środa, 20 maja 2015

Rozdział 44



                                 ********Perspektywa Sary********

-Nie- odpowiedziałam, a on odetchnął z ulgą, po czym pocałował mnie.
-To dobrze- szepnął mi na uchy.
-Ok, gołąbeczki- powiedział Ell podchodząc do nas- Pora na część drugą, czyli podpisywanie, zdjęcia i pytanka!
-Riker?- zapytała idąc za R5.
-Hmm?- mruknął.
-Idę do dziewczyn. Są przed klubem. Spotkamy się tam, ok?- zapytałam, a on niechętnie przytaknął. Oderwałam się od niego, przecisnęłam przez tłum fanów i wyszłam. Tak jak wiedziałam Juliet, Lili i Aria siedziały na schodkach i z niecierpliwieniem czekały na mnie. Usiadłam obok nich i westchnęłam.
-I co?- zapytała chórkiem, a ja zaśmiałam się. Mimo tego, że był 2 września w Hiszpanii, w nocy było zimno, więc podczas mojego śmiechu zobaczyłam dym wydobywający się z mich ust.
-Ok, pogodziliśmy się- odpowiedziałam.
-Ale jak?- zapytała ciekawska Liliana.
-Tak jak było według planu. Weszłam na scenę, on mnie przeprosił, pocałowaliśmy się, potem powiedziałam, że nie jestem w ciąży i przyszłam do was- opisałam trochę dokładniej.
-Awww, jakie to romantyczne!- krzyknęła blondynka (Lili), a my zaśmiałyśmy się. Siedziałam na środku, na zimnym schodku i nagle poczułam się zmęczona i smutna. Oparłam głowę o ramię Arii i westchnęłam głośno.
-No co? Mi Garrett nie  robi żadnych romantycznych niespodzianek ani nic- westchnęła i oparła głowę o moją głowę.
-To są nasze ostatnie chwile spędzone razem- powiedziała Juliet, a po moim policzku poleciała jedna łza.
-Nie wiadomo kiedy znowu się spotkamy- odpowiedziałam. Następne trzy godziny spędziłyśmy na rozmawianiu. Tak strasznie tęskniłam za dziewczynami. Dwa miesiące, ale tęskniłam. Bardzo, bardzo. W międzyczasie przechodziły jakieś dziewczyny, czasem chłopaki, jednak nikt nie zwracał na nas uwagi. Byli zbyt zajęci swoi  zdjęciem z R5 lub nowymi akcesoriami z ich logo. Nim się obejrzałam, usłyszałam głos Rikera.
-Ale było bardzo fajnie- powiedział.
-Racja- przytaknął Ross.
-Hej Sara, hej dziewczyny- powiedzieli kiedy nas zobaczyli.
-Jedziemy? Autobus już jest- powiedziała Delly patrząc w prawą stronę. Wszystkie wstałyśmy i przytuliłyśmy się.
-Będę tęskniła- powiedziałam i poczułam na moich policzkach strumienie łez. Ostatnio bardzo często płaczę.
-Ja też.
-I ja.
-No, a ja niby co?- zapytała retorycznie Lili zostając w tyle. Po kilku minutach oderwałyśmy się od siebie.
-Musimy ci coś powiedzieć- powiedziały poważnie naraz, a ja bardzo się zdziwiłam i zaciekawiłam.
-Co takiego?
-Przeprowadzamy się do.... Los Angeles, Labrador Street 2000!- krzyknęły, a ja stałam nieruchomo. Po chwili do mojego mózgu dotarła ta wiadomość i zaczęły skakać oraz piszczeć.
-Czyli... Do za dwa miesiące?- zapytałam uśmiechając się i ocierając łzy.
-Tak- krzyknęły. W końcu poszliśmy do autobusu i od razu spać. Riker spał już po kilku minutach, jednak ja przepłakałam z radości połowę nocy...



                     
                                        ********2 miesiące później********
Dni mijały, trasa koncertowa też. Nim się obejrzałam wracałam do domu i rozwiązywałam sudoku w salonie. Obok mnie siedział Riker i oglądał mecz wraz z Ellem, Rossem i Rockym, a Rydel siedziała i przymierzała nowe ubrania. Co kilkanaście minut przychodziła i, niczym modelka, pytała nas jak wygląda. Przez te dwa miesiące praktycznie nic ciekawego się nie działo. Każde dni wyglądały tak samo. Pierwszy dzień- zwiedzanie, a drugi- przygotowanie R5 do koncertu i sam koncert. Odwiedziłam wiele państw, na przykład Hiszpanię, Portugalię, Niemcy, Polskę, Słowację, Ukrainę, Chiny, Japonię.... Praktycznie większość Europy, albo mi się tak wydawało. Niedługo będziemy w domu.... We własnym łóżku, tylko z Rikerem w jednym pokoju, bez jego rodzeństwa obok... Poza tym za 5 dni jest imprezka urodziny Rikera i Rockiego. Dzisiaj jest 1 listopada, więc to już niedługo. Kiedy ja i Riker poszliśmy do hotelu, w różnych celach oczywiście reszta R5 wszystko wymyśliła. Potem poszłam z Rydel na zakupy i tam ona powiedziała mi wszystko. Mam zając Rikera i tyle... To całe moje zadanie, a Alexix ma zająć Rockiego. Wtedy oni wszystko przyszykują. Zastanawiam się co kupić blondynowi, tylko co.... Gitarę? Nie, coś oryginalnego. Delly mi pomoże, więc staram się o to nie martwić. Poza tym jutro jest 2 listopada i będziemy w domciu...... Muszę się spotkać z dziewczynami!  Bardzo się cieszę  z tego powodu.  Co by tu jeszcze dodać? Hm... Nie wiem. Ja i Riker trochę rozmawialiśmy o naszej przyszłości, jednak... Nic nie jest pewne. Rocky też ostatnio chodzi podekscytowany, nie może doczekać się Tańca z gwiazdami, z drugiej strony... Ciekawe czy wygra?
Rozwiązując sudoku i myśląc o swoich sprawach oparłam się o ramię Rikera usnęłam zmęczona już tą trasą koncertową...



Szczęśliwi? Chcieliście tego? Wszystko wyszło perfekcyjnie, tylko trochę krótko. Nie będę opisywać tej trasy, bo to nudne!
~~Zmierzchu :* <5


3 komentarze:

Lauren Coolness pisze...

Jest! Fajnie że jednak nie jest w ciąży <3
Rozdział super :)
Weny życzę i pozdrawiam ;*

Unknown pisze...

Super czekan na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡¿♡

Anonimowy pisze...

kiedy next > ;(