piątek, 26 września 2014
Rozdział 18
*****Perspektywa Sary*****
Obudziłam się w czyiś silnych ramionach splatających moje ciało. Leniwie uchyliłam powieki i zobaczyłam twarz mojego Rikera. Tak, tak teraz już mojego na zawsze. Przymknęłam powieki i mój umysł zalały wspomnienia z wczorajszego wieczoru. Uśmiechnęłam się do moich pięknych wspomnień.
-Do kogo się tak uśmiechasz?- usłyszałam głos blondyna.
-Do ciebie- odpowiedziałam otwierając oczy i spojrzałam w jego brązowe tęczówki. Widziałam w nich szczęście, miłość, troskę.
-Kocham cię- szepnęłam.
-Kocham cię- szepnął i złączył nasze usta w czułym pocałunku. Tsa... Bardzo czułym.
-Pora wstawać- krzyknęłam nagle głośno pocałunek i sprawdziłam godzinę na telefonie- Już... 10.30, więc wstajemy- dodałam i odwróciłam się w stronę chłopaka. Był chyba troszkę przygnębiony, że przerwałam pocałunek. Pochyliłam się nad łóżkiem i pocałowałam go. Natychmiastowo go odwzajemnił. Po kilku sekundach, być może minutach oderwaliśmy się od siebie. Założyłam świeżą bieliznę, a na to koszulę Rikera.
-Pożyczam- powiedziałam zakładając ją.
-Jasne- mruknął robiąc coś w swoim telefonie.
-Zawsze się zastanawiam co ty tam grzebiesz w tym telefonie- powiedziałam podchodząc do niego i spoglądając w ekran jego komórki.
-Och, to proste. Siedzę na Facebooku i opublikuję jakieś posty. Zazwyczaj to ja wchodzę na wspólne konto R5. I odpisuję moim fankom na wiadomości. Niech się cieszą. Jest też kilka fanów- powiedział.
-I co piszą ci fanowie?- zapytałam z zaciekawieniem.
-Że ma super dziewczynę i mi jej zazdroszczą- uśmiechnął się do mnie i cmoknął w usta.
-Idę na dół. Zrobię jakieś śniadanie. Ubierz się- dodałam ostatnie zdanie i rzuciłam w niego jego spodniami. Złapał je. Schodząc na dół usłyszałam coś w rodzaju włączonego telewizora. Może go nie wyłączyłam? No, ale kiedy? I będąc już na ostatnim schodku aż krzyknęłam z wrażenia.
-O, hej Sara- powiedział Ryland leżący na kanapie. Obok niego leżeli Ross, Ell i Rocky.
-Riker! Twoi nienormalni bracia są w moim domu!- krzyknęłam, a chłopak zaraz pojawił się tuż obok nie i pocałował mnie w policzek.
-Nie martw się. Zaraz ich wygonię i będziemy mieli cały dzień dla siebie- szepnął mi na ucho, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Dobra bracia. Idziemy do domu- powiedział Riker uśmiechając się szeroko.
-Ale dlaczego?- chłopakom miny zrzedły.
-Czekamy tu już od północy i chcemy poznać pikantne szczegóły, bo wiemy, że one były- powiedział Ross.
-Od północy?- z wrażenia moje oczy stały się jak pięciozłotówki.
-Won, bo nie ręczę za siebie!- krzyknął mój chłopak i ręką wskazał drzwi. Chłopaki musieli wiedzieć, że to już nie żarty, bo pospiesznie wyszli- Sara, dzwoń do Delly i opowiedz o wszystkim. Musi im wymyśleć jakąś karę- dodałam do mnie, a ja skoczyłam po komórkę do pokoju i wybrałam numer blondynki. Opowiedziałam jej wszystko, ale oczywiście bez tego co robiliśmy w nocy. Z dołu słyszałam jeszcze przytłumione błagania Rockiego, żeby nie dzwonić do jego siostry. Ale było już za późno. Zeszłam po schodach do kuchni. Chłopaki akurat wychodzili. Riker siedział na krześle patrząc z wrogą miną na swoich braci, więc usiadłam mu na kolana i pocałowałam go. Uspokoił się. Wiedziałam to. Usłyszałam zatrzaskiwanie drzwi, więc przerwałam pocałunek i poszłam zamknąć na klucz. Wróciłam do kuchni.
-Już ci mówiłam, że twoi bracia są nienormalni, prawda?- wypomniałam mu.
-Mówiłaś, mówiłaś.- westchnął- Ale teraz zajmie się nimi Rydel- dodał bardziej wesołym głosem.
-Co zjesz na śniadanie?- zapytałam podchodząc do lodówki.
-To co ty- zamruczał uwodzicielsko.
-W takim razie naleśniki. Pomożesz mi, prawda?- oznajmiłam.
-Jasne- odpowiedział podchodząc do mnie i całując w policzek.
-W takim razie twoim pierwszym zadaniem jest kupno biletów do Francji- uśmiechnęłam się i powiedziałam kiedy i o której wyjeżdżamy i dokąd. W tym samym czasie zajęłam się robieniem naleśników.
Po 20 minutach śniadanie było zrobione i bilety zamówione.
-Co dzisiaj będziemy robić?- zapytałam podczas posiłku.
-Hmm... Wczoraj ja wybierałem, więc dzisiaj ty- uśmiechnął się do mnie.
-W takim razie... Musimy się spakować, oznajmić twojej rodzince gdzie się wybieramy i musimy iść na zakupy- oznajmiłam, a chłopak jęknął. Wiem, że nie lubił zakupów.
-Musimy?- zapytał błagalnie.
-Wiesz... Zawsze mogę iść sama- powiedziałam udając smutną, chociaż wiedziałam, że Riker pójdzie ze mną. Zawsze tak robiłam i zawsze się nabierał.
-Oczywiście, że pójdę z tobą. Dzisiejszy dzień mieliśmy spędzić razem, więc dotrzymam słowa- powiedział Riker. Po skończonym posiłku pozmywałam naczynia, a Riker poszedł na górę. W MOJEJ łazience, którą mogę już nazwać NASZĄ miał szczoteczkę do zębów i inne bzdety, a w mojej garderobie kilka swoich ciuchów. Kiedy posprzątałam poszłam do swojego pokoju. Riker siedział na fotelu całkowicie ubrany (wcześniej był tylko w spodniach, więc dowoli mogłam podziwiać jego mięśnie ;) ), a w rękach trzymał moją gitarę. Nie zwracając na niego uwagi weszłam do łazienki i zaczęłam myć zęby. Po wykonaniu porannych czynności, mimo tego, że była 11.00, poszłam do garderoby. Nałożyłam krótkie spodenki dżinsowe i białą bluzkę z Wieżą Eiffla, ponieważ było bardzo gorąco. Zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Gdy wróciłam Riker leżał na pościelonym łóżku i znowu coś robił w telefonie.
-Gotowa?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam, a do kieszeni spodni spakowałam telefon. Na głowę włożyłam okulary przeciwsłoneczne i otworzyłam okno. Z blondynem zeszliśmy na dół. Z blatu wzięłam portfel i założyłam buty. Wyszliśmy. Naszym celem było dojście do domu chłopaka, spakowanie go i oznajmienie Lynchom gdzie się wybieramy. W domu była tylko Stormie, więc przywitaliśmy się, powiedzieliśmy o naszych planach i spakowaliśmy blondyna.
-Co teraz jest naszym celem?- zapytał gdy wyszliśmy z jego domu.
-Jest 12.00, więc idziemy na zakupy, które potrwają do... 17.00. Wrócimy do mnie, spakuję się i możemy ruszać do lekarza. To nie jest tak daleko. Doktor przeniósł się do innego szpitala, więc na spokojnie dojdziemy tam na piechotę.- oznajmiłam.
-A kiedy wracamy?- zapytał.
-Hmmm... Może w sobotę?- zaproponowałam.
-Jasne- odpowiedział po chwili namysłu. Resztę drogi przeszliśmy w ciszy. Po wejściu do mojego domu Riker zostawił swoją torbę.
-Ale dzisiaj się nachodzimy- jęknął obejmując mnie ramieniem. Właśnie wyszliśmy z domu i kierowaliśmy się do centrum handlowego, gdzie zawsze chodzę z Delly.
-Nie narzekaj. Schudniesz- zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w brzuch.
-Czyżbyś śmiała uznać, że powinienem schudnąć?- zapytał nonszlanckim głosem.
-Żartowałam- odpowiedziałam, po czym dodałam: Ten wyjazd będzie świetny! Poznasz moją wspaniałą rodzinę!
- Jeżeli jest taka jak twoi rodzice, to sobie podziękuję. A tak w ogóle to gdzie oni są?- zapytał po raz kolejny.
-Szczerze? To nie wiem. I nie, reszta mojej rodzinki nie jest taka jak rodzice- westchnęłam zirytowana. W tym samym czasie weszliśmy do centrum i od razu skierowałam się do mojego ulubionego sklepu.
-Tak właściwie to co masz zamiar kupić?- zadał mi pytanie, gdy weszliśmy do sklepu. Skierowałam się do działu z sukienkami i spódniczkami.
-Jeszcze nie wiem. Coś napewno- odpowiedziałam przeszukując czegoś ładnego.
-Może to?- zapytałam chłopaka pokazując mu krótką, czarną spódniczkę.
-Może być- mruknął znudzony. Podałam mu ją i ruszyłam dalej. Zobaczyłam śliczną sukienkę w biało-granatowe paski przed kolano. Znalazłam swój rozmiar i podałam blondynowi. Po kilku minutach znalazłam brzoskwiniową, krótką sukienkę. Podałam ją Rikerowi. Teraz przeszłam do koszul. Dżinsowa koszula napewno się przyda na chłodne wieczory przy kominku.. I T-shirty na koniec. Znalazłam ich kilka. Szary z cytatem, czarny z motylem, biało- brzoskiwiniowy i kilka innych. Podeszłam do kasy i zapłaciłam. Całe 213$. Wyszliśmy z zakupami.
-Jak tak dalej pójdzie to przy drugim sklepie zabraknie ci kasy- zaśmiał się chłopak, a ja mu zawtórowałam.
-Nie martw się. Mam jeszcze 700$- zapewniłam go.
-Skąd ty masz tyle kasy?- zapytał zdziwiony.
-Wiesz... Od rodziców miesięcznie dostaję 500$, od dziadków 700$, a od trzecich dziadki 1000$. Już wiesz skąd mam tyle kasy- zaśmiałam się. Weszliśmy do sklepu ze spodniami. Na pierwszy rzut oka zauważyłam rurki z dziurami na kolanach. Wzięłam je. Chwilę potem zobaczyłam miętowe rurki. Kolejne. Na koniec wzięłam czarne legginsy i podeszłam do kasy. Zapłaciłam 90$. Podałam torby Rikerowi.
-Już 14.30. Jak ten czas szybko leci- zauważyłam.
-Widzisz? Już wiesz dlaczego ja i Delly tak długo jesteśmy na zakupach- zaśmialiśmy się.
-Do którego sklepu idziemy teraz?- zapytał widząc, że mijamy kolejny sklep.
-Teraz idziemy do sklepu z butami. Przed nami jeszcze jakieś 5 sklepów. Może mniej, może więcej- odpowiedziałam. Weszliśmy do sklepu.
-Cześć Sara! Ty to jak zwykle masz szczęście. Dzisiaj przyszła nowa kolekcja. Tym razem jesienna!- powiedział ekspedient Steven.
-Świetnie. Kolekcja jesienna mi się przyda- mruknęłam do siebie, ale chyba Riker to usłyszał.
-Czemu?
-Bo we Francji o tej porze jest chłodnawo. Tobie wystarczą trampki, a mi nie.- odpowiedziałam i sięgnęłam po brązowe botki. Całkiem ładne. Znalazłam swój numer buta i podałam mojemu chłopakowi. Podeszłam do kolekcji trampek. Zobaczyłam piękne, po prostu superowe trampki na koturnie. Śliczne! Gdy je zobaczyłam wiedziałam, że muszę je mieć. Wzięłam je. Przy okazji sięgnęłam po czerwone trampki i skierowałam się do kasy. Zapłaciłam 203$.
-Do jakich sklepów jeszcze będziemy szkli?- zapytał znudzony Riker.
-Oj, kochanie jeszcze tylko sklep z biżuterią.- odpowiedziałam i pocałowałam blondyna w policzek. W tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Odebrał go.
-................................................
-No siema bracie. Co jest?
-...............................................
-Wyjeżdżam z Sarą do jej dziadków. Wracam w sobotę.
-.................................................
-Jesteś idiotą.
-................................................
-To nie jest twoja sprawa!
-...............................................
-Stary, to opowiem tobie, ale tylko tobie jak wrócę.
-................................................
-Dobrze, tak i odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie tak- powiedział lekko zdenerwowany, ale i zirytowany.
-.............................................
- Na razie.
-Kto dzwonił?- zapytałam ciekawa.
-Ell- mruknął.
-Co chciaaał?- zapytałam przeciągając samogłoskę.
-Nieważne- odpowiedział.
-Proszę powiedz.- poprosiłam.
-Nic takiego- uniknął odpowiedzi i pocałował mnie w czoło. Postanowiłam dać mu spokój. Na razie. Zapytam się Ratliffa. Znam sposób, żeby powiedział wszystko. Trzeba go tylko troszkę przycisnąć. Weszliśmy do sklepu z biżuterią. Zobaczyłam piękny naszyjnik z serduszkiem. Do środka można było włożyć zdjęcie, a na zamknięciu wygrawerować jakiś napis. Podeszłam do sprzedawcy i zakupiłam naszyjnik.
-Jakie zdjęcie ma być w środku?- zapytał sprzedawca, a ja sięgnęłam do portfela i wyjęłam zdjęcie Rikera.
-To- odpowiedziałam i podałam mu fotografię. A napis ma brzmieć: My forever love Riker - dodałam po chwili.
-Naszyjnik powinien być gotowy za góra godzinę. Na jakie nazwisko?- oznajmił sprzedawca.
-Świetnie, za godzinę się tu stawię. Sara Larence- odpowiedziałam. Razem z Rikerem wyszliśmy ze sklepu.
-Gdzie teraz idziemy?- zapytał znudzony blondyn.
-Oo... Teraz do kawiarni, ale jak chcesz to możemy się przejść do sklepu z bluzami na każdą okazję- zaćwierkotałam.
-Nie!- krzyknął.
-Skarnie, ale ja cię proszę- poprosiłam- We Francji na obecną chwilę jest około 10 stopni- powiedziałam, po czym dodałam- Chcesz, żebym była chora?
-No OK, idziemy- westchnął ciężko. Wjechaliśmy na II piętro i weszliśmy do ostatniego sklepu. W oczy rzuciła mi się szara bluza z mordką kota pokrytą puszkiem. Wzięłam ją do ręki. Była całkiem ciepła. Znalazłam swój rozmiar i podeszłam do kasy płacąc za nią.
-Tutaj było jakoś szybko, nieprawdaż?- zapytałam podając Rikerowi torbę.
-Gdzie teraz?- zapytał zirytowany.
-Kawiarnia- odpowiedziałam, a chłopak się ożywił. Razem z blondynem weszliśmy do mojej i Delly ulubionej kawiarenki.
-Co podać?- zapytał znajomy kelner.
-To co zawsze dwa razy- uśmiechnęłam się do niego, a chłopak odszedł.
-Co jeszcze mamy zrobić?- zapytał.
-Jeszcze musimy iść do tego sklepu z biżuterią- odpowiedziałam.
-Nareszcie- mruknął- Już 16.00
-To dobrze- odpowiedziałam- Świetnie nam się czas dopasował- zaśmiałam się i w tym samym momencie kelner podał nam dwie szarlotki i latte.
Reszta godziny minęła nam na miłej i zabawnej rozmowie. Wróciliśmy do sklepu z biżuterią. Jubiler podał mi go w pudełeczku, a ja mu zapłaciłam pakując pudełeczko do jednej z zakupowych toreb.
Ruszyliśmy do domu...
Taki długaśny rozdział daję Wam w prezencie :33
Słyszeliście, że Rydellington podobno są razem??? SUPER!!! <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
<33
Biedny Riker, musiał chodzić po sklepach xD
Rozdział świetny i długi <5
Pfff... O tym, że Rydellington jest razem to ja już dawno wiedziałam :P. To była kwestia czasu zanim wyszło na jaw :D
Czekam na next
xoxo
~Bekuś~
rozdział był wspaniały :3 hahahahha uwielbiam tych debili xD ale nie dziwię się że Sara i Riker się wkurzyli :P czekam na nexta :D
Świetny rozdział, bardzo podoba mi się twój blog. Biedny Rikuś, jak mogłaś posłać go na zakupy?? ;D No nic, może jakoś to przeżyje. ;)
Pozdrawiam ;*
PS.: Kiedy kolejny rozdział, którego już nie mogę się doczekać?
Prześlij komentarz