wtorek, 1 września 2015
Rozdział 64
********Perspektywa Sary********
-Riker...Co to jest?- zapytałam przerażona. To coś z wielkimi oczami szło ciągle w naszą stronę, a my ciągle się cofaliśmy. Po kilku sekundach, minutach czy coś takiego stałam oparta o drzwi samochodu. Nagle usłyszeliśmy jak Ross wychodził z samochodu.
-Czemu... Co to jest?- zapytał i zobaczył zwierzę. Od razu cofnął się w naszą stronę.
-Co robimy?- szepnęłam.
-Nie wiem- odszepnął Riker.
-Niespodzianka!- usłyszeliśmy i zza krzaków wyłoniły się sylwetki dobrze mi znanych trzech osób, a owe zwierzę stanęło na dwóch łapach.
-Co do diabła?!- krzyknęłam zdziwiona i zła.
-Ross powiedział nam o waszym planie z tym całym szaleństwem- zaczęła Rydel.
-Więc... Wspólnie to ukartowaliśmy- mówił Ell.
-Łatwo było podrzucić wam to- Rocky, który udawała tego potwora, zwierza czy co tam jeszcze podszedł do samochodu i wyciągnął mały przedmiot.
-A potem.. Ross do nas napisał, a my znaleźliśmy was za pomocą GPSu- dokończyła Aria i uśmiechnęła się triumfalnie do nas.
-Idioci- powiedziałam zirytowana.
-Właśnie- przytaknął Riker- Ross?
-Tak?-zapytał.
-Fundujesz sobie pojazd, który zawiezie cię do domku- odpowiedział blondyn i zaśmiał się. Oboje wsiedliśmy do samochodu, a chłopak bez problemu odpalił silnik. Ruszyliśmy dalej.
-Po prostu nie wierzę- mruknęłam i ponownie się do niego przytuliłam.
-Ta.. Ja też nie. Ale się przestraszyłaś, co?- zapytał z uśmiechem.
-Tak- odparłam- Czekaj... Czy ty miałeś z tym coś wspólnego?
-Ja?! Nie, to znaczy podejrzewałem, że Ross coś organizuje, ale nie że to- odpowiedział.
-Musimy się zemścić- postanowiłam.
-Masz rację. To musi być zemsta życia. Tylko co?- zamyślił się.
-Hm... Chyba już wiem- uśmiechnęłam się szyderczo i przybliżyłam się do jego ucha.
********Godzina później********
-Dobra, tak może być?- zapytał Riker.
-Czekaj...- stanęłam na chwilę przyglądając się- Weź pieniądze i karty kredytowe z portfela. W łóż je do walizki. Że niby ktoś to ukradł- odpowiedziałam, a on przytaknął.
-Mam pomysł!- krzyknął nagle, a ja spojrzałam na niego. Chłopak zdjął swoje okulary i odłożył je niechlujnie na siedzeniu kierowcy. Przeczesałam sobie włosy ręką i kilka rzuciłam do samochodu.
-Na miłość boską Sara!- krzyknął, kiedy zobaczył moje wyczyny- Nie musisz sobie wyrywać włosów!
-I tak wypadły, więc przynajmniej się do czegoś przydadzą- odparłam wzruszając ramionami, jakby to było coś najoczywistszego na świecie- Można by jeszcze załatwić jakąś krew. Jakieś pomysły?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Mam ketchup- Riker poszedł do samochodu i po chwili podał mi niedużą buteleczkę- Tylko nie pobrudź mojego wozu!
-Jasne. Kochasz go bardziej ode mnie?- zapytałam z wyrzutem.
-Hmm...- udał zamyślonego- Oczywiście, że nie!- krzyknął i po chwili już się całowaliśmy. Kiedy skończyliśmy zdjęłam jego bluzę i polałam ją małą ilością sosu.
-Zmyje się- zapewniłam go. Mój ukochany podał mi nową bluzę.
-Gotowe!- krzyknęłam i klasnęłam w ręce.
-To... Gdzie idziemy?- zapytał chłopak i złapał mnie za rękę.
-Tam- wskazałam ręką otaczającą nas ciemność. Las.
-To był świetny pomysł- zaśmiał się Riker po chwili ciszy.
-Tak. Ukartować nasze własne porwanie- odparłam i zachichotałam-Masz telefon?
-Mam- odparł i wyciągnął go.
-Trzeba wyłączyć namierzanie GPSem- wzięłam owy przedmiot i kliknęłam tu i tam.
-Myślisz, że są do tego zdolni?- zapytał zdziwiony blondyn.
-Hmm... Twoje rodzeństwo jest zdolne do wszystkiego- odpowiedziałam i oddałam mu komórkę.
-Teraz jesteśmy całkiem odizolowani do świata- mruknął i objął mnie ramieniem. Westchnął.
-Co jest?- zapytałam zaciekawiona i lekko zaniepokojona.
-Niedaleko jest taki mały domek. Nikt nie mieszka w nim od dobrych dwudziestu lat-powiedział.
-Świetnie! W takim razie chodźmy tam!- krzyknęłam entuzjastycznie, a on parsknął śmiechem.
-Dobrze. Ale mamy jeden problem.
-Jaki?- zadałam kolejne pytanie.
-Niezbyt pamiętam jak tam się idzie- odpowiedział zamyślony.
-Jestem pewna, że go znajdziemy. Przecież mamy mnóstwo wolnego czasu- zachichotałam.
-Masz rację- przyznał- Dokładnie to... 7 godzin. Musimy wrócić o 3.00.
-Właściwie.... Dlaczego o 3.00?
-Nie znasz tego?- zapytał zdziwiony.
-Nieeee, a co mam znać?
-Bo...- zaczął- Jeśli obudzisz się w nocy, o 3.00 to znaczy, że cię demon wzywa. Czy coś takiego- wzruszył ramionami i zamilkł. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć dokończył historię- Kiedy byliśmy młodsi, Rocky często budził się o 3.01. Punktualnie, dzień w dzień. Wtedy go trochę postraszyłem i w Internecie przeczytał tą historię bał się spać i chodził do rodziców- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Nie rozumiem- westchnęłam po chwili ciszy.
-No przecież Rocky się bał, że zostanie jakimś....- zaczął.
-Nie, nie o to chodzi. Ciągle mam w głowie słowa Rossa, że jesteśmy nudni, bo nie robimy nic szalonego- odpowiedziałam.
-Hm...- zamyślił się- Może i ma trochę racji. Patrz! Jesteśmy- krzyknął nagle i wskazał punkt znajdujący się przed nami. Po wytężeniu wzroku zauważyłam mały drewniany domek. Był bardzo skromny, ale też piękny. Obok rosły małe kolorowe kwiaty.
-Jaki ładny- szepnęłam oczarowana.
-Wchodzimy?- zapytał z błyskiem w oczach.
-Przecież...- zaczęłam lekko przestraszona- Tu jest napisane, że to teren prywatny i wejście jest zastrzeżone.
-Skarbie...- westchnął- Mamy robić szalone rzeczy, prawda?- zapytał, a ja zgodnie przytaknęłam- To zacznijmy już teraz!- krzyknął i pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Pisnęłam i również się skierowałam w tamtą stronę. To nie był najlepszy pomysł. Weszliśmy do domu, gdzie panowała całkowita ciemność. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do panującego mroku. Na szczęście była pełnia, więc w kuchni blade światło padało na szafki. Riker otworzył jedną z nich.
-Mmm.... Moje ulubione ciastka z dzieciństwa- mruknął i włożył słodycz do ust. Ugryzł kawałek, a resztą mnie nakarmił.
-Pyszne- skomentowałam.
-Niestety, już takich nie produkują- zasmucił się. Pogłaskałam go po policzku.
-Jak będziesz w miarę normalny, to ci kiedyś takie upiekę- uśmiechnęłam się. On tylko przytulił mnie i czule pocałował. Po chwili nasz pocałunek się nieco zmienił. Nasze języki walczyły o dominację.
-Hm...- mruknął ponownie- Obok jest sypialnia...- dodał i znowu zaczął mnie całować. Wolnym krokami wyszliśmy z kuchni i skierowaliśmy się do następnego pokoju. Kątem oka zauważyłam skromny pokoik. Małe łóżko, na nim jakiś czterdziestolatek, szafa... Czterdziestolatek??!! Momentalnie krzyknęłam, budząc gościa. Przerażona pociągnęłam Rikera za rękaw i zaczęliśmy biec w stronę wyjścia.
-Co się tu dzieje?!- krzyknął basem i wziął siekierę. Wybiegliśmy z domu i skierowaliśmy się do lasu. Gościu za nami nie biegł, chyba nie miał siły. Ja też nie z resztą.
-Nikogo tam nie było od 20 lat- powiedziałam udając głos mojego ukochanego.
-Ja tutaj nikogo nie widziałem od 20 lat- wyjaśnił.
-A byłe tu w ciągu ostatnich 20 lat?- zapytałam.
-Hmm...- zamyślił się- Chyba nie.- na te słowa wywróciłam oczami.
-Dobra, chodźmy- złapałam go za rękę i poszliśmy w ciemność.
-Gdzie my idziemy?- zadał pytanie.
-Nie wiem. Wydaje mi się, że do domku- odparłam.
-A nie jest za wcześnie?
-A która godzina?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Blondyn wyjął telefon i pokazał mi wyświetlacz.
-Już północ?- krzyknęłam i po chwili usłyszałam głośne echo roznoszące się po lesie.
-Tak. Szybko to minęło. Może już wracajmy?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam- Jestem zmęczona- ziewnęłam. Riker zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. Przytuliłam się do niego. Szliśmy wolnym krokiem w nieznaną nam stronę.
-Jesteś pewny, że dobrze idziemy?- zapytałam po jakimś czasie.
-Tak- odparł pewnie. Wskazał pewien punkt ręką- Tam jest jezioro. Jesteśmy już blisko. 10 minut drogi i jesteśmy.
-Mam pomysł- rzuciłam z uśmiechem.
-Jaki?- zaciekawił go mój błysk w oku, który wyróżniał się w ciemnościach.
-Masz może ochotę na kąpiel w jeziorze?- zapytałam biegnąc w stronę wskazanego wcześniej obiektu.
-Z tobą zawsze i wszędzie- odparł i zaczął mnie gonić. W międzyczasie zdjęłam bluzę, którą rzuciłam na molo i wskoczyłam do wody. Woda była ciepła. Po chwili usłyszałam głośny plusk. Kiedy się wynurzyłam blondyn był tuż obok mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i czule pocałowałam. Od razu odwzajemnił go. Po kilku minutach zanurkowałam do wody śmiejąc się.
Po długim czasie spędzonym w wodzie wyszliśmy. Dopiero teraz zauważyłam małe domki oddalone od nas około 50 metrów.
-Wychodzimy? Zimno mi- powiedziałam.
-Dla Ciebie wszystko- odparł. Wyszliśmy. Założyłam bluzę i schowałam telefon Rikera do kieszeni. Przy okazji sprawdziłam godzinę. Już prawie 3.00. Poszliśmy w kierunku domku, który był najdalej i gdzie paliło się światło.
-Gotowa?- zapytał i zachichotał.
-Z tobą zawsze i wszędzie- również zachichotałam i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Ratliffa, Rydel, Rockiego, Rossa i Arię siedzących na kanapie z ponurymi minami.
-Gdzie wyście do cholery byli?!- krzyknęła wściekła Rydel.
Zapowiadają się kłopoty...
Hej, hej, hej! 1 września! Cieszycie się? Bo ja bardzo! ;) Wróciłam z urlopu. Ten rozdział strasznie ciężko mi się pisało, mimo tego, że miałam go na kartce. Dawno nie pisałam. 2 sezon fajnie się zapowiada! Będzie wiele szalonych sytuacji i problemów! Powodzenia w szkole!
~~Zmierzchu :* <5
Quiero! :3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Extra rozdział <3
Extra rozdział <3
Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♥♥♥♡♡♥♥♡♡♥♥♡♡♡♡♡
Super rozdział :)
Czekam na next :)
Prześlij komentarz