niedziela, 11 stycznia 2015
Rozdział 27
Proszę przeczytaj notkę po rozdziałem ->
********Perspektywa Sary********
Tak więc. Na wpół przytomna, oparta o ramię Rikera czekałam aż ktoś łaskawie otworzy nam drzwi. Po długiej męczarni drzwi otworzyły się. Stanął w nich Ross był w samych bokserkach i ziewał.
-O! Cześć! Miło was widzieć- powiedział zaspanym głosem i zostawiając otwarte drzwi wrócił bodajże do łóżka. Spojrzeliśmy po sobie i szybko weszliśmy do domu. W budynku było tak cicho jakby nikt tam nie mieszkał. Weszliśmy po schodach do pokoju Rikera, a ja od razu rzuciłam się na łóżko.
-Misiu?- zapytał Riker kładąc się obok mnie. Przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy.- Tak długo spałaś to dlaczego ledwo się trzymasz na nogach i usypiasz na stojąco?Może ty na serio coś brałaś?
-Nieee....- odpowiedziałam jedynie i wdychając perfumy mojego chłopaka trafiłam w krainę snów.
********Perspektywa Rikera********
Sara po raptem kilku minutach usnęła. Zastanawiałem się dlaczego ona jest taka senna? Spała baaardzo długo. Około 15 godzin. Popadła w taki stan zaraz po wczorajszym obiedzie w pizzerri. Nie budząc jej wstałem i odpaliłem laptopa. Bardzo się o nią martwiłem. Przecież to niemożliwe, tym bardziej, że Sara zazwyczaj śpi po 7 godzin i jest z nią wszystko OK. Może to przez jej chorobę? Siedziałem i szukałem odpowiedzi na pytanie nurtujące mnie od środka jeszcze przez długi czas.
Dopiero o 9.30 oderwałem się od komputera, gdy usłyszałem, że mama woła na śniadanie. Szybko zamknąłem urządzenie i zszedłem na dół. Wszyscy już siedzieli.
-Riker?! Już wróciliście? A gdzie Sara?- zaczęła zadawać pytania mama.
-Tak, już jesteśmy. Sara śpi. Jest bardzo senna- odpowiedziałem i zabrałem się za przygotowany posiłek.
-A tak w ogóle to czym tą ja nafaszerowałeś, że Sara trzymała się ledwo na nogach?- zapytał Ross, a wszyscy spojrzeli na mnie i na niego wielkimi oczami.
-Co?!- zapytała zszokowana Rydel.
-Nic. Po prostu jak im rano otworzyłem drzwi to Sara ledwo się na nogach trzymała. Jakby z dwa dni nie spała- powiedział, a ja westchnąłem.
-Sam nie wiem co się stało. Odkąd wczoraj wróciliśmy z pizzerri prawie ciągle spała. A i mówiła, że się źle czuje- odpowiedziałem zmartwiony.
-Wyglądała jak żywy trup- mruknął blondyn.
-Może jest w ciąży?!- zapytał Ell, a ja aż wyplułem sok, który akurat piłem. Delly szturchnęła go w ramię.
-No co? Może to prawda?- zapytał z oburzeniem.
-Tylko, że objawy ciąży są inne głupku- szepnęła blondynka- Może powinieneś iść z nią do lekarza?
-O ile się w ogóle obudzi- westchnąłem ponownie.
-Dzieci przecież nie może być aż tak źle- powiedział tata.
-Ale to ty tato jej dzisiaj nie widziałeś. No bo to było tak: Śpię sobie smacznie, mam świetny sen z brunetką w roli głównej, a tu słyszę jakieś dźwięki. No więc schodzę sobie taki zaspany i otwieram drzwi, a tam stoją. Na wpół przytomny patrzę na Sarę, a ona to normalnie jak trup! Na początku się tym nie przejąłem, bo nie kontaktowałem. Więc wracam do łóżka i nagle zdaję sobie sprawę jak ona wyglądała! Czerwone oczy, opierała się o Rikera. No normalnie wampir! Jak w Zmierzchu!- po usłyszeniu ostatnich słów spojrzałem na niego dziwnie.
-Oglądaliśmy wczoraj Zmierzch- powiedziała z wyjaśnieniem Rydel, a ja przytaknąłem. Po skończonym posiłku poszedłem do swojego pokoju. Sara ciągle spała. Zaczynało mnie to przerażać.
-Sara... Kochanie... Misiu... Obudź się- zacząłem szeptać jej do ucha, na jej szyi składałem pocałunki.
-Riker...- mruknęła i otworzyła swoje oczy.
-No nareszcie się obudziłaś- zaśmiałem się i dalej zacząłem składać na jej szyi pocałunki.
-To ile ja spałam?
-Z dwa tygodnie- odpowiedziałem.
-CO?!
-Żartowałem- wybuchnąłem śmiechem- A wyspałaś się już?
-Tak, ale głowa mnie boli- powiedziała. Musnąłem jej usta i poszedłem do kuchni po tabletkę. W międzyczasie zauważyłem Ellingtona.
-Czy nasz Śpiąca Królewna się już obudziła?
-Tak- odpowiedziałem wchodząc do kuchni.
-Serio?! To ja muszę do niej iść!- krzyknęła Rydel i wstała z kanapy.
-Czekaj! Zanieś jej to przy okazji!- krzyknąłem i podałem jej opakowanie tabletek wraz ze szklanką wody.
-Stary musimy pogadać- Ratliff poklepał mnie po ramieniu.
-Co jest?- zapytałem krzątając się po kuchni.
-To poważna sprawa- odpowiedział, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-Co?
-Ty i poważne sprawy! Dobre!- rzuciłem i wlałem sok do szklanki.
-Przychodzę z tym do ciebie, ponieważ jesteś najrozsądniejszy z nas wszystkich i w tych sprawach doświadczony- rzekł cicho, a ja zdziwiłem się słysząc jego słowa. Odwróciłem się do niego i oparłem o blat.
-No więc słucham- powiedziałem i wypiłem trochę soku czekając na jego słowa.\
-Pocałowałem Rydel...- powiedział patrząc na mnie, a ja drugi raz tego dnia wyplułem sok.
-CO?!
No cześć Misie :) Przepraszam za tak krótki rozdział, ale teraz w ogóle nie mam czasu. Przepraszam też za to, że tak DŁUGOOOOOO nie dodawałam nowego rozdziału. Chodzi o to że... No ok, powiem wam. Ogólnie jestem teraz mega zabiegana, ale pewien chłopak WYZNAŁ MI MIŁOŚĆ, a ja nie wiem czy na serio, czy na jaja. Nie wiem i przez to w ogóle nie mogę się skupić.
KOCHAM WAS MISIE!!
~~Zmierzchu :* <555555
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Super *.*
Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡
Prześlij komentarz