piątek, 4 lipca 2014
Rozdział 7
W drzwiach stała... moja mama!! Co ona tu robi?!
-Sara?! Sara, do domu, ale już!- krzyknęła bardzo zła. Boję się jej... Ale na serio... Posłusznie wstałam z łóżka i podeszłam do niej. Zaczęła się kłótnia.
-Co ty tu robisz?! O tej porze?!- krzyknęła jeszcze bardziej zdenerwowana.
-Nocuję u Rydel- powiedziałam wolno i spokojnie, żeby nie wybuchnąć jak moja psychiczna matka.
-Posłuchaj mnie gówniarzu dwóch rzeczy. Po pierwsze: nie pozwolę, żebyś chodziła z synem Stormie, a po drugie: do domu ale już i porozmawiamy rano na spokojnie!- krzyknęła bardo zdenerwowana, a ja szybko wybiegłam z domu Lynchów, ponieważ z moich oczu wypłynęły łzy. Biegłam sprintem. W końcu dobiegłam do domu i mijając złego ojca w kuchni wbiegłam do pokoju zamykając go na klucz i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Czemu ona mi to robi?! Już miało być dobrze, ale nie... Ona wszystko zepsuła... Nagle coś mnie zaczęło łaskotać. Tylko co??! Mój telefon!Pewnie go zapomniałam, choć byłam pewna, że go brałam... Dziwne... O, Rydel dzwoni. Odebrałam.
(Rydel- R Sarah- S)
S- Halo?
R- Hej Sara! Jak się czujesz? Żyjesz?
S- Szczerze? To całkiem dobrze. Jestem na nią strasznie zła, ale jest dobrze- uśmiechnęłam się, a blondynka odetchnęła z ulgą.
R- To dobrze. Tak strasznie się o ciebie bałam, że coś ci się stanie. Twoja matka poszła zaraz po tobie, ale była nieźle wściekła. Dobrze, że nie było Rikera bo chyba by ją dosłownie zabił. Na szczęście jak do niego wchodziłam przed chwilą to spał jak zabity, Ross też, ale reszta chłopaków się pobudziła. Wszyscy teraz są nieźle wkurzeni, ale rano mamy na ten temat porozmawiać i coś postanowić.
S- U mnie też ma być rozmowa, ale ona chyba będzie wyglądała troszkę inaczej- lekko się zaśmiałam, a ze mną blondynka.- Chociaż wiesz co? Boję się, ale tylko jednej sprawy.
R-Jakiej?
S- Boję się, że Riker da sobie ze mną spokój, tak jak inni.
R- Nie! Nawet nie ma takiej opcji, przecież wesz, że on nie odpuści. Wiesz jak mu na tobie zależy. Będzie walczył. Riker taki nie jest, a jak nie.... To we dwie znajdziemy wyjedziemy do Francji i znajdziemy sobie mieszkanie- zaśmiałyśmy się na słowa Delly.
S- Ja będę kończyć. Jestem strasznie zmęczona. Dobranoc- powiedziałam
R- Dobranoc- odpowiedziała i rozłączyła się.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i postanowiłam spać. Jutro czeka mnie bardzo ciężki dzień... Już się boję...
*****Ranek*****
Obudziłam się całkiem wyspana, co jest dziwne, bo położyłam się o 4.14.
Wstałam i spojrzałam na zegarek. 8.34. Wolnym krokiem weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak upiór. Włosy ułożone wszędzie na inne strony, oczy opuchnięte od płaczu, całe czerwone, rozmazany makijaż, cała twarz czerwona od płaczu. Trzeba coś z tym zrobić. Najpierw umyłam twarz i zmylam makijaż. Twarz była czerwona, ale troszkę mniej. Uczesałam włosy i związałam je w najprostszego koka. Postanowiłam, że najpierw się ubiorę, a potem zrobię makijaż. Założyłam brzoskwiniową sukienkę przed kolana i troszkę ciemniejszego koloru baleriny. Teraz mój cel: łazienka!. Spojrzałam w lustro wyglądałam już lepiej. Oczy ciągle były opuchnięte od płaczu, więc postanowiła użyć korektora i zrobiłam lekki makijaż. Muszę pokazać, że się nie poddam i będę walczyć. Wolnym krokiem, z telefonem w ręku, włączonym dyktafonem i z lekkim uśmiechem zeszłam na dół do kuchni. Rodzice już tam siedzieli przy stole zniecierpliwieni. Jak gdyby nigdy nic zaparzyłam wodę na kawę. W międzyczasie odwróciłam się do nich.
-Ile na ciebie można czekać?!- krzyknął zły tata.
-Spałam- odpowiedziałam spokojnie.
-Posłuchaj, nie możesz się zadawać z nimi!!- krzyknęłam matka.
-Niby dlaczego?!- podniosłam na nią ton lekko, ale zaraz się uspokoiłam. Wdech i wydech... Udało się. Teraz jestem już spokojna.
-Wytrzymałam to, że się z nimi przyjaźnisz, wcale to nie było takie złe, ale nie możesz mieć chłopaka! Nie masz czasu na miłości!- krzyknęła matka i wstała od stołu.
-Niby dlaczego?! Nigdy nie mogłam mieć chłopaka, ale teraz jestem pełnoletnia i mogę robić co chcę!- powiedziałam lekko zła. Muszę się jeszcze troszkę uspokoić.
-Zostaniesz prawnikiem. Nie będziesz miała czasu, żeby mieć chłopaka.- odpowiedział spokojnym tonem ojciec. O nie... Nie będę do nazywała tatą, tylko ojcem. Zasłużył na to.
-Poza tym on jest muzykiem. W pewnym momencie jego słaba kariera zniknie, a on cię zostawi dla jakiejś innej fanki.- dodała dobitnie mama. Złość narastała we mnie jeszcze bardziej, ale jeszcze nie czas. Nie, jeszcze nie teraz.
-Ale ja nie chcę być prawnikiem! Ja chcę zostać muzykiem jak on!- krzyknęłam i dodałam- Jestem pełnoletnia i nie będziecie mi mówić co mam robić!- zgarnęłam szybko telefon i wybiegłam z domu płacząc. Na szczęście miałam makijaż wodoodporny. Pobiegłam do parku i usiadłam na jednej z ławek. Ludzie przechodzili obok mnie i pytali się co się stało. Ja pożyczyłam tylko paczkę chusteczek od pewnej miłej pani i nic nie opowiedziałam jej. Nie chciałam. DOŚĆ!- skarciłam siebie w myślach. Przecież dzisiaj rano obiecałam sobie, że nie będę płakała. I dotrzymam obietnicy. Akurat obok mnie przechodziła jakaś młoda dziewczyna. Świetna okazja!
-Hej, przepraszam. Masz może lusterko?- zapytałam
-Jasne. Hej, a co ci się stało?- zapytała smutno i podała mi mały przedmiot. Opowiedziałam jej całą historię.
-Mam dla ciebie radę: nie poddawaj się. Idź teraz do niego i jego rodziny i pokaż im to nagranie. Coś razem wymyślicie. A tak w ogóle to jestem Victoria- uśmiechnęła się promiennie i podałam mi dłoń.
-Sara- odpowiedziałam i lekko uścisnęłam jej dłoń. Przy okazji pożegnałam się z nią i ruszyłam do domu Lynchów.
*****W tym samym czasie*****Perspektywa Rikera*****
Z samego rana Rydel i rodzice zwołali naradę rodzinną. Ja i Ross byliśmy bardzo zdezorientowani. Wszyscy wiedzieli o co chodzi, t6ylko my nie. Wczoraj trochę się z nim napiłem i film nam się urwał. Wszyscy usiedliśmy do stołu w jadalni.
-Więc o co chodzi?- zapytałem zniecierpliwiony. O 15.00 mamy wywiad, babka przeniosła godzinę.
-Serio?! Nie wiesz co się działo w nocy?!- zapytał z niedowierzeniem Rocky. O co mu chodzi?
-Riker i Ross strasznie się upili i film im się urwał- powiedziała smutna Delly.
-No więc dzisiaj w nocy do naszego domu wpadła baaardzo zła mama Sary i zaczęła krzyczeć, że Sara ma iść w tej chwili do domu, a nam powiedziała, że się jeszcze z nami policzy. Od tamtej pory nie mamy z nią kontakt- powiedziała smutna mama. CO?! NIE! Przecież to niemożliwe! Jak to?! Wszyscy się na mnie spojrzeli. Starałem się chować emocje, żeby nie wybuchnąć.
-Nie, ja z nią rozmawiałam później. Mowiła, że nie jest źle i jest całkiem spokojna. Mieli porozmawiać rano, czyli jakoś teraz- dodała siostra, a moja złość troszeczkę minęła. Cieszę się, że nic jej się nie stało. Chyba...
-Dzwoniłaś do niej?- zapytałam obojętnym tonem, chociaż w środku toczyłem walkę z samym sobą. Nie wiedziałem co mam robić. Miałem ochotę iść do tej jej matki i jej wykrzyczeć wszystko prosto w twarz. Ale wiem, że tak nie mogę. Muszę zachować się poważnie. Ale wiem jedno: na pewno się nie poddam.
-Tak, ale nie odbiera-powiedziała cicho i spuściła głowę w dół. Znowu się zdenerwowałem. Co robić?! Wstałem i wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Wybrałem do niej numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Poczta głosowa. Jasna cholera!
-Nie odbiera- mruknąłem i usiadłem na krześle.
-Boję się o nią. A co jeżeli Caroline znowu ją będzie bić?- zapytała bardzo cicho moja mama. CO?! Caroline biła Sarę?! O nie, teraz to jej się nie upiecze. Jak ją zobaczę to ją chyba uduszę własnymi rękoma. Nie żartuję. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Szybko wstałem i poszedłem otworzyć. Zobaczyłem zapłakaną Sarę. Mocno się do niej przytuliłam i zacząłem gładzić po włosach. Po chwili się uspokoiła i weszliśmy do jadalni. Każdy zaczął jej zadawać pytania, ale ona na nie nie odpowiedziała tylko położyła telefon na stole i włączyła pocztę głosową....
Jak myślicie? Co będzie dalej?!!
~~Zmierzchu <3 :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Strasznie spodobał mi się Twój blog <33 Genialnie piszesz ;**
Szybko dawaj nexta ;33
Dalej jak dziś nie napiszesz next to uduszę ;)
daj szybko nexta
Genialny rozdział, lecę czytać dalej!
~Kaśka Zwana Gryzoniem
Prześlij komentarz