego większej uwagi- Heloł??!!
-Co?- zapytał Riker patrząc w moje oczy.
-Jedziemy?- zapytał i podał starszemu bratu kawę.
-Już- mruknął i spojrzał na zegarek- Cholera...
-Co jest?- zapytałam wsiadając do samochodu.
-Jest 3.00. Musimy się sprężyć, bo o 7.00 jest ognisko.- odpowiedział chłopak i ruszył z piskiem opon. Natychmiast wbiło mnie i Rossa w fotel.
-Bracie... Chcesz nas zabić? -zapytał młodszy blondyn. Wzięłam rękę mojego chłopaka, on natomiast pocałował powierzchnię mojej dłoni.
-Bleee- jęknął Ross i położył się na fotelach- Ja nigdy nie będę miał dziewczyny!
-Rossy, tylko tak mówisz- odpowiedziałam- Kiedy spotkasz pewną dziewczynę, trafi cię jak grom z jasnego nieba- uśmiechnęłam się i rzuciłam w niego żelkiem.
-Ej!- krzyknął i zabrał mi opakowanie. Zaśmiałam się i wzięłam opakowanie z piankami. Zjadłam kawałek, a resztę podałam Rikerowi. Niespodziewanie w moje włosy wpadły żelki.
-Ross!- krzyknęłam oburzona i zaczęłam rzucać w niego jedzeniem.
-Ej!- krzyknął Riker- Nabrudzicie mi w samochodzie!- spojrzałam na Rossa i wymieniliśmy się spojrzeniami, po czym zaczęliśmy rzucać w kierowcę. Było przy tym mnóstwo śmiechu.


                    ********Kilka godzin później********

Dochodziła 7.00, a my zbliżaliśmy się do celu. Było już ciemno i jechaliśmy przez las. Byłam strasznie zmęczona po bitwie z chłopakami.
-Auć!- krzyknęłam i uderzyłam się w gołe ramię.
-Co jest?- zapytał Riker głaszcząc moje udo.
-Cholerny komar- mruknęłam, a blondyn się zaśmiał. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na chłopaka. Ross już usnął i wyglądał tak słodko. Dziecinnie i niewinnie.
-Masz- powiedział Riker i podał mi jego szarą bluzę. Założyłam ją szybko.
-Dzięki- odpowiedziałam i przytuliłam się do chłopaka- Kocham Cię- szepnęłam.
-Ja też Cię Kocham- usłyszałam po chwili.
-Jesteście tacy nudni- usłyszeliśmy.
-Ross?- zapytałam- A ty nie śpisz?
-Nie- odparł- Ale jesteście tacy nudni...
-Czemu?- zadał pytanie Riker.
-Bo... Jesteście tacy poważni. Nie robicie żadnych szalonych rzeczy. Tylko się całujecie i mówicie, że się kochacie. Jak stare małżeństwo- odparł.
-Co sugerujesz?- zapytałam.
-Hm...- zamyślił się- Przez te dwa tygodnie róbcie wszystkie szalone rzeczy. Nie przejmujcie się niczym. Mną też nie. Sam umiem sobie zrobić śniadanie.
-To nie jest głupi pomysł- przyznałam i nagle silnik zgasł.
-Riker?- zapytał Ross.
-Riker?- powtórzyłam po chłopaku.
-Yyy...- mruknął blondyn i przewrócił kluczyk w drugą stronę. Ponownie. I jeszcze raz.
-Riker!- krzyknęłam- Co się dzieje?
-Samochód nie chce zapalić- odpowiedział.
-Co?!- krzyknęliśmy na raz.
-Nie wiem co się stało- odpowiedział zdenerwowany i wysiadł. Podążyłam za nim.
-Zostań w samochodzie- rozkazał, jednak go nie posłuchałam.
-Nigdy- powiedziałam i przytuliłam się do jego ramienia. Chłopak natomiast otworzył maskę samochodu. Rozejrzałam się dookoła. Scena jak z horroru. Trójka ludzi w ciemnym lesie. Całkiem sami. Ciemność. Aż się wzdrygnęłam, jednak Riker źle to zinterpretował.
-W samochodzie jest cieplej- powiedział. Ja tylko przytuliłam się do niego mocniej.
-Boję się- szepnęłam.
-Nie ma czego. Zaraz jedziemy dalej. Akumulator padł, ale zaraz to naprawię- odparł i pocałował mnie w policzek. Zniknął w ciemnościach, jednak po chwili był z powrotem. W krzakach coś się poruszyło. Zadrżałam. Zobaczyłam duże ślepia.
-Ri...ker...- wyjęczałam i pokazałam mu tamten punkt.
-Co to jest?- zapytał. Schowałam się za niego, a to coś się do nas zbliżało...




Krótki rozdział, wiem. Ale... Mój  komputer ciągle zepsuty. Nowa notka będzie dopiero w sierpniu. 
~~Zmierzch :* <5

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 62




                                                ********Perspektywa Rikera********

Przewróciłem się na drugi bok w poszukiwaniu mojej ukochanej, jednak jej nie znalazłem. Wymacałem tylko jasnoniebieskie prześcieradło. Otworzyłem oczy i zmieniłem pozycję na siedzącą. Rozejrzałem się dookoła. Wczoraj wróciliśmy z trasy i mamy dwa tygodnie wolnego. Nareszcie! Tak strasznie tęskniłem za Sarą.
-Już wstałeś- usłyszałem głos blondynki.
-Gdzie byłaś?- zapytałem i położyłem się na poduszki. Kątem oka zauważyłem godzinę na zegarku. 6:47.
-Charlie płakała, musiałam ją uspokoić. Oczywiście Aria się nią nie zajmie, bo nie lubi dzieci- prychnęła, a ja zaśmiałem się. Położyła się obok mnie i pocałowała.
-Wyspałaś się?- zapytałam.
-Od roku nie spałam tak świetnie jak dzisiaj- uśmiechnęła się.
-Ciekawe dlaczego- zaśmiałem się ponownie.
-Ciekawe- przytaknęła- Co dzisiaj robimy?
-Wstawać!- nagle drzwi się otworzyły i zobaczyliśmy Rockiego- Wstawać!
-Rocky?- krzyknęła- Co ty tu robisz?
-O 7.00 u nas w domu! Jest sprawa!- krzyknął i już go nie było.
-Pora wstawać- mruknęła dziewczyna, a ja złapałem ją w pasie.
-Nie musimy iść- powiedziała i pocałowałem ją namiętnie.
-Riker! Wstajemy!- krzyknęła i po kilku minutach zniknęła w łazience.
-Co ten młodszy braciszek wymyślił?- zapytałem sam siebie i założyłem T-shirt. Po chwili znalazłem też bokserki i spodnie. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Riker, możesz otworzyć?- zapytała Sara, a ja skierowałem się do drzwi. Otworzyłem je i ukazała mi się wysoka kobieta. Około. 25 lat.
-Dzień dobry- przywitała się uśmiechem.
-Dzień dobry- odparłem zdziwiony- W czym mogę pomóc?
-Emma!- krzyknęła Sara, która nagle znalazła się za mną. Rzuciła się na dziewczynę -Hej!
-Saro Liliano Larence! Jak ja cię dawno nie widziałam!- krzyknęła i przytuliła się do mojej dziewczyny.
-Riker, poznaj Emmę. Siostrę Lili- uśmiechnęła się Sara.
-Emma White- powiedziała i podała mi rękę.
-Riker Lynch- uśmiechnąłem się.
-Fiu, fiu!- zagwizdała brunetka- Niezła partia Saro.
-Wejdź- wskazała ręką wnętrze pokoju- Co cię do nas sprowadza?
-Aria do mnie zadzwoniła i kazała mi się opiekować Małą, bo...-  nagle zakryła usta ręką- Dalej nie mogę powiedzieć. To niespodzianka. - spojrzeliśmy na nią dziwnie.
-Ok...- odpowiedziała blondynka- To my już lecimy. Pa!- krzyknęła Sara i złapała mnie za rękę. Po chwili wyszliśmy.
-Co ten twój brat wymyślił?- zapytała Sara siadając w moim samochodzie.
-Ja nie wiem- westchnąłem i odpaliłem auto- Mieliśmy być o 7.00, a jest...
-7.30- odparła ze śmiechem- Riker, tak sobie ostatnio myślałam...
-Mów- zachęciłem ją i złapałem za rękę.
-Chcę sobie kupić samochód- wypaliła, a ja spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczami- Głupie? Eh... Trudno- westchnęła.
-To nie jest głupie- powiedziałem od razu- Pomogę ci znaleźć samochód, który świetnie będzie do ciebie pasował.
-Dziękuję- powiedziała cicho.
-Dla ciebie wszystko- zaśmiałem się pod nosem i pocałowałem jej rękę. Kilka minut później wchodziliśmy do domu.
-Nareszcie!- krzyknął Ellington podniósł ręce  w geście dziękczynnym. Zaśmieliśmy się lekko.
-Właśnie!- krzyknęła Aria- Ile wy się ogarnialiście?
-Może robili coś jeszcze?- zapytał Ross i zabawnie poruszył brwiami. Sara przewróciła oczami. Usiedliśmy na kanapie zaciekawieni jakimiś wieściami.
-To... Po co nas tu ściągnęliście?- zapytałem i ziewnąłem. Rocky i Aria wstali trzymając się za ręce. Oni są tacy uroczy. Szczerze, to wątpiłem, że mój brat znajdzie sobie dziewczynę. Kto by go chciał?!
-Więc...- zaczął Rocky.
-Więc...- powtórzyła Aria i uśmiechnęła się- Wróciliście z trasy trwającej cały rok. Nie widzieliśmy się przez równo 400 dni. Ja i Rocky w nocy... Wymyśliliśmy pewien pomysł.
-A co się działo podczas tej nocy?- zapytał Ross z miną pedofila. Wybuchnęliśmy śmiechem.
-U nas nic, ale zapytaj się drugiego braciszka. Słysząc ich za ścianą i patrząc jak usypiają to chyba u nich się coś działo- powiedział brunet, a wszyscy od razu się na nas spojrzeli i wybuchnęli śmiechem.
-Ej! Odwalcie się!- krzyknąłem lekko rozbawiony.
-Cytuję- powiedział Rocky- "Sara...Ach..Ach...", cytuję ponownie" Ach....Riker! Kocham Cię i..."- chłopak nie dokończył, bo rzuciłem w niego poduszką.
-Zamknij się- wysyczałem przez zęby.
-Dobra, dobra. Koniec. Wracamy do pomysłu- powiedziała Aria kończąc wszystkie śmiechy.
-Mamy taki pomysł...- powiedział Rocky.
-...Że w ramach waszego powrotu wyjeżdżamy na dwa tygodnie nad jezior  na drugim końcu Kalifornii.- dokończyła z uśmiechem i po chwili dało się słyszeć wesołe komentarze i pomruki.
-Kiedy wyjeżdżamy?- zapytała Sara.
-Spakujcie się i punkt 9.00 wyjeżdżamy stąd. Jedziemy na trzy samochody. Ja i Aria, Ell i Delly i Sara z Rikerem. I pokoje też takie są, ale... Ktoś musi przygarnąć Rossa- spojrzała na każdego.
-My go bierzemy- powiedziała blondynka, która opierała się o moje ramię.
-Co?!- jęknąłem.
-To- odpowiedziała- Bierzemy go i koniec.
-Nie- jęknąłem ponownie- Będzie nam tylko przeszkadzał w naszych...- szepnąłem na jej na ucho, a ona mimowolnie się uśmiechnęła.
-Bierzemy go- odpowiedziała szeptem.
- A co będę z tego miał?
-Wieczorem się dowiesz- powiedziała.
-Ok- powiedziałem zrezygnowany.
-Jej!- pisnął cieniutkim głosem- Sara jesteś kochana!
-No dobra, skoro wszystko ustalone, to możemy się pakować. A! I tu macie adres- brunetka podała mi i Ellowi małą karteczkę.
-Powinniśmy być wieczorem- dodał Rocky- Ja już jestem spakowany, więc was chętnie zawiozę, dziewczyny- Sara wstała i skierowała się do wyjścia. Ja natomiast poszedłem do pokoju i wyciągnąłem rozpakowaną wczoraj walizkę. I znowu pakowanie. Ponownie spojrzałem na karteczkę. Pamiętam to miejsce. Kiedyś pojechałem tam z wujkiem Shorem. Miałem wtedy 7 czy 8 lat. Takie małe, spokojne jezioro w lesie. Trzy domki, molo, woda. Magiczna miejscówka. Do walizki spakowałem kilka par krótkich spodni i dwie długie. Dwie bluzy na długi rękaw, kilka koszul i T-shirtów. Bokserki, kąpielówki. Buty, szampon do włosów i inne pierdoły. Z szafki wyjąłem ładowarkę do telefonu wraz z paczką prezerwatyw i schowałem do walizki.
-Ross!Gotowy?- zapytałem wchodząc do jego pokoju.
-Już.- odpowiedział i wziął swoją torbę. Po chwili pakowałem walizki do bagażnika.
-Młody, pakuj się do tyłu- powiedziałem zamykając bagażnik.
-Co?! Czemu?!- zapytał oburzony.
-Bo z przodu siedzi Sara- odparłem, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie. Naburmuszony chłopak wsiadł do samochodu. Ja również usiadłem za kierownicą- Zastanawiam się, po co cię Sara wzięła.
-Bo ona traktuje mnie poważnie!- krzyknął,a ja zaśmiałem się. No tak. Nagle wszystko sobie uświadomiłem.
-Masz rację- odpowiedziałem.
-Ja?!- zapytał- Dziwne. Niby czemu?
-Sara traktuje cię poważnie, jak brata. Wiesz czemu? Bo dzięki tobie się poznaliśmy- powiedziałem.
-Racja. Riker... Cieszę się, że masz taka dziewczynę. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
-Dzięki bracie. Dzięki, że ją przyprowadziłeś do domu tamtego dnia- odpowiedziałem.
-Zawsze do usług- zaśmieliśmy się i stanęliśmy przed mieszkaniem mojej dziewczyny. Blondynka siedziała na schodkach i powoli usypiała.
-Nareszcie!- krzyknęła, a ja zaśmiałem się kolejny raz tego dnia. Wziąłem jej walizkę i zapakowałem w bagażniku. W tym samym czasie Sara usiadła w samochodzie.
-Hej Rossy- przywitała się.
-Hej- odparł i westchnął.
-Coś się stało?- zapytała, a ja wyruszyłem w trasę.
-Tak- powiedział, a Sara odwróciła się w jego stronę- Jesteś lepszą siostrą od Rydel. Kocham Cię.
-Aww, Rossy. Ja też cię kocham ty mój mały braciszku- zaśmiała się i potrzepała go po włosach- A teraz przepraszam, ale idę spać. - jak na zawołanie moja ukochana ziewnęła. Wziąłem jej rękę i pocałowałem, po czym splecione położyłem. Sara natomiast zmieniła pozycję fotelu na leżącą i po chwili usnęła. Ross oparł się o zagłówek od fotela Sary i również zapadł w sen. To tak śmiesznie wyglądało. Zrobiłem zdjęcie i wysłałem do reszty. Zapowiada się ciekawy wyjazd...




Siostry nie ma, więc szybko piszę!!!  Trochę długaśny, ale to rekompensata. Nie wiem kiedy będzie następny, bo ten ślub i zepsuty laptop dają mi trochę w kość :/ 
~~Zmierzchu :* <5

Załamka totalna :/





Muszę wam coś powiedzieć. Otóż... Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział. Ładowarka mojego laptopa się zepsuła, a laptop się rozładował. Moja siostra ma go naprawić, ale za półtora tygodnia wychodzi za mąż i nie ma czasu. Mam nadzieję, że to rozumiecie. Tą notkę piszę z jej kompa, ale rozdziałów nie mogę dać z jej, bo ona z niego ciągle używa, więc nie mam kiedy napisać. 
Przepraszam Was, ale pomysł na rozdział już jest :)

~~Zmierzchu :* <5

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 61- Prolog




                                            ********Perspektywa Sary********

Obudził mnie płacz dziecka. Jęknęłam. To był zły pomysł, żeby wysłać Alexa i Lili na tydzień na Hawaje. A Aria pojechała do Francji, do rodziny. I zostałam sama. Z Charlotte. Szybko wstałam i poszłam do pokoju dziecka. Wzięłam dziewczynkę na ręce i kołysałam. Kątem oka zauważyłam, że jest 3.00. O 10.00 muszę być na lotnisku. Dzisiaj wraca Riker. Jestem taka podekscytowana, nie widziałam do rok. Minął rok. Cały rok. Tak strasznie za nim tęskniłam. Pisałam z nim, rozmawiałam przez telefon, ale to nie to samo. Nie całować go przez 400 dni, to nie lada wyzwanie. Spędzić święta bez niego, moje urodziny, jego urodziny. To było straszne.
-Ciii, Charlie- szepnęłam i pocałowałam ją w czoło. Dziewczynka się uspokoiła i po chwili usnęła. Ziewnęłam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i opatuliłam kołdrą. Jak na styczeń jest strasznie zimno. Na szczęście dzisiaj mam wolne w pracy, która bardzo rozkwitnęła. Na chwilę obecną mam 5 zleceń, a Aria 7. Więc... Jest moc! Dużo osób nas zna, ogólnie dzięki mnie i Rikerowi. On jest sławny, a ja jestem jego dziewczyną. Wiedziałam również, że Aria tęskni za Rockym. Są razem! Ona taka spokojna, a on szalony. Świetnie się razem dopasowują. Nie raz słyszałam ich rozmowy i śmiałam się jak wariatka. Brunetka dzisiaj wraca. I muszę być na lotnisku o 10.00, potem za 4 godziny przyjeżdża Riker. A Lili i Alex wracają dopiero w sobotę.
W głębokich rozmyślaniach usnęłam....


                                       ********Kilka godzin później********
Przewróciłam się na drugi bok. Poczułam czyjąś rękę oplatającą moje ciało. Uśmiechnęłam się do siebie, jednak po chwili uświadomiłam sobie, że to niemożliwe. Jak oparzona usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. Kiedy odwróciłam się na bok zaniemówiłam. Zmienił się. Schudł, ale nabrał mięśni. Lekko obciął grzywkę i rozjaśnił włosy. Jego czekoladowe oczy świeciły Radością. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Ubrany w czarne rurki, tego samego koloru T-shirt i koszulę w kratę leżał na łóżku.
-Riker!- krzyknęłam i przytuliłam go.
-Cześć kochanie- uśmiechnął się.
-Tęskniłam- szepnęłam i pocałowałam do czule. Tego mi brakowało. Pocałunków.
-Ja też- szepnął i pocałował mnie ponownie. Tym razem namiętniej.
-Kiedy wróciliście?- zapytałam.
-Godzinę temu- odparł spoglądając na zegarek.
-Ale..-zaczęłam, jednak nie było mi dane skończyć.
-Okłamałem cię. Chciałem ci zrobić niespodziankę- uśmiechnął się, a ja musnęłam jego usta.
-Kocham Cię- powiedział blondyn.
-Kocham Cię- odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
-Która godzina?- zapytałam.
-8.05- powiedział, a ja wstałam. Przeciągnęłam się i skierowałam do szafy. Wyjęłam dżinsy i bluzkę i poszłam się przebrać. Kiedy siedziałam przed toaletką do łazienki wszedł Riker.
-Co dzisiaj będziemy robić?- zapytał siadając obok mnie.
-Hm... Nie wiem. O 10.00 musimy iść na lotnisku. Aria wraca- odpowiedziałam używając pudru.
-A potem?- zadał ponownie pytanie.
-Hmm...- zamyśliłam się- Nie musimy jechać po Arię. Rocky się tym zajmie. Potem damy im w opiece Charlie, a sami... Pójdziemy do kina. A potem do naszej ulubionej knajpy. Zadowolony?- zapytałam.
-Jak najbierdziej- odparł. A Potem co będziemy robić?- zadał kolejne pytanie i zaczął całować mnie po szyi.
-Hm...Nie wiem- uśmiechnęłam się. Wyszłam z łazienki, a Riker skierował się za mną. Poszłam po Charlotte i skierowałam się do kuchni. Ja nakarmiłam 5-miesięczną dziewczynkę, a blondyn zrobił gofry.
Kiedy wróciła Aria zajęła się dzieckiem, a my spędziliśmy wspaniale dzień. I noc. Tego mi brakowało przez ten rok. Rikera.
Mojego ukochanego blondynka, który potrafi mnie zawsze rozśmieszyć.
Który zawsze mnie wesprze.
Który zawsze mnie pocieszy.
Który zawsze mi pomoże.
Który zawsze jest przy mnie.
Ten rok był bardzo trudny dla nas, ale udało się. Przetrwaliśmy to. Udało nam się, a to znaczy,  że nasz związek przetrwa wszystko. I zawsze.


Hej, zaskoczyliście mnie! Myślałam, że będę miała z tydzień przerwy, a w ciągu jednego dnia było 8 komentarzy!! Dlatego szybko go napisałam i czekałam na 2 komentarze. Jak wam się podoba prolog? On jest specjalnie taki krótki ;)
~~Zmierzchu :* <5 

czwartek, 16 lipca 2015

Epilog, czyli... 2 TEMPORADA!!!!!






Hej miśki!!! Chyba nie myśleliście, że zakończę bloga, co?! Nigdy! Kocham go i wasze komentarze!! Dlatego... Jeżeli chcecie 2 temporadę (2 sezon) pod tą notką musi znaleźć się 10 KOMENTARZY!! T nie lada wyczyn, ale wierzę w was! Ja już piszę Rozdział 1 2 temporady!!!!! 
Cieszycie się?!!
~~Zmierzchu :* <5
PS. Tajemnicza Dziewczyno skontaktuj się ze mną przez pośrednictwo Facebooka ;) Link do mojego profilu znajdziesz w zakładce Tu mnie spotkacie :)

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 60 - Epilog ;)



                               ********Perspektywa Sary********

Obudziłam się o dziwo wyspana. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 7.34. Czyjaś ręka oplatała moje ciało. Westchnęłam. Dobrze pamiętałam jego słowa sprzed kilku godzin. Wiem, że był pijany, ale to i tak go nie usprawiedliwa.
-Cześć kochanie- wymruczał chłopak obok. Pewnie nawet nie pamiętał tych słów, jednak one ciągle dźwięczały w mojej głowie.
-Cześć- odparłam oschle.
-Co jest?- zapytał całując mnie po szyi.
-Nie pamiętasz?- zapytałam i wyrwałam mu się. Poszłam do łazienki i przebrałam się w ubranie. Poprawiłam lekko makijaż, a kiedy wyszłam Riker był już ubrany.
-Czego nie pamiętam?- zapytał.
-Tego, że wolę Rossa od ciebie- prychnęłam i usiadłam na fotelu.
-Co?!- krzyknął zdezorientowany.
-Sam tak powiedziałeś- odpowiedziałam i weszłam na Facebooka. Yh... Nic ciekawego. Czekaj, czekaj. Zdjęcie Rockiego i Arii całujących się?! I to nie było podczas gry w butelkę?! Okej, muszę z nią natychmiast porozmawiać, ale dziewczyna pewnie teraz śpi.
-Kiedy ja tak powiedziałem?- zadał pytanie, a ja spojrzałam na niego.
-Kiedy zdjąłeś moją  bluzkę, a ja się odsunęłam i powiedziałam, że jesteś pijany odparłam.
-Coś mi się kojarzy. Ale kochanie to nie tak. Ja byłem po prostu zazdrosny, że całowałaś Rossa i pijany. Wiesz, że to nie wróży nic dobrego. Przepraszam cię. Wybaczysz mi?- zapytał i uklęknął przed moim fotelem.
-Tak- odpowiedziałam po chwili i pocałowałam go.
-Kocham Cię- powiedział.
-Kocham Cię- powiedziałam.
-A teraz.... Idę spać- jęknął, a ja zaśmiałam się. Kiedy blondyn poszedł spać, ja poszłam do kuchni i napiłam się wody. Założyłam moje trampki i ruszyłam w stronę domu. Na piechotę, spacerkiem. Założyłam moje poniszczone słuchawki na uszy i włączyłam moją ulubioną piosenkę. Muszę iść dzisiaj na zakupy. Kiedy weszłam do domu skierowałam się do kuchni i wzięłam leki. Potem zrobiłam sobie śniadanie. Przydałoby się zrobić zakupy spożywcze. Ehh.... Lili zrobi. Wykonałam wszystkie poranne czynności i na zegarze w salonie wybiła 9.00. Co by tu teraz porobić? Poszłam do swojego pokoju, jednak w wspólnej łazience usłyszałam cichy szloch. Ktoś tu jest?! I był przez cały ten czas?! Nie... A rzeczywiście, kiedy myłam zęby wydawało mi się, że ktoś przyszedł. Nieogarnięta ja. Zapukałam. Nic. Zapukałam ponownie. Nic. Walnęłam w drzwi. Nic. Otworzyłam drzwi. Nic. Czekaj! Lili, cała zapłakana.
-Co się stało?!- zapytałam przerażona i uklękłam obok niej. Ona się do mnie przytuliła i wybuchnęła głośniejszym płaczem.
-Ja...Jestem..Ja-aa... - mówiła przez łzy. Co ona?
-Lili! Co się stało?!- krzyknęłam. Ona jedynie podała mi mały przedmiot z umywalki. Spojrzałam na niego i zamurowało mnie. Otworzyłam szerzej oczy. Nie wierzę. Nie, nie, nie, nie! To nie może być prawda!
-Lili!- krzyknęłam zdenerwowana. Zaczęłam szybciej oddychać. O mój Boże! Przytuliłam ją mocniej.
-Cii...-  szepnęłam- Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. Ale robiłaś badania?
-Tak...A.. Co jak Alex mnie zostawi?- zapytała. Podałam jej chusteczki.
-Nie zostawi. On cię kocha do szaleństwa- odpowiedziałam i pogłaskałam ją po ramieniu- A teraz...Ja idę po Alexa i Arię. A ty tu się ogarnij. Pamiętaj. Zawsze masz mnie i Arię- pocałowałam ją w czoło i wyszłam. Szybkim krokiem skierowałam się na przystanek tramwajowy. Tak będzie najszybciej. Po kilku minutach stałam przed domem Lynchów i weszłam bez pukania. Wszyscy siedzieli w salonie na kanapie i mieli zmartwione miny. Co się stało?!
-Hej Sara- powiedziała Rydel. Zapewne chciała mi się podlizać. Usiadłam obok Rikera i pocałowała,m go w policzek.
-Alex, Aria idziecie do domu- zarządziłam, a oni spojrzeli na nas.
-Nie ma takiej opcji!- krzyknęła Aria- Zostaję z moim chłopakiem!
-Ale twoja przyjaciółka chce ci coś powiedzieć. Tobie Alex też. I to jest bardzo ważne, więc marsz do domu!- krzyknęłam zdenerwowana. Jeszcze będą mi tu pyskować?! Zorientowali się, że jestem bardzo zdenerwowana, więc się mnie posłuchali.
-Co się stało?- zapytał Riker po chwili.
-Ach... Szkoda gadać- mruknęłam i oparłam się o jego ramię.
- A co się tutaj stało? Czemu wszyscy jesteście zgaszeni?- zapytałam po kilku minutach ciszy.m
-Jedziemy w trasę koncertową...- zaczął Ratliff.
-To fajnie- przerwałam mu.
-...Na rok- dokończył Rocky. Zamurowało mnie. Ponownie dzisiejszego dnia. Lili jest w ciąży, a Riker wyjeżdża!
-Właśnie dostaliśmy telefon od naszego menedżera. Trasa na jednym kontynencie trwa 2 miesiące, a my zwiedzimy wszystkie kontynenty. Europa, Azja, Afryka, Ameryka Północna i Południowa. Wrócimy około stycznia. Przyszłego roku- wyjaśnił chłopak, a w moich oczach pojawiły się łzy. Przytuliłam się mocniej do chłopaka, a on objął mnie ramieniem.
-Kiedy wyjeżdżacie?- zapytałam.
-Dzisiaj wieczorem- odpowiedział Ross.
-Menedżer powiedział, że taka oferta nigdy się nie zdarza- dodała blondynka.
-Chodźmy się spakować- powiedział Riker i pociągnął mnie za rękę. Posłusznie poszłam za nim. Kiedy zamknęłam drzwi położyłam się na łóżku i zalałam się łzami. Chłopak od razu do mnie podszedł i położył się obok.
-Kochanie... Nie płacz... To tylko rok- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-I jak my się będziemy kontaktować?- zapytałam.
-Telefon, Facebook, Skype. To tylko rok- odpowiedział. Pocałowałam go. W tym pocałunku pokazałam mu wszystkie moje uczucia.
-Pomożesz mi się spakować?- zapytał, a ja przytaknęłam. Nie wiem czy nasz związek przetrwa, ale... Warto spróbować. Przez cały ten czas praktycznie płakałam. A o 3.00, kiedy skończyliśmy siedzieliśmy na łóżku i całowaliśmy się.
Jednak... 9.00 nastąpiła bardzo szybko. Wyjazd. Westchnęłam. Nie chcę tego, ale nie ma innego wyjścia.
-Kocham Cię- szepnął Riker, który stał centralne przede mną. Pojawił się tu ni stąd, ni zowąd.
-Kocham Cię- szepnęłam i ponownie pocałowaliśmy się tego dnia. W tym pocałunku oddałam mu serce.
-Riker!- usłyszeliśmy głos Delly, przez co byliśmy zmuszeni przerwać pocałunek.
-Będę tęsknił- usłyszałam tylko i chłopak pobiegł do autobusu. Upadłam na chodnik, a po policzkach poczułam  słone łzy. To tylko rok. Nie wiem czy dam radę, ale nie mam innego wyjścia.




Czy rozumiecie dlaczego ten rozdział jest taki ważny?!! Krótki, ale to nie ważne. Jutro wyjdzie notka specjalna, więc wchodźcie na bloga!!!!!!!!! To ostatni rozdział... Tej temporady!!! Jutro dowiecie się więcej na ten temat. Najpierw chcę, żeby wszyscy przeczytali rozdziały i byli na bieżąco!
~~Zmierzchu :* <5




Rozdział 59

 


                                      ********Perspektywa Sary********

Nagle w moich uszach rozbrzmiała mega głośna muzyka. Natychmiast się obudziłam. Wyjęłam słuchawki i odebrałam telefon.
-Halo?- zapytałam śpiącym głosem.
-Hej kochanie- usłyszałam głos po drugiej stronie.
-Hej. Przerwałeś mi spanie, więc mów co chcesz, byleby szybko- odpowiedziałam, a chłopak się zaśmiał.
-Wczoraj ja nocowałem u ciebie, więc dzisiaj ty u mnie. Zgarnij dziewczyny i Alexa i przychodźcie- zaproponował blondyn.
-Yh..- westchnęłam- Poczekaj chwilę.
-Dobra- odparł lekko zdziwiony chłopak.
-Lili!- krzyknęłam głośno, że dzieci z placu zabaw się na mnie spojrzały. A mogłam siedzieć w pokoju, nie na balkonie.
-Co?!- usłyszałam po chwili.
-Bierz Alexa i najpotrzebniejsze rzeczy, bo nocujemy u Lynchów!- krzyknęłam ponownie.
-Już się rozpędziłam!- krzyknęła blondynka. Czasem działa mi na nerwy.
-To się cieszę! Przekaż Arii i za pół godziny w salonie!- krzyknęłam i ponownie  przyłożyłam telefon do ucha.
-Już- zachichotałam.
-Właśnie słyszałem- zaśmiał się Riker.
-Ale...-mruknęłam przypominając sobie o jednym, ważnym szczególe.
-Co skarbie?- zapytał zatroskany chłopak słysząc zmianę tonu w moim głosie.
-Co z Delly?
-O nią się nie martw- powiedział i obstawiam, że machnął ręką- Porozmawiałem z nią i Rydel powiedziała, że z tobą porozmawia i cię przeprosi. Nie wiem co jej odwaliło.
-Mam nadzieję- prychnęłam- W takim razie ja kończę. Muszę się jeszcze ogarnąć. Będziemy za jakąś godzinę.
-A nie za pół? Lili mówiłaś co innego- przypomniał sobie blondyn.
-Za pół godziny to mamy być w salonie, ale znając życie, zanim się ogarniemy to trochę czasu minie- zaśmiałam się ponownie, A Riker wraz ze mną.
-Dobra misiaczku to ja kończę. Do zobaczenia za godzinę- powiedział Riker i rozłączył się. Ziewnęłam i wstałam leniwie. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 7.00 Hmm... Mam tylko pół godziny. Nie wyrobię się. Wolnym krokiem skierowałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Starałam się ogarnąć jak najszybciej, ale mój kac nie przeszedł do końca. Muszę wziąć jeszcze jedną tabletkę na kaca. Ostatnio kupiłam je w aptece i działają! Czego to teraz ludzie nie wymyślą??! Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki i, owinięta w ręcznik, stałam przed szafą. W co by się ubrać? Coś wygodnego.... Po głębokich przemyśleniach postanowiłam wziąć czarne legginsy i szary, długi T-shirt. Ponownie spojrzałam na zegarek. 7.20. Dziesięć minut. W sumie to nawet więcej, bo zanim dziewczyny się ogarną, to trochę minie. Do małej torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Punkt 7.30 zjawiłam się w salonie. Ku mojemu zaskoczeniu był tam Alex i oglądał telewizję.
-Jak zawsze spóźnione- mruknęłam i usiadłam obok niego.
-Kiedy będą dziewczyny?- zapytałam głośniej, przez co brunet spojrzał na mnie. Chyba wcześniej nie zwrócił na mnie uwagi. Chłopaki i telewizja.
-Ja nie wiem- odpowiedział-  15 minut temu Lili powiedziała, że już kończy i zaraz będzie. Jednak... Do tej pory się nie zjawiła.
-Co za...- powiedziałam i mimowolnie przewróciłam oczami. Po chwili usłyszałam otwierane drzwi i zobaczyłam brunetkę z małą torebką.
-Gotowi?- zapytała Aria. Kiedy zobaczyła kogo brakuje westchnęła i usiadła obok nas na kanapie.
-Z nią to nigdzie nie można iść- powiedziałam i zachichotałam.
-Po co my w ogóle idziemy do Lynchów?- westchnęła Aria.
-Ja idę, bo stęskniłam się za moim chłopakiem, Alex bo stęsknił się kumplami, Lili bo chce poplotkować z Rydel, a ty bo potrzebujesz chłopaka- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Właśnie. O ile się nie mylę, jest jeszcze Rocky i Ross- zachichotała osoba za nami.
-Lili!- odetchnęłam z ulgą- Nareszcie jesteś!
-Wiem, wiem. Spóźniłam się- westchnęła- Ale zgubiłam moją piżamę.
-Jak można zgubić piżamę- zapytała retorycznie Aria- Przecież śpisz w niej codziennie!- Lili spojrzała na Alexa, a ten wybuchnął śmiechem. Ok, czyli wszystko jasne. Po chwili i Aria zrozumiała o co chodzi.
-Boże- wyjęczała i poszła na korytarz założyć buty. Ja postąpiłam jak ona. Kilku minut później byliśmy w autobusie, ponieważ stwierdziliśmy, że nie będziemy iść piechotą. Było zadziwiająco pusto, nie licząc kilku menelów śpiących na podłodze.
-Bleeee...- jęknęła Lili- Tu jest ohydnie.
-Nie przesadzaj. To tylko 2 przystanki- odpowiedziała Aria, a ja wywróciłam oczami. Księżniczka się znalazła. Po niecałym kwadransie staliśmy przed drzwiami Lynchów i pukaliśmy.
-Czy tutaj nikt nie otwiera?- zapytała Aria.
-Nie- odpowiedziałam z Alexem i wybuchnęliśmy śmiechem. W tym samym czasie Riker otworzył drzwi.
-No nareszcie ktoś otworzył- jęknęła Lili, a my zaśmialiśmy się.
-Tak bywa- powiedział chłopak, a my weszliśmy do środka. W salonie siedziała reszta rodziny. Nawet Ryland był. Usiadłyśmy do kręgu, który został stworzony na podłodze.
-Co robimy?- zapytałam.
-Będziemy grać w butelkę!- krzyknął Rocky i pokazał butelkę szampana. O nie! Znowu?! Brunet podał mi kieliszek, jednak go nie przyjęłam.
-Czemu nie?- zapytał zdziwiony chłopak.
-Wczoraj, dzisiaj to się źle skończyło, nie Lili?- zapytałam, a ona skrzywiła się.
-Tak- odpowiedziała i postąpiła jak ja. Kiedy każdy wypił dwa kieliszki,  butelka była pusta, więc zaczęliśmy grać. Rocky zakręcił pierwszy. Wypadło na Rylanda.
-Pytanie- powiedział szybko, a Rocky się zamyślił.
-Co się działo w sobotę miedzy tobą a twoją koleżanką?- zapytał, a młodszy się lekko zaczerwienił.
-Nic- powiedział próbując zachować tęgą minę.
-Właśnie widziałem, że nic. Bo to normalne kiedy się leży na jakiejś dziewczynie bez koszulki, nie?- zaśmiał się  Riker, a ja go lekko uderzyłam.
-Ty robisz to samo, ale nikt do ciebie pretensji nie ma- rzucił.
-Bo ja to co innego- odparł- Dobra młody. Kręć- wypadło na mnie.
-Wyzwanie- powiedziałam i uśmiechnęłam się zadziornie.
-Przepraszam cię, ale muszę się zemścić. Pocałuj... Hm... Rossa- krzyknął, a ja pisnęłam.
-Nie ma nawet takiej opcji!- warknął Riker, a ja zaniemówiłam.
-Stary, coś za coś. Dawaj Sara- odpowiedział chłopak, a ja przygryzłam wargę. Trzymając Riker za rękę przybliżyłam się do Rossa, a on zrobił to samo. Po chwili zatopiliśmy się w pocałunku. Całkiem nieźle całuje. Jednak nic nie poczułam. Trwało to raptem kilka sekund, kiedy szybko się oderwałam i przytuliłam do Rikera. On nie zareagował. Widziałam tylko złość w jego oczach.
-Kręć, Sara- powiedział Alex. Zrobiłam jak powiedział. Butelka kręciła się i kręciła. W Końcu wypadło na Arię.
-Wyzwanie- powiedziała od razu. Uśmiechnęłam się zadziornie- O nie- mruknęła.
-O tak- powiedziałam- Pocałuj Rockiego- dodałam i zaśmiałam się szatańsko. Ona, bez większych marudzeń zrobiła to. Minęła minuta, aż w końcu przestali. Od razu wiedziałam, że między nimi będzie coś.
 Aria zakręciła butelką i wypadło na Ratliffa. Oczywiście, kazała mu biegać w staniku Rydel po całej przecznicy. Niezły ubaw. Kiedy graliśmy reszta ciągle piła i piła. Riker też. Jego nastrój trochę się poprawił Widziałam jak rozmawiał z Rossem. A ja strzeliłam focha na Rylanda. Głupek.
-Riker. Nareszcie!- krzyknęła trzeźwa Lili. Tylko my nie piłyśmy, a reszta nie trzymała się najlepiej.
-Wyzwanie- rzucił od niechcenia i wypił kolejny łyk piwa. Wino się skończyło, a na podłodze było już chyba ze 20 pustych butelek piwa. Nie wiem co będzie jutro i wolę nie wiedzieć.
-Pocałuj Sarę. Namiętnie. Z języczkiem- odpowiedziała i uśmiechnęła  się.
-Uuuuuu..- powiedzieli na raz Rockliff i Ross.  Po kilkunastu sekundach zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Zanurzyłam ręce w jego włosach, a chłopak swoimi dłoniami krążył po moich plecach. Nie wiem ile to trwało, ale szybko się skończyło.
-Stop!- krzyknęła Lili, a my skończyliśmy i uśmiechnęliśmy się.
O około 2 w nocy rozeszliśmy się. Dziewczyny zachęcały mnie, żebym poszła z nimi. Nie zgodziłam się. Nie chciałam widzieć Rydel. Przeprosiła mnie, jednak sytuacja między nami będzie napięta przez jakiś czas. Poszłam do Rikera, jakżeby inaczej. Kiedy chłopak ściągał ze mnie bluzkę podczas pocałunku odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jesteś pijany- rzuciłam i położyłam się obok niego na łóżku.
-Na pewno. Nie chcesz, bo wolisz Rossa- powiedział i odsunął się ode mnie. Po chwili usłyszałam jak spał. W moich oczach pojawiły się łzy, jednak nie pozwoliłam im spłynąć...


Jutro będzie 60 rozdział!!! Już nie mogę się doczekać!!! Aaaaaa!!!!!!
~~Zmierzchu :* <5