wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 52




                                ********Perspektywa Sary********

Que Hay Detras, 
De una lagrima, 
Que Hay Detras, 
De la fragilidad, 
Que Hay Detras, 
Del ultimo adios, 
Que Hay Detras
Cuando acaba el amor
Que Hay Detras....
Nie zdając sobie sprawy zaczęłam śpiewać tą piosenkę, która oznajmiała, że już 5.00 i trzeba wstawać.
-Wstajemy dziewczyny!- krzyknęłam, a one obudziły się.
-Po co się tak drzeć?- jęknęła Lili i wyłączyła budzik.
-Właśnie- przytaknęła Aria i usiadła.
-Nastał nowy dzień!- uśmiechnęłam się i wyjęłam czarną rozkloszowaną sukienkę z białym paskiem w pasie.
-Co ty taka szczęśliwa?- mruknęła Juliet.
-Dzisiaj jest dzień, w którym trzeba dużo zrobić, więc trzeba się na niego pozytywnie przygotować. Pomińmy fakt, że moja przyjaciółka wyjeżdża razem z moim psem- odpowiedziałam uśmiechnięta, a ona nagle wszystko zrozumiały.
-No tak... Sposób Lili. Bycie pozytywną w fatalny dzień- zacytowała Aria. Ja natomiast zniknęłam w łazience, w której zrobiłam wszystkie poranne czynności. Kiedy byłam gotowa założyłam białe koturny i usiadłam na łóżku.
-A tak w ogóle to... Będziemy musiały coś robić w tym mieszkaniu?- zapytałam Arię, która musiała malować się na łóżku, żeby zdążyć. Lili i Juliet okupowały łazienkę.
-Co masz na myśli?- zapytała i zaczęła malować się jej ulubionym eyelinerem.
-No... Malować ściany, przenosić meble, czy coś w ten teges?- zapytałam ponownie.
-Nie- zaśmiała się lekko- Wystarczy tylko się wprowadzić. Wszystko jest gotowe. Mamy nawet zajęte pokoje, to znaczy ty bierzesz pokój Juliet. To nie fair, ponieważ wybrała sobie najfajniejszy. Z ogromnym balkonem z widokiem na ogródek oraz ulicę. Ogólnie w domu każdy ma własną łazienkę. Niestety jest tylko jeden wolny pokój, taki malutki, więc z niego zrobimy wspólną garderobę. Cud, że mamy takie same rozmiary- mówiła brunetka- Jest też nieduży salon i kuchnia. Z resztą przyjedziesz to zobaczysz- uśmiechnęła się i schowała kosmetyki.
-Ok, ja już skończyłam. I tym razem nie jestem ostatnia!- nagle Lili wyszła z łazienki i pokazała nam język. Ma 20 lat, ale czasem zachowuje się jakby miała 2 razy mniej.
-Ok, pospieszmy się. Jeszcze się na samolot spóźnię- oznajmiła ruda wychodząc.
-To nie byłby taki głupi pomysł- stwierdziłam. W ciągłych rozmowach dojechałyśmy taksówką na lotnisko. My chyba zawsze gadamy i mamy tyle tematów. One nigdy się nam nie kończą!
-Przyjedź do nas na Święta- powiedziała nagle Lili, kiedy znalazłyśmy wolne miejsca i czekałyśmy na odprawę Juli.
-Nie mogę. Nie zostawię mamy. Wy przyjedźcie- odpowiedziała dziewczyna.
-My też odpadamy. Lili będzie miała chłopaka, z którym będzie chciała spędzić te święta, Sara też- powiedziała Aria- Poza tym zapewne spędzimy te święta razem, w naszym mieszkanku. Już za niecałe dwa miesiące święta!
-No to...- zamyśliłam się- Na trzy czy cztery dni przed świętami powinno być ok. A w Wigilię wszystko ogarniemy.
-Dobry pomysł!- przytaknęła blondynka, a dwie pozostałe dziewczyny zgodziły się z nią.
-Umowa?- zapytała Juliet.
-Umowa- odparłyśmy chórkiem, po czym zaśmiałyśmy się. To jest taka nasza tradycja z dzieciństwa. -Pasażerowie lotu Los Angeles- Paryż proszeni są na odprawę- w głośnikach usłyszałyśmy kobiecy głos. Nasze miny nie były już wesołe i uśmiechnięte, tylko smutne i przygnębione.
-Żegnajcie chickas- powiedziała, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Żegnaj- odpowiedziałyśmy i przytuliłyśmy się. Mój wzrok był niewyraźny z powodu łez, Lili całkiem płakała, a po policzku Arii poleciała jedna, jedyna łza. Stałyśmy, trzymając się za ręce i odprowadzałyśmy naszą przyjaciółkę wzrokiem. Pod koniec trasy odwróciła się do nas i powiedziała nieme: "Będę tęsknić", a każda z nas odpowiedziała "My też". Kiedy dziewczyna zniknęła z naszego punktu widzenia usiadłyśmy i w oknie patrzyłyśmy jak samolot razem z nią odlatuje w stronę naszej ojczyzny.
-Wracamy do domu?- zapytałam po około 20 minutach.
-Tak, chodźmy- odparła Aria, a my wyszłyśmy w ciszy. I nagle zabrakło tematów do rozmów. Skończyły się. Wyjechały wraz z Juliet Marin. Każda z nas miała burzę w głowie. Nie rozstawałam się pierwszy raz z Juli, więc nie przeżyłam tak tego. Aria trochę bardziej, ale Lili... Ona płakała całą drogę powrotną do domu i nie chciała rozmawiać. Kiedy wróciłyśmy ja i brunetka rozmawiałyśmy, a najmłodsza zamknęła się w łazience.
-Co z nią?- zapytała Aria.
-Drugi raz rozstaje się z przyjaciółką- odpowiedziałam.
-No właśnie. Drugi, nie pierwszy. Twój wyjazd też tak przeżywała- odparła lekko zdenerwowana 22-latka.
-Aria, nie denerwuj się. To Lili. Przecież wiesz, że ona jest bardzo uczuciowa i wrażliwa- powiedziałam i położyłam rękę na ramieniu przyjaciółki.
-Masz rację- westchnęła.
-Ok, chodźmy do naszego mieszkania- nagle z łazienki wyszła blondynka, o której rozmawiałyśmy. W jej oczach nie było już łez, wzięła się w garść. Długo to nie trwało. Raptem 15 minut.
-I taką Lili lubimy- krzyknęłam i przytuliłyśmy się.
-Zostałyśmy we trójkę i razem musimy sobie radzić- dodała Aria.
-Pora podbić nasze mieszkanie!- krzyknęła blondynka.
-Nie, to nie brzmiało dobrze- odparła brunetka, po czym wybuchnęłyśmy śmiechem. Spakowałyśmy wszystkie nasze rzeczy, o których zapomniałyśmy wczoraj i wyszłyśmy. Przy recepcji stał młody chłopak.
-Ciacho- skomentowała Aria, kiedy wychodziłyśmy z windy.
-Więc... Masz kluczyk i bierz go!- powiedziałam i popchnęłam ją lekko. Dziewczyna natomiast poszła do niego ruszając seksownie swoim ciałem. Blondyn nie był w stanie oderwać od niej wzroku.
-Ta-aak?- wyjęczał- W czy-m mogę słu-użyć?
-Oddajemy kluczyk od pokoju. Nasze pomieszkiwanie tutaj musi się niestety zakończyć- odpowiedziała Aria swoim seksownym głosem.
-Poszła na całość- zaśmiałam się do Lili.
-Ta to potrafi, no!- powiedziała- Alex!- krzyknęła, a ja zdziwiona powędrowałam za jej wzrokiem. W otwartych drzwiach stał Alex.
-Ty też idź i bierz go!- powiedziałam jej a ucho, a ona poszła za moją radą. Miło patrzeć jak moje przyjaciółki podrywają fajnych chłopaków. Teraz brakuje mi tylko Rikera, który objąłby mnie, pocałował w czoło i powiedział: "Jesteś niesamowita i za to cię kocham". STOP! Nie możesz o nim myśleć!!! On jest zakazany!! Aria widząc mój smutek na twarzy szybko zapisała coś na kartce i podała chłopakowi, po czym szybko podeszła do mnie.
-Co tam? Widzę, że Lili już podrywa Alexa- powiedziała.
-Chodźmy już do domu- odpowiedziałam monotonnie. W mojej głowie ciągle krążył Riker. Ja już chcę do niego wrócić!! Tak bardzo go kocham, ale nawet nie wiem czy to możliwe. Jeżeli Riker jest ojcem... Załamię się i... Chyba wrócę do Francji. Nic tu po mnie.
-Hej Alex- przywitałam się ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Hej Sara- powiedział nie patrząc na mnie- Wyprowadzacie się?
-Tak, mamy mieszkanie- odpowiedziałam.
-Idę z wami. A co z Ri... A zresztą nieważne- powiedział, jednak zrozumiałam o co mu chodzi. Aria zatrzymała taksówkę i wsiedliśmy do niej. Rozmawialiśmy, a raczej oni rozmawiali na różne tematy. Lili bardzo się napaliła na bruneta, ale... Miłość, cóż poradzisz. Ja się zbytnio nie udzielałam. Przejeżdżaliśmy obok mojego domu. Na tarasie leżała matka. Tak dawno jej nie widziałam. Kilka minut potem zobaczyłam dom Lynchów. Momentalnie zamknęłam oczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że kocham Rikera nad życie. Nie umiem bez niego żyć. Przetrwałam dwa dni, ale już nie mogę. Głowa mnie boli. Nie wiem od czego, ale obstawiam, że od tych myśli. Po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod ogromny blok. Alex zapłacił, a Aria poprowadziła nas. Szłam w ciszy, ponieważ czułam się coraz fatalniej. Lili pokazała mi gdzie jest moja sypialnia, a ja po chwili się tam znalazłam. Odłożyłam walizkę oraz torbę i usiadłam na łóżku. Pokój urządzony był w stylu Juli, ale mamy takie same praktycznie. Najpierw rozpakowałam wszystko oprócz ciuchów. Zza ściany słyszałam głos dziewczyn, więc wiedziałam, że są w garderobie. Kiedy głosy ucichły weszłam tam i rozpakowałam się. Nim się obejrzałam była 3 po południu. Byłam tak zmęczona. Tak strasznie bolała mnie głowa i było mi tak zimno mimo faktu, że było 15 stopni Celsjusza. Kiedy się rozpakowałam wyszłam na balkon. Było tam pięknie. Po dwóch stronach leżaki oraz małe stoliczki. Balustrada ozdobiona była światełkami. Wzięłam koc i położyłam się na leżaku.
Nim się obejrzałam zapadłam w sen...




Hej!! Wiem, że krótki, ale cieszcie się, że jest drugi dzisiaj ;)
Ja chcę spać!!! I tęsknię za Rikerem, a wy?!
~~Zmierzchu :* <5

1 komentarz:

Lauren Coolness pisze...

A kto nie teskni za Rikerem? Nie ma tu takich :-)
Dobranoc :*