sobota, 27 grudnia 2014
Rozdział 26
********Perspektywa Rikera********
Sara rozmawiała z Rydel przez telefon i nie była zbytnio zadowolona. Wręcz przeciwnie była lekko poddenerwowana. Ciekawe co się stało? Po kilku minutach rozłączyła się i westchnęła.
-Co jest misiu?- zapytałem obejmując ją ramieniem.
-Jutro wyjeżdżamy- odpowiedziała smutna.
-Czemu?- zadałem kolejne pytanie zdziwiony.
-W piątek macie koncert, a musicie jeszcze poćwiczyć- odpowiedziała, a ja westchnąłem.
-Trudno- powiedziałem, a kelner przyszedł z naszym zamówieniem.
-Z drugiej strony to fajnie, bo nareszcie zobaczę Rydel!- pisnęła, a ja pokręciłem głową chichocząc.
-To jak wygląda nasz dzisiejszy plan?- zapytał Martin. Sara wyjęła swój telefon i zamówiła nam bilety powrotne.
-Ok, bilety mamy na 10.00 rano, więc jakby się zastanowić plan się nie zmienia oprócz tego, że po pizzy musimy się spakować. I tyle- powiedziała zamyślona gryząc kawałek pizzy.
Reszta obiadu minęła w miłej atmosferze. Ciągle opowiadaliśmy sobie historie z życia wzięte, dzięki czemu dużo się o sobie dowiedzieliśmy.
Teraz wracamy do domu w ciszy. Rozglądam się po mieście. Wszędzie są budynki typowe dla młodzieży typu: pizzeria, bar. Obstawiam, że w tym mieście jest bardzo dużo ludzi w moim wieku. Po kilku minutach doszliśmy do wielkiej willi. Zauważyłem, że tych cholernych bliźniaków nie ma w domu. Odetchnąłem z ulgą.
-Nie ma ich- powiedziałem. Rozdzieliliśmy się na górze, na korytarzu, tak jak ostatnio. Rzuciłem się na łóżko.
-Fajnie, że wracamy- westchnąłem i zamknąłem oczy.
-Racja. Już nie mogę się doczekać spotkania z Rydel- usłyszałem głos blondynki.
-Co robisz?- zapytałem.
-Pakuję się. Ty też być mógł- przypomniała mi.
-Misiu... Zrobiłabyś to za mnie?- zrobiłem słodkie oczka, a ona zaśmiała się.
-Nawet nie ma takiej opcji!- krzyknęła.
-Misiaczku... Proszę...- błagałem. Uklęknąłem przed nią i złożyłem ręce jak do modlitwy. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem i złożyła lekki pocałunek na moim czole.
-Niech ci będzie- rzekła z aprobatą.
-Kocham Cię!- krzyknąłem i pocałowałem ją mocno. Zaraz potem z powrotem rzuciłem się na łóżko. Zamknąłem oczy i nawet nie zorientowałem się kiedy usnąłem.
-Gotowi na imprę życia!- krzyknął Martin i z wielkim hukiem trzasnął drzwiami. Momentalnie otworzyłem oczy- Co wy?! Jeszcze nie gotowi?! Ja cie! Z wami to naprawdę!- jęknął i rzucił się na fotel stojący w kącie pokoju.
-O Esu....- jęknęła Sara przewracając się na drugi bok i wstając z łóżka.
-Która godzina?- zapytałem.
-18.00- odpowiedział chłopak, a Sara weszła do łazienki.
-Co wy robiliście tyle czasu?- zapytał zdziwiony.
-Przysnęliśmy- odpowiedziałem ziewając.
-Serio, musimy iść?- zapytała Sara wychodząc z łazienki.
-Tak- krzyknął.
-Ale ja się strasznie źle czuję- jęknęła rzuciła się na łóżko tuż obok mnie. Objąłem ją i pocałowałem w czoło.
-To zostań, ale ja i Riker idziemy, nie?- popatrzył na mnie z nadzieją.
-Sorry Stary, ale muszę się zaopiekować moją dziewczyną- odpowiedziałam, a on westchnął.
-Mam iść sam?- zapytał nieprzekonany.
-Idź. Przynajmniej ciebie ominie złość babci i głupiej ciotki- odpowiedziała dziewczyna, a ja przytaknąłem.
-Sara! Martin! Na dół, ale już!- usłyszeliśmy krzyk kobiety, zapewne cioci Alex.
-Zaczynają się kłopoty- westchnął chłopak i już chciał wychodzić, kiedy zatrzymała go Sara.
-Ja pójdę, nie ty. Powiem, że ciebie nie ma, bo wyszedłeś w ważnej sprawie z Rikerem. A ty skarbie mój jedyny zostań w pokoju i za nic w świecie nie wychodź ani nie wpuszczaj nikogo- powiedziała i wyszła.
-Najlepsza siostra ever forever- mruknął Martin i z powrotem usiadł na fotelu przy okazji biorąc jakąś książkę.
-Najlepsza dziewczyna ever forever- odpowiedziałem i rozmarzyłem się. Po kilku minutach usłyszałem krzyki z dołu.
-Oni nie mają 5 lat! Nie mam zamiaru się nimi opiekować!- krzyczała blondynka.
-Ucisz się gówniaro!- kiedy usłyszałem te słowa aż się we mnie zagotowało i prychnąłem.
-Daj se spokój stary. Tak już jest od dobry kilku lat- odpowiedział. Widać, że był przyzwyczajony do takich krzyków.
-Sara zawsze cię kryje?- zapytałem starając się nie myśląc o tym co czuje Sara.
-Nie, ale kiedy jest już źle to całą winę bierze zawsze na siebie- powiedział. Nastała cisza, na dole też już nic nie było słychać oprócz płaczu kogoś.
-Jak ja nienawidzę tych bliźniaków- krzyknął chłopak i rzucił książką. Wziął laptopa Sary.
-Co robisz?- zapytałem zaciekawiony.
-Szukam sobie biletu do mojego akademika, bo psychicznie tu nie wytrzymam- powiedział- Znalazłem! Jutro o 21.00.
-To świetnie- odpowiedziałem, a on uśmiechnął się.
-Bierz pigułki na głowę, bo skończysz w wariatkowie!- usłyszeliśmy krzyk blondynki, a zaraz otworzyła się drzwi i zamknęły z hukiem. Martin wybuchnął śmiechem.
-Nowy tekst? Do kogo?- zapytał między napadami śmiechu.
-Do tej głupiej ciotki!- fuknęła zła- Rikerku nie ma żadnych biletów powrotnych na bliższy termin?
Wziąłem telefon i wyszukałem najbliższe loty do Los Angeles.
-Jest... Jutro o 2.00- powiedziałem patrząc w ekran, potem na dziewczynę.
-Mi pasuje!- krzyknęła- Jest 19.00, więc idę się wykąpać.
Ja i Martin gadaliśmy długo o różnych bzdetach, gdy nagle zadzwonił telefon Sary. Spojrzałem na wyświetlacz.
Delly
Postanowiłem odebrać.
-Sara!Sara!Sara!Sara!Sara!Sara!- usłyszałem głos siostry- Nie uwierzysz co się stało! Masakra! Byłam w siódmym niebie! AAAAAAA!!! Musimy pogadać. To było takie romantyczne!! Kiedy wracacie?
-Jutro- odpowiedziałem i wybuchnąłem śmiechem
-Riker? To ty?! Daj mi Sarę do telefonu stało się coś suuper!
-Co takiego?- zapytał ciekawy co ma mi do powiedzenia siostrzyczka.
-Babskie sprawy. Co z Sarą?
-Jest w łazience
-Dasz jej telefon?! To sprawa mega pilna!
-Ok- westchnąłem i uchyliłem drzwi od łazienki. Sara leżała w wannie i miała zamknięte oczy.
-Misiu...- powiedziałem cicho. Momentalnie otworzyła oczy.
-Hm...?
-Rydel do ciebie. Mówiła, że to sprawa mega poważna i w ogóle- powiedziałem i pochyliłem się na dziewczyną. Musnąłem jej usta i podałem telefon.
-Halo?- usłyszałem jeszcze.
-Co jest?- zapytał Martin. Zauważyłem, że chłopak odłożył laptopa i teraz leży wygodnie w fotelu.
-Moja siostra dzwoniła. Babskie sprawy- westchnąłem i położyłem się na łóżku. Wyjąłem telefon i zauważyłem SMS od Ella.
Bracie nawet nie wiesz co się stało! Coś pięknego. Musimy pogadać
Zamyśliłem się. Co się mogło stać Ellowi? No nic. Pogadam z nim jutro.
Sara wyszła z łazienki z wielkim uśmiechem na twarzy, Położyła się na łóżku obok mnie.
-O co chodziło z Delly?- zapytałem.
-Babskie sprawy. Braciszku idziemy spać- powiedziała. Martin posłusznie wyszedł z pokoju i zostaliśmy sami.
-Dobra. Idę wziąć szybki prysznic- powiedziałem i pocałowałem w czoło dziewczynę. Ta tylko przytaknęła. Gorąca woda bardzo mnie zmęczyła. Dziwnie to brzmi, ale przez prysznic stałem się jeszcze bardziej zmęczony. Wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku. Sara usnęła. Była bardzo zmęczona. Przytuliłem ją do siebie i po chwili sam usnąłem.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Obudziłem się zaspany.
-Pora się szykować- powiedziała szczęśliwa Sara i szybko wstała z łóżka.- Pościel łóżko- rzuciła jeszcze i zniknęła za drzwiami garderoby. Zrobiłem co kazała. Ubrałem się w strój leżący na krześle. Wszedłem do łazienki, gdzie siedziała już ubrana Sara i się malowała. Pocałowałem ją w czoło, a ona uśmiechnęła się. Szybko zaczesałam moją grzywkę i usiadłem obok dziewczyny.
-Co teraz robimy?- zapytałem całując ją w szyję.
-Ja się maluję, a ty idź do Martina powiedzieć, że ma nas odwieźć- powiedziała, a ja wyszedłem. Martin leżał rozciągnięty na łóżku i jadł pop-corn.
-Jaki tu syf- powiedziałam wchodząc w puszkę po piwie.
-O siema stary. Co jest?
-Zawieziesz nas na lotnisko?- zapytałem.
-Jasne.- odpowiedział i wstał z łóżka. Akurat weszła Sara z walizkami. Przejąłem je i wolnym krokiem zeszliśmy po schodach.
-No to rodzinka będzie miała zdziwienie kiedy was nie będzie- zaśmiał się Martin- Ja im nic nie mówię, ba ja się do nich nie odzywam!
-I słusznie- powiedziałem. Wsiedliśmy do auta. Sara co chwilę ziewała.
-Nie wyspałaś się?- zapytałem rozbawiony.
-Nie- odpowiedziała zmęczonym głosem.
Po 2 godzinach byliśmy w samolocie. Sara zaraz usnęła. Ja z resztą też.
O godzinie 7.00 samolot wylądował. Przejąłem nasze bagaże, a Sara ledwo się na nogach trzymała.
-Co piłaś?- zaśmiałem się.
-Wszystko co mi podałeś- odpowiedziała i zachichotała. Wsiedliśmy do taksówki i podjechaliśmy pod mój, niedługo może nasz dom.
-Gdzie masz klucze?- zapytała ziewając.
-Nie mam- odpowiedziałem skruszony.
-Super. Przecież ci idioci o tej godzinie śpią- westchnęła i zapukała.
-Nie tak- powiedziałem i z całej siły zacząłem walić pięścią w drzwi.
Po 15 minutach czekania drzwi otworzył nam Ross w samych bokserkach....
No heloł xD :3 Taki troszkę długaśny, ale to w ramach rekompensaty ;) Mam nadzieję, że się wam podoba. I... To tyle
KOCHAM WAS
~~Zmierzchu :* <5
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Super czekam na next ♡♡♡♡♡
Cudo <3
Ross w samych bokserkach ahhaha xD
rozdział nieziemski ;)
czekam na nexta :D
Super
Prześlij komentarz