piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 11




Rozdział 11
Wczorajszy koncert był fantastyczny. Wszystko było idealnie. Po koncercie spałam u Rydel. Przepraszam, u Rikera. Trochę gadaliśmy, a później obejrzeliśmy Zmierzch. Był naprawdę super. Nigdy tego nie oglądałam, chociaż czytałam książki. Zawsze interesowały mnie wampiry i inne stworzenia paranormalne. Na przykład Pamiętniki wampirów. Kocham tą książkę i serial. Ciekawe kiedy będzie 6 sezon? Ale wróćmy. Właśnie idę wolnym krokiem do domu. Mam nadzieję, że rodziców nie będzie. Może mi się upiecze J. Oby.
Weszłam do domu. Drzwi były zamknięte, ale za pomocą klucza otworzyłam je. Na stole kuchennym leżała karteczka. Rodziców. 16.07.2014-30.07.2014- Poland. Czyli, że ich nie ma. Całkiem fajnie. Znowu cała chata tylko dla mnie. Rydel ma do mnie przyjść o 11.00, a jest 10.00. Co by tu porobić przez godzinę? A już wiem! Dzisiaj ja i Delly mamy babski dzień, więc nocujemy u niej. Ale skoro u mnie chata jest wolna, zrobię małą zmianę planów. W salonie odsunęłam troszkę kanapę i na dywanie położyłam dwa śpiwory. Z pokoju wzięłam dwie płyty z filmami. Komedia romantyczna i horror. Z szafki wyjęłam pop-corn, a colę wstawiłam do lodówki. Przy okazji naszykowałam torebkę z pieniędzmi, przebrałam się i trochę ogarnęłam. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Heej- powiedziała radosna blondynka.
-No heej- odpowiedziałam i zamknęłam drzwi na klucz.
-Gdzie idziemy najpierw?- zapytałam zaciekawiona/
-Podbić centrum handlowe!- zaśmiałyśmy się obie.
-Słuchaj Delly mamy mała zmianę planów, bo…- wstrzymałam oddech, a ona spojrzała na mnie przestraszona.
-…Moich rodziców nie ma i mam wolną chatę- wykrzyknęłam podnosząc ręce do góry, a ona wybuchnęłam śmiechem- więc wieczorem idziemy do ciebie bierzesz potrzebne rzeczy i spadamy do mnie- dodałam.
-Super! To jest lepsze niż siedzenie z pięcioma chłopakami, którzy w każdej chwili mogą przyjść. Chociaż… Chyba czterech. Ryland wychodzi wieczorem do kina ze swoją dziewczyną- uśmiechnęła  się, a przy ostatnim zdaniu dwukrotnie uniosła brwi. Zachichotałam.
-RyRy ma dziewczynę, a ty nie masz chłopaka!- powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Ty też nie!- wykrzyknęła, a ja spojrzałam na nią znacząco.- Kurczę… No, ale Riker się nie liczy!- dodała.
-Skoro tak to poczekaj chwilę- powiedziałam i podeszłam do jakiegoś chłopaka.
-Hej, chcesz być moim chłopakiem?- zapytałam szybko, kiedy Delly podeszła do nas.
-No..Ymm… Jasne- uśmiechnął się zakłopotany.
-Dzięki- powiedziałam i odeszłam.- Proszę bardzo. Mam chłopaka!- powiedziałam.
-Ale…. Tamten też się nie liczy!- wykrzyknęła i udawała obrażoną. Po krótkim czasie zmieniłyśmy temat. W końcu doszłyśmy do centrum handlowego. Chodziłyśmy po wszystkich sklepach. Kupiłyśmy mnóstwo ciuchów. Nim się obejrzałyśmy minęła 15.00. Z torbami poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni i wzięłyśmy to co zwykle. Latte, pucharek lodów o smaku owoców leśnych z bitą śmietaną i owocami oraz szarlotka. Mniami. Pobyt w kawiarni minął nam miło. Nawet młody kelner podrywał Delly. Może znajdzie sobie w końcu jakiegoś chłopaka i nie będzie sama? Może tym szczęściarzem będzie właśnie ten kelner? Albo Ellington? Może wtedy fani będą szczęśliwi, bo Rydellington wreszcie istnieje? Ale tylko Bóg to wie. Kelner o imieniu Nathan zaprosił Rydel jutro na kawę. Oczywiście zgodziła się.
-No Delly masz już jedno ciacho na oku- zaśmiałam się pijąc kawę, kiedy blondynka odprowadzała Nathana wzrokiem.
-Ale przystojny jest, nie?- zapytała oczarowana.
-Masz rację- odpowiedziałam. Chłopak był wysoki i miał niebieskie oczy. Włosy o brązowej barwie opadały mu na czoło. Był jasne karnacji i miał bardzo umięśnioną sylwetkę. Widać było, że często chodził na siłownię. Rydel też mu wpadła w oko.
Po skończonym jedzeniu poszłyśmy w stronę spa. Przy okazji zaczepiłyśmy o mój dom, gdzie zostawiłyśmy moje zakupy i Lynchow gdzie Rydel zostawiła jej zakupy. Chłopaków nie było w salonie, co troszkę mnie zdziwiło. Po piętnastu minutach spacerku doszłyśmy do spa. Było genialnie. Kąpiele błotne, masaże, maseczki, sauna. Czego chcieć więcej. Był to taki relaksujący dzień. O 18.00 wyszłyśmy w pełni zrelaksowane. Od razu skierowałyśmy się do kina. Po krótkim wyborze postanowiłyśmy, że obejrzymy komedię familijną Sąsiedzi. Występował tam Zac Efron. Film był naprawdę super. Po wyjściu z kina musiałyśmy iść do domu Delly po potrzebne rzeczy. Kiedy weszłyśmy znowu nie było nikogo. Moja przyjaciółka poszła na górę się spakować, a ja ułożyłam się wygodnie na kanapie i zamknęłam powieki.

Po około trzydziestu minutach Rydel zeszła z wielką torbą. Trochę się zdziwiłam, ale domyśliłam się, że polowa zawartości tej torby to kosmetyki. Założyłyśmy buty i wyszłyśmy z jej domu. Po kilku minutach wolnego spacerku doszłyśmy. Otworzyłam jej drzwi i weszłyśmy. Rozdzieliłyśmy się. Ja poszłam zrobić pop-corn i wyjąć colę z kostkami lodu, a Delly wybrać pierwszy film i go włączyć. Postawiłam trzy miski z pop-cornem i szklanki wraz z dwoma butelkami na stoliku. Przebrałyśmy się w piżamy i ułożyłyśmy się wygodnie w śpiworach. Włączyłam film. Komedia romantyczna. Był naprawdę super. Uroniłam jedną czy dwie łzy, natomiast blondynka płakała. Słyszałam to. Po dwóch godzinach, wybiła 23.00 i film się skończył. Włączyłam drugi: Wiecznie Żywy. Martin( mój brat) dał mi to na płycie, ale szczerze powiem, że nigdy tego nie oglądałam.  Film był super! Miejscami ja i Rydel troszkę się bałyśmy, ale wszystko świetnie się skończyło, Najfajniejsza była ostatnia scena jak siedzieli na moście, a on był już zwykłym chłopakiem. Bardzo romantyczne. Wyłączyłam telewizor i w ciemnościach gadałyśmy jeszcze godzinę i usnęłyśmy…

2 komentarze:

Lauren Coolness pisze...

Świetny rozdział,
Weny życzę :)

Pheronike pisze...

Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale ja ciągle zapominam. Musiałam też nadrobić kilka rozdziałów. Od tej pory obiecuję komentować w miarę możliwości :)
Świetalny rozdział, czekam na next :*