wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 51



 
                                            ********Perspektywa Sary********

Obudziłam się. Ze wszystkich sił starałam się otworzyć oczu i w końcu się udało.  Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na łóżku w pokoju dziewczyn. Obok leżała nieprzytomna Juliet, a na podłodze Lili. Nie widziałam jedynie Arii.  Podniosłam się i jęknęłam, po czym znowu opadłam. Moja głowa....
-Kac morderca jest bez serca, co?- zapytała uśmiechnięta Aria wchodząc do pokoju.Ach, no tak... Siedziała w łazience.
-No..- wyjęczałam i złapałam się za głowę.
-To dla ciebie- powiedziała i podała mi srebrna tackę. Oparłam się o fotel. Na tacy znajdowały się trzy kanapki, woda, sok oraz trzy tabletki. O razu wzięłam jedną i popiłam wodą. Po chwili zabrałam się za konsumowanie śniadania.
-Dzięki- odparłam- A tak w ogóle.... Która jest godzina?
-10.00. Daję ci pół godziny, żebyś się ogarnęła, bo potem budzę dziewczyny- uśmiechnęła się i zaczęła suszyć włosy. Ja natomiast dokończyłam mój posiłek i wzięłam krótkie, dżinsowe spodenki oraz T-shirt.
-Weź bikini. Później pójdziemy na plażę- oznajmiła Aria i włączyła telewizor. Zgodnie z jej radą, znalazłam w torbie neonowo-żółte bikini i poszłam do łazienki. Weszłam po prysznic i poczułam zimne kropelki wody, które działały uspokajająco na mojego kaca. Po cholerę ja wczoraj piłam?! Razem z... Alexem, tak pamiętam go. I informacje, o których się wczoraj dowiedziałam.  Po krótkim, orzeźwiającym prysznicu ubrałam się i zrobiłam wodoodporny makijaż. Kiedy wyszłam, Aria budziła Juliet, która bez większego problemu wstała.
-Sara, zajmij się Lili. Idę po piwo na kaca- powiedziała Aria i wyszła trzaskając drzwiami. Ją chyba też dopadł, ale nie tak bardzo jak w naszym przypadku.
-Pamiętasz wczorajszą noc?- zapytałam rudej, która zastanawiała się, co na siebie założyć.
-Jasne! A ty?- odpowiedziała.
-Nie- mruknęłam i potrząsnęłam Lili, która nawet nie zareagowała-Lili!- krzyknęłam, a ona jedynie coś mruknęła. Ile ona wypiła?! Potrząsnęłam nią mocniej i wtedy blondynka  otworzyła oczy.
-Moja głowa...- jęknęła.
-Wiem, wiem. Ja też nie czuję się najlepiej- odparłam.
-A ja tak!- krzyknęła Juliet śmiejąc się i weszła do łazienki.
-Co się wczoraj działo? Pamiętam jedynie alkohol i przystojnego bruneta, który przyprowadził cię nieźle nachlaną- powiedziała, a ja zaśmiałam się. W tym samym momencie do pokoju weszła Aria z czterema butelkami.
-Trzymajcie- powiedziała i podała nam napój- na kaca- wyjaśniła widząc zdziwione spojrzenie Lili. Ta od razu wypiła połowę butelki i wzięła się za przygotowane przez brunetkę śniadanie. Ja spakowałam do mojej ulubionej torebki najpotrzebniejsze rzeczy, np. krem, ręczniki, piłka i tak dalej.
-Co ty robisz?- zapytała Lili, która poczuła się o wiele lepiej. Tak jak ja z resztą.
-Idziemy na plażę, kiedy się ogarniecie, więc szybko, szybko!- odpowiedziałam, a blondynka ożywiła się jeszcze bardziej. Szybko znalazła swoje bikini i po chwili dobijała się do drzwi łazienki, gdzie znajdowała się Juliet.
-Ruda! Pospiesz się! Ja chcę iść na plażę!- krzyknęła, a po chwili drzwi otworzyły się.
-Mała uspokój się. Zaraz wychodzimy- odpowiedziała rudowłosa- To dla mnie? Dzięki- odpowiedziała sama do siebie, po czym wzięła łyk piwa.
-Gotowe?- zapytała Aria, która nagle gdzieś zniknęła.
-Jeszcze Lili- oznajmiłam i wyłączyłam Telewizor, po czym weszłam na Instagrama i dodałam nową fotkę.
-Jak zawsze. Ostatnia- mruknęła brunetka i przewróciła oczami, a my zaśmiałyśmy się głośno.
-Gotowa!- krzyknęła nagle blondynka wychodząc z pomieszczenia obok. Zapięłam Tajdze smycz i wzięłam torebkę do ręki.
-Chodźmy, bo muszę wam coś powiedzieć- powiedziała Aria, a my wyszłyśmy i skierowałyśmy się w stronę najbliższej plaży. Było bardzo gorąco, więc liczba osób na plaży też na pewno się zwiększy.
-Ja też muszę wam coś powiedzieć- odpowiedziałam.
-I ja też- przytaknęła Juliet, jednak nie tak wesoło. Hm... Jestem ciekawa, co się stało. Jej ton głosu mówił, że to nie będzie dobra wiadomość.
-No jak wszystkie, to wszystkie- dodała Lili. Po kilku minutach rozmów oraz zabawnych komentarzy doszłyśmy. Ku mojemu zaskoczeniu nie było nikogo. Może to dlatego, że jet to plaża, na której nie ma dużej ilości osób? I nagle to sobie przypomniałam. Dzisiaj jest koncert wszystkich piosenkarzy oraz zespołów mieszkających w Los Angeles. W tym R5. I za darmo.
-Dzisiaj jest ten koncert, o którym każdy tak gadał!- krzyknęła Lili, a my przytaknęłyśmy. Usiadłyśmy blisko brzegu i wyjęłyśmy chipsy oraz inne słodkości. Oraz piwko. Ale z nas alkoholiczki, ale zimne piwko jest najlepsze na kaca!
-Ok, to mówimy o tych ważnych sprawach. Kto pierwszy?- zapytała Juliet.
-Ty, Sara. Opowiadaj- powiedziała Aria, a dwie inne dziewczyny zgodziły się.
-Ok, więc wczoraj na imprezie poznałam chłopaka. Alexa. Na chwilę obecną mieszka u Lynchów i dzięki temu... Dowiedziałam się co nieco na temat, który mnie męczy- zaczęłam opowiadać, a dziewczyny uważnie mnie słuchały- I... To tyle. Teraz tylko trzeba czekać do piątku.
-Wow.- skomentowała brunetka- Denerwujesz się?
-Szczerze? Nie, staram się o tym nie myśleć- odpowiedziałam- Ok, to... Pora na Juliet! Co cię tak trapi, co?
-Zauważyłaś?- zapytała retorycznie- Ok, zamierzałam wam powiedzieć wczoraj, ale nie było odpowiedniej okazji. Teraz się nadarzyła. Wczoraj rano zadzwonił do mnie lekarz mamy. Jej stan się bardzo pogorszył i muszę jechać do Francji. Na zawsze- ostatnie słowa podkreśliła, a my byłyśmy jak zamurowane.
-Co?- zapytałam jako pierwsza- Ale kiedy wyjeżdżasz?
-Miałam w sobotę rano, ale... Dzisiaj dostałam SMSa od lekarza mamy i muszę wyjechać jak najszybciej. Kupiłam bilet na jutro rano.
-Wyjeżdżasz?- zapytała retorycznie Lili, a w jej niebieskich jak morze oczach pojawiły się łzy.
-Wiesz... To było do przewidzenia. Wiedziałam, że będę musiała wrócić. Nie wiedziałam jednak, że nastąpi to tak szybko- odpowiedziała ruda, a my przytuliłyśmy się- Skoro ja muszę was opuścić... Przekazuję Sarze moje zlecenie do dekorowania!- krzyknęła , a ja zaśmiałam się przez łzy- Ok, zmieńmy temat. Aria, co to za wiadomość?
-Jutro się wprowadzamy!- krzyknęła Aria- Ale...
-Co?- zapytała zdziwiona Lili.
-Skoro Juliet musi  wyjechać i nas opuścić, to nie będzie z nami mieszkała. Skoro nie będzie z nami mieszkała, to jeden pokój będzie wolny. Skoro jeden pokój będzie wolny, to...- spojrzała na mnie znacząco, a ja prawie niezauważalnie kiwnęłam głową-... Sara mieszka z nami! I wprowadzamy się jutro, więc czeka nas ciężka robota!
-Jej!- pisnęła blondynka i klasnęła w dłonie.
-Lili, a ty co? Twoja wiadomość?- zapytała ruda zaciekawiona.
-Aaa... No tak! Tylko moja historia też jest taka trochę długa- zachichotała. Co za wariatka-  No to tak... Pod koniec wczorajszej, a raczej dzisiejszej imprezy podszedł do mnie pewien brunet razem z nieźle nachlaną Sarą. No i we trójkę poszliśmy do hotelu i odstawiłam Sarę, która zaraz walnęła na łóżko i usnęła. Zeszłam jeszcze na chwilę, ponieważ Alex na mnie czekał. Usiedliśmy obok recepcji i gadaliśmy do 3.30. Dałam mu mój numer telefonu i w ogóle. Strasznie mi się spodobał. Potem zaszłam do barku i wzięłam wódkę. Wypiłam ją do połowy razem z colą na podłodze, a potem usłyszałam wrzaski Sary...- powiedziała, a my zaniemówiłyśmy.
-Serio?!- zapytałam, a ona przytaknęła- W takim razie... Co z Garrettem?
-Hm...- jej dobry humor i uśmiech na twarzy momentalnie wyparował- Muszę z nim zerwać. Czekajcie, napiszę do niego SMSa teraz i pozbędę się problemu.
-Czekaj, czekaj...- powiedziała Aria- Ale tak przez SMSa? Przecież ty nienawidzisz tego.
-No, ale jak?- zapytała i wyciągnęła telefon- Nie mam innego wyboru. Dzieli nas tysiące kilometrów, więc od ponad dwóch miesięcy kontaktujemy się tylko w taki sposób- dodała, a my przytaknęłyśmy. W ciszy patrzyłyśmy na blondynkę, która pisała wiadomość. Po chwili skończyła i schowała telefon do mojej torebki.
-Może pójdziemy pograć w siatkówkę wodną?- zaproponowałam i wyjęłam nową Mikasę.
-Ale zimna!- krzyknęła Liliana wskakując do wody.  Wybuchnęłyśmy śmiechem i poszłyśmy w jej ślady. Tajga chyba nawet nie poczuła tego chłodu, tylko napiła się wody, jednak po chwili ją wypluła. Chyba była troszkę za słona.
-Ja i Sara, kontra Juliet i Arię- krzyknęła Lili i po chwili wkroczyłyśmy do gry.
Po około godzinie gra nam się znudziła, więc w tych samych grupach, rozpoczęłyśmy bitwę na wodę.
-Juliet?- zapytałam podpływając do niej.
-No?
-Skoro ty mi dałaś zlecenia, ja też muszę ci coś dać w zamian- powiedziałam, a ona spojrzała na mnie zdziwiona- Oddaję ci Tajgę. Wytresujesz ją na mądrego psa i ona też będzie pomagała twojej mamie. Ja jej nie potrzebuję. Wiem, że to prezent od Rikera, ale to ty potrzebujesz przyjaciółki, która zawsze będzie przy tobie i nigdy cię nie opuści. A Tajga to cała nasz trójka w jednym. Ma zmienne humorki i jest szalona jak Lili, jest jednocześnie bardzo mądra i dużo rozumie jak Aria oraz zawsze cię wysłucha i ci pomoże jak ja- dokończyłam, po czym przytuliłyśmy się. Po chwili dołączyły do nas Aria i Lili.
-Wszystko słyszałyśmy- szepnęła Aria, a my zaśmiałyśmy się cicho.
-Dziękuję- powiedziała rudowłosa dziewczyna.
Po trzech godzinach spędzonych na plaży postanowiłyśmy iść na pizzę. Potem jeszcze Juliet musiała się  spakować, więc nasz budżet czasowy był ograniczony.


                                               ********Wieczór********
Nim się zorientowałam leżałam na rozkładanym fotelu i powoli usypiałam. Dziewczyny też już położyły się spać. Jest 11.00, a ja jestem strasznie zmęczona. W ciągu tego weekendu tak wiele się wydarzyło! Będę mieszkać z dziewczynami, Juliet wyjeżdża, oddaję Tajgę, mam zlecenie, nie mam chłopaka (jak na razie). Zanim przyjechałam do Ameryki wiodłam spokojne, ciche życie. Ten wyjazd wywrócił mój spokój do Góry nogami. Codziennie coś się dzieje! Tyle dobrego mnie spotkało, ale jednocześnie złego. Jutro znowu muszę iść do lekarza na tą rehabilitację. Mój lekarz ma jakąś nową wiadomość, która może mi pomóc. Już chcę wiedzieć coś na ten temat. Z tego co mówił ogarnęłam, że jest nowa opcja usunięcie choroby!! Jeszcze jutro wstajemy o 5.00, ponieważ  o 6.00 Juliet ma samolot. Na szczęście może wejść z psem. Chcę żeby jutrzejszy dzień minął, ponieważ będzie on ciężki i zakręcony.
Pogrążona w myślach i marzeniach usnęłam...




Kolejny dzień, kolejny rozdział! A co mi tam! W moich wakacyjnych zadaniach jest takie jedno zadanie:
Napisać bloga do 100. rozdziału. Nie wiem jak to zrobię, ale trudno. Do końca wakacji muszę dać radę!!!! Rozdział pisany z powodu brzydkiej pogody ;) A tak na serio to od rana myślałam co by tu dać i uznałam, że muszę usunąć jedną przyjaciółkę. Im mniej ty lepiej, ponieważ nie będziecie się tak mylić i w ogóle. A reszta przyjaciółek zostaje. W najbliższych rozdziałach nie będzie Lynchów, tylko Alex <5 I niedługo zaktualizuję bohaterów ;)
BESOS :****
~~Zmierzchu <5 :*

3 komentarze:

Lauren Coolness pisze...

Cudowny rozdział <3
Miłego wieczoru ;*

Anonimowy pisze...

Kurdde twoje opowiadanie jest tak fajnie ,że chce się coraz więcej te dłuższe rozdziały przez to wydają sie króciutkie. No nic trzeba czeekać na nexta mam nadzieje że RRiker nie będzie zły że Sara oddała psa ,a w ogóle myślałam,że będzie romansik pomiędzy Sarą a Alexem xD Ale nie to jest złe bo potem ona pokłóci się z Lili xD nie rób tego i mnie nie słuchaj xd

Unknown pisze...

Super ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡