piątek, 18 września 2015

Game Over....





Tak, wiem. Po półtora roku świetnej przygody, muszę ją zakończyć. Przyszedł rok szkolny, największe zło. Przyszła nauka, a to 2 klasa gimnazjum. łatwo nie jesteś. Pisząc tą notkę, ostatnią na tym blogu, słone łzy ciekną po mych policzkach. Nie chcę się z Wami rozstawać, z Waszymi zabawnymi komentarzami. Jednak... Muszę to zrobić. Brak weny, czasu, chęci i motywacji robi swoje. Przeżyłam tutaj tyle wspaniałych chwil, momentów, zwrotów akcji, rozdziałów, szalonych pomysłów. Jest mi przykro. Obiecałam sobie, że będzie ponad 100 rozdziałów, ale się nie udało. Fakt, byłam bliżej jak dalej. Może... Za parę lat... Przeczytacie książkę autorstwa Natalii Karaszkiewicz i pomyślicie: "Czytałam jej bloga. Był świetny". Kończę już tą ostatnią notkę na tym blogu. Zostawiam go wam, możecie go czytać od nowa, jak ja. Przypomnieć sobie jak to się zaczęło...

Żegnajcie, 
~~Zmierzchu :* <5

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 64



                                           ********Perspektywa Sary********


-Riker...Co to jest?- zapytałam przerażona. To coś z wielkimi oczami szło ciągle w naszą stronę, a my ciągle się cofaliśmy. Po kilku sekundach, minutach czy coś takiego stałam oparta o drzwi samochodu. Nagle usłyszeliśmy jak Ross wychodził z samochodu.
-Czemu... Co to jest?- zapytał i zobaczył zwierzę. Od razu cofnął się w naszą stronę.
-Co robimy?- szepnęłam.
-Nie wiem- odszepnął Riker.
-Niespodzianka!- usłyszeliśmy i zza krzaków wyłoniły się sylwetki dobrze mi znanych trzech osób, a owe zwierzę stanęło na dwóch łapach.
-Co do diabła?!- krzyknęłam zdziwiona i zła.
-Ross powiedział nam o waszym planie z tym całym szaleństwem- zaczęła Rydel.
-Więc... Wspólnie to ukartowaliśmy- mówił Ell.
-Łatwo było podrzucić wam to- Rocky, który udawała tego potwora, zwierza czy co tam jeszcze podszedł do samochodu i wyciągnął mały przedmiot.
-A potem.. Ross do nas napisał, a my znaleźliśmy was za pomocą GPSu- dokończyła Aria i uśmiechnęła się triumfalnie do nas.
-Idioci- powiedziałam zirytowana.
-Właśnie- przytaknął Riker-  Ross?
-Tak?-zapytał.
-Fundujesz sobie pojazd, który zawiezie cię do domku- odpowiedział blondyn i zaśmiał się. Oboje wsiedliśmy do samochodu, a chłopak bez problemu odpalił silnik. Ruszyliśmy dalej.
-Po prostu nie wierzę- mruknęłam i ponownie się do niego przytuliłam.
-Ta.. Ja też nie. Ale się przestraszyłaś, co?- zapytał z uśmiechem.
-Tak- odparłam- Czekaj... Czy ty miałeś z tym coś wspólnego?
-Ja?! Nie, to znaczy podejrzewałem, że Ross coś organizuje, ale nie że to- odpowiedział.
-Musimy się zemścić- postanowiłam.
-Masz rację. To musi być zemsta życia. Tylko co?- zamyślił się.
-Hm... Chyba już wiem- uśmiechnęłam się szyderczo i przybliżyłam się do jego ucha.

                                       ********Godzina później********

-Dobra, tak może być?- zapytał Riker.
-Czekaj...- stanęłam na chwilę przyglądając się- Weź pieniądze i karty kredytowe z portfela. W łóż je do walizki. Że niby ktoś to ukradł- odpowiedziałam, a on przytaknął.
-Mam pomysł!- krzyknął nagle, a ja spojrzałam na niego. Chłopak zdjął swoje okulary i odłożył je niechlujnie na siedzeniu kierowcy. Przeczesałam sobie włosy ręką i kilka rzuciłam do samochodu.
-Na miłość boską Sara!- krzyknął, kiedy zobaczył moje wyczyny- Nie musisz sobie wyrywać włosów!
-I tak wypadły, więc przynajmniej się do czegoś przydadzą- odparłam wzruszając ramionami, jakby to było coś najoczywistszego na świecie- Można by jeszcze załatwić jakąś krew. Jakieś pomysły?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Mam ketchup- Riker poszedł do samochodu i po chwili podał mi niedużą buteleczkę- Tylko nie pobrudź mojego wozu!
-Jasne. Kochasz go bardziej ode mnie?- zapytałam z wyrzutem.
-Hmm...- udał zamyślonego- Oczywiście, że nie!- krzyknął i po chwili już się całowaliśmy. Kiedy skończyliśmy zdjęłam jego bluzę i polałam ją małą ilością sosu.
-Zmyje się- zapewniłam go. Mój ukochany podał mi nową bluzę.
-Gotowe!- krzyknęłam i klasnęłam w ręce.
-To... Gdzie idziemy?- zapytał chłopak i złapał mnie za rękę.
-Tam- wskazałam ręką otaczającą nas ciemność. Las.
-To był świetny pomysł- zaśmiał się Riker po chwili ciszy.
-Tak. Ukartować nasze własne porwanie- odparłam i zachichotałam-Masz telefon?
-Mam- odparł i wyciągnął go.
-Trzeba wyłączyć namierzanie GPSem- wzięłam owy przedmiot i kliknęłam tu i tam.
-Myślisz, że są do tego zdolni?- zapytał zdziwiony blondyn.
-Hmm... Twoje rodzeństwo jest zdolne do wszystkiego- odpowiedziałam i oddałam mu komórkę.
-Teraz jesteśmy całkiem odizolowani do świata- mruknął i objął mnie ramieniem. Westchnął.
-Co jest?- zapytałam zaciekawiona i lekko zaniepokojona.
-Niedaleko jest taki mały domek. Nikt nie mieszka w nim od dobrych dwudziestu lat-powiedział.
-Świetnie! W takim razie chodźmy tam!- krzyknęłam entuzjastycznie, a on parsknął śmiechem.
-Dobrze. Ale mamy jeden problem.
-Jaki?- zadałam kolejne pytanie.
-Niezbyt pamiętam jak tam się idzie- odpowiedział zamyślony.
-Jestem pewna, że go znajdziemy. Przecież mamy mnóstwo wolnego czasu- zachichotałam.
-Masz rację- przyznał- Dokładnie to... 7 godzin. Musimy wrócić o 3.00.
-Właściwie.... Dlaczego o 3.00?
-Nie znasz tego?- zapytał zdziwiony.
-Nieeee, a co mam znać?
-Bo...- zaczął- Jeśli obudzisz się w nocy, o 3.00 to znaczy, że cię demon wzywa. Czy coś takiego- wzruszył ramionami i zamilkł. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć dokończył historię- Kiedy byliśmy młodsi, Rocky często budził się o 3.01. Punktualnie, dzień w dzień. Wtedy go trochę postraszyłem i w Internecie przeczytał tą historię bał się spać i chodził do rodziców- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Nie rozumiem- westchnęłam po chwili ciszy.
-No przecież Rocky się bał, że zostanie jakimś....- zaczął.
-Nie, nie o to chodzi. Ciągle mam w głowie słowa Rossa, że jesteśmy nudni, bo nie robimy nic szalonego- odpowiedziałam.
-Hm...- zamyślił się- Może i ma trochę racji. Patrz! Jesteśmy- krzyknął nagle i wskazał punkt znajdujący się przed nami. Po wytężeniu wzroku zauważyłam mały drewniany domek. Był bardzo skromny, ale też piękny. Obok rosły małe kolorowe kwiaty.
-Jaki ładny- szepnęłam oczarowana.
-Wchodzimy?- zapytał z błyskiem w oczach.
-Przecież...- zaczęłam lekko przestraszona- Tu jest napisane, że to teren prywatny i wejście jest zastrzeżone.
-Skarbie...- westchnął- Mamy robić szalone rzeczy, prawda?- zapytał, a ja zgodnie przytaknęłam- To zacznijmy już teraz!- krzyknął i pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Pisnęłam i również się skierowałam w tamtą stronę. To nie był najlepszy pomysł.  Weszliśmy do domu, gdzie panowała całkowita ciemność. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku. Na szczęście była pełnia, więc w kuchni blade światło padało na szafki. Riker otworzył jedną z nich.
-Mmm.... Moje ulubione ciastka z dzieciństwa- mruknął i włożył słodycz do ust. Ugryzł kawałek, a resztą mnie nakarmił.
-Pyszne- skomentowałam.
-Niestety, już takich nie produkują- zasmucił się. Pogłaskałam go po policzku.
-Jak będziesz w miarę normalny, to ci kiedyś takie upiekę- uśmiechnęłam się.  On tylko przytulił mnie i czule pocałował. Po chwili nasz pocałunek się nieco zmienił. Nasze języki walczyły o dominację.
-Hm...- mruknął ponownie- Obok  jest sypialnia...- dodał i znowu zaczął mnie całować. Wolnym krokami wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się do następnego pokoju. Kątem oka zauważyłam skromny  pokoik. Małe łóżko, na nim jakiś czterdziestolatek, szafa... Czterdziestolatek??!! Momentalnie krzyknęłam, budząc gościa. Przerażona pociągnęłam Rikera za rękaw i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia.
-Co się tu dzieje?!- krzyknął basem i wziął siekierę. Wybiegliśmy z domu i skierowaliśmy się do lasu. Gościu za nami nie biegł, chyba nie miał siły. Ja też nie z resztą.
-Nikogo tam nie było od 20 lat- powiedziałam udając głos mojego ukochanego.
-Ja tutaj nikogo nie widziałem od 20 lat- wyjaśnił.
-A byłe tu w ciągu ostatnich 20 lat?- zapytałam.
-Hmm...- zamyślił się- Chyba nie.- na te słowa wywróciłam oczami.
-Dobra, chodźmy- złapałam go za rękę i poszliśmy w ciemność.
-Gdzie my idziemy?- zadał pytanie.
-Nie wiem. Wydaje mi się, że do domku- odparłam.
-A nie jest za wcześnie?
-A która godzina?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Blondyn wyjął telefon i pokazał mi wyświetlacz.
-Już północ?- krzyknęłam i po chwili usłyszałam głośne echo roznoszące się po lesie.
-Tak. Szybko to minęło. Może już wracajmy?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam- Jestem zmęczona- ziewnęłam. Riker zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.  Przytuliłam się do niego. Szliśmy wolnym krokiem w nieznaną nam stronę.
-Jesteś pewny, że dobrze idziemy?- zapytałam po jakimś czasie.
-Tak- odparł pewnie. Wskazał pewien punkt ręką- Tam jest jezioro. Jesteśmy już blisko. 10 minut drogi i jesteśmy.
-Mam pomysł- rzuciłam z uśmiechem.
-Jaki?- zaciekawił go mój błysk w oku, który wyróżniał się w ciemnościach.
-Masz może ochotę na kąpiel w jeziorze?- zapytałam biegnąc w stronę wskazanego wcześniej obiektu.
-Z tobą zawsze i wszędzie- odparł i zaczął mnie gonić.  W międzyczasie zdjęłam bluzę, którą rzuciłam na molo i wskoczyłam do wody. Woda była ciepła. Po chwili usłyszałam głośny plusk. Kiedy się wynurzyłam blondyn był tuż obok mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i czule pocałowałam. Od razu odwzajemnił go. Po kilku minutach zanurkowałam do wody śmiejąc się.
Po długim czasie spędzonym w wodzie wyszliśmy. Dopiero teraz zauważyłam małe domki oddalone od nas około 50 metrów.
-Wychodzimy? Zimno mi- powiedziałam.
-Dla Ciebie wszystko- odparł. Wyszliśmy. Założyłam bluzę i schowałam telefon Rikera do kieszeni. Przy okazji sprawdziłam godzinę. Już prawie 3.00. Poszliśmy w kierunku domku, który był najdalej i gdzie paliło się światło.
-Gotowa?- zapytał i zachichotał.
-Z tobą zawsze i wszędzie- również zachichotałam i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Ratliffa, Rydel, Rockiego, Rossa i Arię siedzących na kanapie z ponurymi minami.
-Gdzie wyście do cholery byli?!- krzyknęła wściekła Rydel.
Zapowiadają się kłopoty...


Hej, hej, hej!   1 września! Cieszycie się? Bo ja bardzo! ;) Wróciłam z urlopu. Ten rozdział strasznie ciężko mi się pisało, mimo tego, że miałam go na kartce. Dawno nie pisałam. 2 sezon fajnie się zapowiada! Będzie wiele szalonych sytuacji i problemów! Powodzenia w szkole!
~~Zmierzchu :* <5
Quiero! :3