niedziela, 27 lipca 2014
Wyjazd :)
No więc są wakacje i tak się składa, że wyjeżdżam nad Białe Jezioro.
W związku z tym w poniedziałek i środę nie będzie nowych rozdziałów. Przykro mi.
Następny rozdział ukaże się w piątek.
Życzcie mi pogody :3
piątek, 25 lipca 2014
Rozdział 11
Rozdział 11
Wczorajszy koncert był fantastyczny. Wszystko było idealnie.
Po koncercie spałam u Rydel. Przepraszam, u Rikera. Trochę gadaliśmy, a później
obejrzeliśmy Zmierzch. Był naprawdę
super. Nigdy tego nie oglądałam, chociaż czytałam książki. Zawsze interesowały
mnie wampiry i inne stworzenia paranormalne. Na przykład Pamiętniki wampirów. Kocham tą książkę i serial. Ciekawe kiedy
będzie 6 sezon? Ale wróćmy. Właśnie idę wolnym krokiem do domu. Mam nadzieję,
że rodziców nie będzie. Może mi się upiecze J.
Oby.
Weszłam do domu. Drzwi były zamknięte, ale za pomocą klucza
otworzyłam je. Na stole kuchennym leżała karteczka. Rodziców. 16.07.2014-30.07.2014- Poland. Czyli, że
ich nie ma. Całkiem fajnie. Znowu cała chata tylko dla mnie. Rydel ma do mnie
przyjść o 11.00, a jest 10.00. Co by tu porobić przez godzinę? A już wiem!
Dzisiaj ja i Delly mamy babski dzień, więc nocujemy u niej. Ale skoro u mnie
chata jest wolna, zrobię małą zmianę planów. W salonie odsunęłam troszkę kanapę
i na dywanie położyłam dwa śpiwory. Z pokoju wzięłam dwie płyty z filmami.
Komedia romantyczna i horror. Z szafki wyjęłam pop-corn, a colę wstawiłam do
lodówki. Przy okazji naszykowałam torebkę z pieniędzmi, przebrałam się i trochę
ogarnęłam. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Heej- powiedziała radosna blondynka.
-No heej- odpowiedziałam i zamknęłam drzwi na klucz.
-Gdzie idziemy najpierw?- zapytałam zaciekawiona/
-Podbić centrum handlowe!- zaśmiałyśmy się obie.
-Słuchaj Delly mamy mała zmianę planów, bo…- wstrzymałam
oddech, a ona spojrzała na mnie przestraszona.
-…Moich rodziców nie ma i mam wolną chatę- wykrzyknęłam
podnosząc ręce do góry, a ona wybuchnęłam śmiechem- więc wieczorem idziemy do
ciebie bierzesz potrzebne rzeczy i spadamy do mnie- dodałam.
-Super! To jest lepsze niż siedzenie z pięcioma
chłopakami, którzy w każdej chwili mogą przyjść. Chociaż… Chyba czterech.
Ryland wychodzi wieczorem do kina ze swoją dziewczyną- uśmiechnęła się, a przy ostatnim zdaniu dwukrotnie
uniosła brwi. Zachichotałam.
-RyRy ma
dziewczynę, a ty nie masz chłopaka!- powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Ty też nie!-
wykrzyknęła, a ja spojrzałam na nią znacząco.- Kurczę… No, ale Riker się nie
liczy!- dodała.
-Skoro tak to
poczekaj chwilę- powiedziałam i podeszłam do jakiegoś chłopaka.
-Hej, chcesz być
moim chłopakiem?- zapytałam szybko, kiedy Delly podeszła do nas.
-No..Ymm… Jasne-
uśmiechnął się zakłopotany.
-Dzięki-
powiedziałam i odeszłam.- Proszę bardzo. Mam chłopaka!- powiedziałam.
-Ale…. Tamten
też się nie liczy!- wykrzyknęła i udawała obrażoną. Po krótkim czasie
zmieniłyśmy temat. W końcu doszłyśmy do centrum handlowego. Chodziłyśmy po
wszystkich sklepach. Kupiłyśmy mnóstwo ciuchów. Nim się obejrzałyśmy minęła
15.00. Z torbami poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni i wzięłyśmy to co
zwykle. Latte, pucharek lodów o smaku owoców leśnych z bitą śmietaną i owocami
oraz szarlotka. Mniami. Pobyt w kawiarni minął nam miło. Nawet młody kelner
podrywał Delly. Może znajdzie sobie w końcu jakiegoś chłopaka i nie będzie
sama? Może tym szczęściarzem będzie właśnie ten kelner? Albo Ellington? Może
wtedy fani będą szczęśliwi, bo Rydellington wreszcie istnieje? Ale tylko Bóg
to wie. Kelner o imieniu Nathan zaprosił Rydel jutro na kawę. Oczywiście
zgodziła się.
-No Delly masz
już jedno ciacho na oku- zaśmiałam się pijąc kawę, kiedy blondynka odprowadzała
Nathana wzrokiem.
-Ale przystojny
jest, nie?- zapytała oczarowana.
-Masz rację-
odpowiedziałam. Chłopak był wysoki i miał niebieskie oczy. Włosy o brązowej
barwie opadały mu na czoło. Był jasne karnacji i miał bardzo umięśnioną
sylwetkę. Widać było, że często chodził na siłownię. Rydel też mu wpadła w oko.
Po skończonym
jedzeniu poszłyśmy w stronę spa. Przy okazji zaczepiłyśmy o mój dom, gdzie zostawiłyśmy
moje zakupy i Lynchow gdzie Rydel zostawiła jej zakupy. Chłopaków nie było w
salonie, co troszkę mnie zdziwiło. Po piętnastu minutach spacerku doszłyśmy do
spa. Było genialnie. Kąpiele błotne, masaże, maseczki, sauna. Czego chcieć
więcej. Był to taki relaksujący dzień. O 18.00 wyszłyśmy w pełni zrelaksowane.
Od razu skierowałyśmy się do kina. Po krótkim wyborze postanowiłyśmy, że
obejrzymy komedię familijną Sąsiedzi.
Występował tam Zac Efron. Film był naprawdę super. Po wyjściu z kina musiałyśmy
iść do domu Delly po potrzebne rzeczy. Kiedy weszłyśmy znowu nie było nikogo.
Moja przyjaciółka poszła na górę się spakować, a ja ułożyłam się wygodnie na
kanapie i zamknęłam powieki.
Po około
trzydziestu minutach Rydel zeszła z wielką torbą. Trochę się zdziwiłam, ale
domyśliłam się, że polowa zawartości tej torby to kosmetyki. Założyłyśmy buty i
wyszłyśmy z jej domu. Po kilku minutach wolnego spacerku doszłyśmy. Otworzyłam
jej drzwi i weszłyśmy. Rozdzieliłyśmy się. Ja poszłam zrobić pop-corn i wyjąć
colę z kostkami lodu, a Delly wybrać pierwszy film i go włączyć. Postawiłam
trzy miski z pop-cornem i szklanki wraz z dwoma butelkami na stoliku.
Przebrałyśmy się w piżamy i ułożyłyśmy się wygodnie w śpiworach. Włączyłam
film. Komedia romantyczna. Był naprawdę super. Uroniłam jedną czy dwie łzy,
natomiast blondynka płakała. Słyszałam to. Po dwóch godzinach, wybiła 23.00 i
film się skończył. Włączyłam drugi: Wiecznie
Żywy. Martin( mój brat) dał mi to na płycie, ale szczerze powiem, że nigdy
tego nie oglądałam. Film był super!
Miejscami ja i Rydel troszkę się bałyśmy, ale wszystko świetnie się skończyło,
Najfajniejsza była ostatnia scena jak siedzieli na moście, a on był już zwykłym
chłopakiem. Bardzo romantyczne. Wyłączyłam telewizor i w ciemnościach gadałyśmy
jeszcze godzinę i usnęłyśmy…
środa, 23 lipca 2014
Rozdział 10
Rozdział 10
*****Perspektywa Sary*****
Obudziłam się o 8.00. Nie wiem
dlaczego tak wcześnie, chociaż wczoraj poszłam spać o 23.00. Dzisiaj chyba
znowu spędzę dzień sama, bo R5 pewnie mają próby. Ale na wszelki wypadek zadzwonię
do nich. Później.
Wstałam z łóżka i założyłam
szlafrok. Ogarnęłam się w łazience i założyłam neonowo-żółtą bluzkę i krótkie
dżinsowe spodenki. Zeszłam na dół i o dziwo zobaczyłam tam rodziców.
-Cześć córeczko- powiedziała mama
ciepłym tonem.
-Cześć.- powiedziałam oschle. Co
ona myśli, że wszystko będzie jak dawniej?! No to jest w błędzie.
-Wczoraj znowu byłaś z tymi
całymi Lynchami?- mama przewróciła oczami. Hmm…. Mam plan.
-Zakończyłam przyjaźń z nimi-
odpowiedziałam odwracając się do nich.
-To wspaniała wiadomość! Oni są
okropni!- powiedziała uradowana. Yh…
-Żartowałam! Ja ich uwielbiam! To
oni są moimi najlepszymi przyjaciółmi i wspierali mnie gdy was nie było!-
wybuchnęłam. Tego to ja już nie zniosę, żeby obrażali moich przyjaciół!
-Powinnaś zakończyć z nimi
przyjaźń i z tym całym Rikerem. Nie wychodzisz dzisiaj na żaden koncert.-
powiedziała matka z niesmakiem.
-Skąd wiesz?- zapytałam
zdziwiona.
-Wczoraj byliśmy na kolacji u
znajomych taty. Są bardzo wyrafinowani. Oglądaliśmy wywiad. Widzieliśmy cię na
zdjęciach. Powinnaś z nim skończyć. Państwo Caroline i Thomas Graccio mają
syna. Jest bardzo miły i ma na imię Justin. Z resztą dzisiaj wieczorem go
poznasz. To on świetnie do ciebie pasuje- odpowiedziała, a ja zdenerwowałam się
jeszcze bardziej.
-Dzisiaj nie mogę, mam koncert!- krzyknęłam-
Będzie w telewizji, więc możecie go obejrzeć!
-Dzisiaj zostajesz w domu!-
krzyknęła, a ja dłużej tego nie zniosłam. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Nawet kawy nie wypiłam. Jest 8.00, gdzie ja mam iść? Lynchowie. Szybkim krokiem
skierowałam się do ich domu. Już po chwili stałam przed ich drzwiami.
Zapukałam. Miało wyjść lekko, ale wyszło mocno, bo byłam strasznie zła. Po
kilku minutach otworzył mi Rocky.
-Dziękuję, że raczyłeś mi
otworzyć drzwi!- powiedziałam lekko podniesionym głosem.
-Rydel to do ciebie!- krzyknął
przestraszony i uciekł do kuchni. Już po chwili na schodach zjawiła się Delly.
Kiedy mnie zobaczyła od razu mnie przytuliła.
-Co się stało?- zapytała
zmartwiona
-Długa historia- mruknęłam wciąż
zła.
-Siadaj- powiedziała i we dwie
usiadłyśmy na kanapie- Rocky! Dwie kawy, ale już!- krzyknęła do brata.
-Robi się!- usłyszałyśmy głos z
kuchni.-No to opowiadaj! Co się stało?- zapytała ponownie, a ja wzięłam głęboki
wdech i opowiedziałam jej całą historię. Łącznie z tym jak kłamałam, z
Justinem. W pewnym momencie Rocky też zaczął słuchać, bo przyniósł kawę.
-…I co ja mam teraz zrobić?-
zapytałam zmartwiona- A jak mnie nie puści na wasz koncert?
-Chwila….. Jesteś pełnoletnia,
więc nie może ci zakazać, ponieważ odpowiadasz za siebie- powiedział poważnie
Rocky.
-Rocky, ty pierwszy raz gadasz
coś do rzeczy. Jestem pod wrażeniem!- powiedziałam oczarowana. Pierwszy raz,
odkąd się poznaliśmy.
-Masz rację Rocky- przytaknęła
Rydel.
-Ale jeżeli ona zrobi coś, że jakoś
specjalnie na to nie pójdę? Albo mnie zamknie w pokoju? Jest do tego zdolna-
dodałam ciągle zmartwiona. Co teraz zrobić?
-Hmm… Mam pomysł! Teraz we dwie
pójdziemy do ciebie, zgarniemy wszystkie potrzebne rzeczy na koncert i będziesz
u nas!- wykrzyknęła blondynka po chwili.
-Świetny pomysł!- dodałam. Delly
jest dobra.
-Tylko daj mi chwilkę, muszę się
ogarnąć. Zostawiam cię w towarzystwie Rockego.- powiedziała i szybko wbiegła
po schodach.
-No to na co masz ochotę babe?-
zapytał uwodzicielskim głosem dwukrotnie podnosząc brwi.
-Na łyk kawy- odpowiedziałam i
napiłam się gorącej cieczy.- Gdzie jest Riker?- zapytałam patrząc na niego.
-Babe mamy trochę czasu dla
siebie, bo chwila minie zanim moja siostra wyjdzie z łazienki, a ty chcesz go
marnować na mojego brata?- zapytał lekceważącym tonem.
-Tak- odpowiedziałam szybko i
wbiegłam po schodach na górę. Bez problemu odnalazłam pokój Rikera i weszłam do
niego. Panowały tu egipskie ciemności i syf, a chłopak spał jak zabity.
-No super…- mruknęłam sama do
siebie. Postanowiłam, że na razie nie będę go budzić. Powoli i po cichu
odsłoniłam jedną roletę, na szczęście blondyn się nie obudził. Zaczęłam składać
jego ubrania, a brudne wrzuciłam do pralki, która znajdowała się w pokoju obok.
Powyrzucałam śmieci i było od razu lepiej. Na szafce nocnej sprzątnęłam. I
pokój był idealnie czysty.
-Riker….Riker…- zaczęłam go
szturchać, jednak chłopak się nie obudził. Mam lepszą metodę. Powoli zbliżyłam
się do niego, a na jego ustach złożyłam czuły pocałunek. Ku mojemu zdziwieniu
od razu go odwzajemnił, co musiało oznaczać, że nie spał.
-Mogę być tak budzony codziennie-
mruknął z zadowoleniem chłopak, a ja zaśmiałam się cicho.
-Sara! Gdzieś ty się podziewała!
Ja wiem, że Rocky jest… Rockim, ale miałaś tam z nim siedzieć! Wychodzimy!- do
pokoju wpadła blondynka. Westchnęłam.
-Musimy coś załatwić- mruknęłam
do Rikera i pocałowałam go w policzek. Wyszłyśmy, a podczas drogi gadałyśmy o
jakiś głupotach. Przy okazji opowiedziałam jej o zachowaniu Rockego.
-Co za Rocky… Z nim to naprawdę-
złapała się za głowę Delly. Weszłyśmy do
mojego domu. Rodzice siedzieli w biurze, więc mnie nie widzieli. Pokazałam
Rydel, że ma zachowywać się cicho i na palcach weszłyśmy do mojego pokoju.
Wzięłam moją ulubioną dużą torbę i spakowałam do niej sukienkę, buty, dodatki i
torebkę. Moja przyjaciółka natomiast spakowała ponad połowę kosmetyków. Wzięłam
jeszcze telefon, portfel, słuchawki i inne bzdety. Cicho wyszłyśmy z pokoju i
skierowałyśmy się do kuchni. Wzięłam jednorazowe kubeczki i nalałam dla mnie i
Rydel kawy. Wyszłyśmy.
-Uff… Na szczęście nie
zorientowali się, że byłam w domu. Teraz już z górki- uśmiechnęłam się pijąc
kawę.
-Masz rację. Pewnie twoja mama
będzie myślała, że jeszcze wrócisz do domu po ubrania i przy okazji zostaniesz
na tej kolacji z tymi ludźmi. A tu! Niespodzianka!- powiedziała wesołym tonem blondynka.
-Nie chce mi się iść do domu.
Może pójdziemy gdzieś?- zaproponowałam.
-Dobry pomysł. Ale gdzie?-
przytaknęłam zamyślona.
-Ja mieszkam tu prawie 2
tygodnie, a ty od zawsze. Ja nie wiem- obroniłam się.
-W takim razie trochę cię
pooprowadzam- uśmiechnęła się i ruszyłyśmy do Centrum. Rydel pokazała mi wiele
fajnych budynków w Centrum. Przy okazji kupiłyśmy sobie fajne bluzki i lody.
Później pokazała mi drogę do Wesołego Miasteczka, schroniska dla zwierząt,
Kościół i wiele innych, fajnych atrakcji.
Po 3 godzinach oprowadzania w
świetnych nastrojach wróciłyśmy do domu. Ciągle się śmiałyśmy.
-No, ale mówię ci, że ten dziad
był nawiedzony!- powiedziałam śmiejąc się- Mógł zarobić trochę kasy, a nie
żebrząc ode mnie!
-Ale ty byłaś najlepsza!-
odpowiedziała również się śmiejąc. Usiadłyśmy na kanapie obok Rossa, Ellingtona
i Rikera. Byli najwyraźniej znudzeni.
-Co jest?- zapytał Ell bawiący
się małą piłeczką.
-Sara dała niezłego kopa jakiemuś
bezdomnemu!- Rydel wybuchnęła śmiechem, a ja udawałam, strzeliłam na nią
focha.
-Dobra robimy próbę, skoro jest
już Delly- powiedział Riker i skierował się do Sali muzycznej. Przynajmniej tak
było napisane na drzwiach. Podążyłam za nimi i usiadłam na jednym z krzeseł.
Udawałam producenta jakiejś wytworni muzycznej. Naprawdę im to świetnie szło.
Reszta dnia, znaczy do 16.00 minęła na próbach. Później ja i Delly
postanowiłyśmy się szykować. Najpierw się ubrałyśmy w wczoraj zakupione
ubrania. Następnie fryzury. Mi Rydel zrobiła pięknego, dokładnego koka. Tak, że
nie wystawał nawet jeden włos. Naprawdę! Byłam pod wrażeniem. Blondynka
postanowiła, że zrobi włosy wyprostuje i
zafarbuje na różowo grzywkę. Makijaż. Ja zrobiłam Rydel mocny makijaż.
Eyeliner, mocna, różowa szminka, itp. Ja natomiast miałam lekki makijaż, żeby
pasował do sukienki. Do torebki spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy
typu: telefon, puder, kredka do oczu. Założyłyśmy buty i wyszłyśmy z jej
różowego pokoju. Wszyscy już tam byli i siedzieli na kanapie.
-Ale przeciwieństwa- zaśmiał się
Ratliff. Usiadłyśmy na kanapie.
-Ślicznie wyglądasz- szepnął
Riker i pocałował mnie w policzek.
-Gotowi?- zapytał Ryland schodząc
ze schodów- Wow…Ale kontrast- uśmiechnął się kiedy zobaczył mnie i Rydel. Wsiedliśmy do samochodu razem ze Stormie i
Markiem. Ja wraz ze Stormie, Markiem i Rylandem czekaliśmy za kulisami, kiedy
R5 weszło na scenę. Na początku przywitanie i w ogóle, później piosenki: (I can’t) Forget about You I want U Bad Love Me Like That Rock That Rock. I
wreszcie nastąpił ten czas. Ostatnia piosenka: Crazy 4U.
-Czas na niespodziankę R5ers!
Chcę wam przedstawić osobę, która zawróciła w mojej głowie całkowicie. Sara
Larence!- wykrzyknął Riker przez mikrofon, a ja pełna strachu weszłam na scenę.
Podeszłam do niego, a on podał mi mikrofon.
-Hej R5ers! Mam nadzieję, że mnie
polubicie!- przywitałam się i oddałam blondynowi mikrofon. Nastąpiła końcówka
piosenki. Chłopak zbliżył się do mnie i zaśpiewał:
I’m crazy. It’s true.
Crazy for you.
Wszyscy zaczęli krzyczeć: kiss, kiss, kiss, kiss. Riker zbliżył
się do mnie i pocałował romantycznie. Położył ręce na moich biodrach, a ja moje
dłonie zanurzyłam w jego blond włosach…
poniedziałek, 21 lipca 2014
Rozdział 9
Rozdział 9
*****Perspektywa
Sary*****
Na początku wywiadu R5 zaśpiewali
dwie piosenki, moje ulubione: (I can’t)
Forget About You i Cali Girls.
Później ta babka, nie no sorry ona ma tylko 20 lat. Ich chwaliła i w ogóle.
Zauważyłam, że w ogóle nie jest zainteresowana Rossem, lecz Rikerem. Yhh… Głupi
babsztyl. Chętnie bym te włosy z głowy powyrywała. Spokój Sara, spokój. Na
szczęście Riker u mnie zapunktował, bo się nią w ogóle nie interesował. Pora na
pytania. Jak na razie były normalne typu: Kiedy
będzie nowa płyta? Kiedy będzie wasza trasa koncertowa? Czy będą jakieś nowe piosenki na płycie?
Kiedy będzie jej premiera? I nareszcie te pytania. Czy nareszcie to nie
wiem, ale trochę się boję.
-Riker, na twoim Insatgramie
pojawiły się zdjęcie z jakąś dziewczyną. Kto to jest?- zapytała dziennikarka, a
na ekranie pojawiło się zdjęcie z plaży, które zrobiła Rydel- Czy to twoja nowa
dziewczyna?
-Tak. To moja nowa dziewczyna. Ma
na imię Sara i strasznie mi się podoba- odpowiedział spokojnym tonem mój sexi blondyn i uśmiechnął się.
-Przed Sarą miałeś inne
dziewczyny, które były z tobą tylko dla sławy., Skąd wiesz, że ona taka nie
jest?- zapytała podejrzliwym tonem babka. Ona mnie już denerwuje…
-Wszyscy to wiemy, bo wszyscy ją
poznaliśmy. Jest miła…- głos zabrał Ellington.
-Sympatyczna…- Rocky.
-Kocha zakupy…- Rydel J.
-Pomocna…- Ross
-Jej nie da się nie lubić-
zauważył Ross, a widownia się zaśmiała.
-No to opowiedz coś o niej. Cechy
charakteru mamy, więc może wygląd. Co prawda trochę widać na zdjęciu, ale nie
dokładnie. I co lubi robić, czego nie lubi. Jak razem spędzacie czas?-
zamyśliła się Ellen, bo tak jej było na imię.
-Hmm… Jest wysoką blondynką o
ślicznych niebieskich oczach. Ma
oliwkową cerę i zabójczy uśmiech- chłopak się zaśmiał- Lubi się śmiać, jest
zabawna. Nienawidzi gdy ktoś jej rozkazuje, ale zawsze pomoże. Uwielbia niebieski i miętowy kolor. Hmm…
Często chodzimy razem na plażę albo gramy w pytania i zadania. I kocha chodzić
z Rydel na zakupy- zakończył śmiejąc się blondyn. Z nim widownia.
-Dobrze. W takim razie Riker
powodzenia i do zobaczenia jutro na
koncercie. A tak między nami to przedstawisz ją na scenie?- zapytała ciszej
młoda kobieta, a wszyscy się zaśmiali.
-Tak, mam taki zamiar.-
odpowiedział uśmiechnięty chłopak.
-W takim razie to już koniec. Do
zobaczenia R5! Mówiła dla was Ellen White!
Do widzenia kochani już za tydzień z Tylorem Launterem, Kristen Stewart I
Robertem Pattinsonem, czyli trochę dla fanów światowego bestseleru Sagi Zmierzch!- pożegnała się i razem z
R5 wyszli. Wyłączyłam telewizor i postanowiłam się przejść. Wzięłam telefon i
portfel. Zamknęłam drzwi i wyszłam. Co by tu ciekawego porobić. Pochodzę sobie
i poszukam jakiegoś prezentu na urodziny dla Martina. To już za dwa tygodnie.
Urodził się 31 lipca. Tylko co by mu wybrać? Breloczek? Nie… Zawsze dawałam mu
coś oryginalnego, więc teraz też. Chodziłam tak w poszukiwaniu czegoś fajnego,
ale nic nie znalazłam. Pech… Może kupię mu bluzę z napisem: I’m best brother in the world ? Hmm…
Jakby się zastanowić to wcale nie jest taki zły pomysł. Weszłam do sklepu I
wybrałam jego rozmiar. Dobrze, że wiedziałam jaki. Wybrałam w jego ulubionym kolorze, czyli
czarnym i podeszłam do kasy. Zapłaciłam i wyszłam. Bluza to trochę mało… A może
naszyjnik z jego ulubionym zespołem muzycznym? On tak samo jak ja kocha muzykę.
Wzięłam naszyjnik i obejrzałam. Martin kocha muzykę popową, tak jak ja. Bardzo
lubi Little Mix, bo jak to on stwierdził: Cytat: Są tam same gorące laski w moim wieku. Koniec cytatu. Wzięłam
jeszcze naszyjnik z R5. Niech ma i go nosi. Napisze jeszcze list i mu starczy.
Co za dużo to nie zdrowo J.
Tylko kiedy ją wysłać… Jutro. Wiem, że do tego wydarzenia jeszcze dwa tygodnie,
ale zanim ta przesyłka dojdzie miną te dwa tygodnie. Wiem to i już.
Wróciłam do domu. Drzwi ciągle
były zamknięte. Ciekawe gdzie są rodzice? W sumie to oni mnie już nie
interesują. Po tym co mi zrobili to… Eh… Co mnie oni, byle by mnie z domu nie
wywalili, ale wiem, że niedługo to nastąpi. Tak coś czuje. Weszłam do pokoju.
Okey, już 17.00. Dzisiaj kładę się wcześniej spać. Najpierw zabrałam się za
list. Napisałam do niego tak:
Kochany najlepszy bracie na świecie! J
Dzisiaj
są twoje urodziny, więc chcę ci życzyć Wszystkiego Najlepszego! Obyś był szczęśliwy, zdrowy, wiecznie zabawny i nie miał takich problemów
z rodzicami jakie mam ja L Ehh… Szkoda gadać, ale muszę ci o tym wszystkim
opowiedzieć. Nie w liście, bo to jest
sprawa za poważna, ale napiszę ci dwa słowa, dzięki którym się skapniesz o co chodzi: Mam
chłopaka. Mam nadzieje, że rozwiążesz tą zagadkę. Wierzę w ciebie. W razie czego
zadzwoń do mnie, a na YT wpisz: R5 u Ellen White. Obejrzyj
wywiad J. Co tam u twojej dziewczyny? Belli? Jak wam się układa? Bardzo za tobą tęsknię. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. W końcu w marcu kończysz
studia.
Najlepsza siostra na świecie,
Kocham Cię, Sarah J
Do listu dodałam jeszcze nasze ulubione naklejki z fajnymi tekstami i ładnie zapakowałam go w kopertę. Poszłam
na dół i w tak zwanej przeze mnie „graciarni”, chociaż tam było bardzo czysto,
wszystko było poukładane, zaczęłam szukać pudelek ozdobnych, które kiedyś
kupiłam. Po paru minutach znalazłam je. Wzięłam jedno. Było bardzo sweet.
Kolorowe, z fajnymi napisami, np. Tajemnicze
pudło, Co tam jest?, Strzeż się! Nie otwieraj! Tylko dla
odważnych! Całkiem fajne. Wzięłam je na górę i ładnie zapakowałam bluzę
oraz naszyjniki. Na sam wierzch położyłam kopertę z listem. Tajemnicze pudło odłożyłam za szafę. Spojrzałam
na zegar. Już 18.30! Włączyłam laptopa i zaczęłam szperać w filmach. Coś sobie
obejrzę, ale później. Szperałam, aż w końcu znalazłam film Dzisiaj 13, jutro 30. Ciekawe o czym to jest? Dowiem się wieczorem.
Mam jeszcze trochę czasu, co ciekawego by tu porobić? Postanowiłam posprzątać w
pokoju, ale tak totalnie. W wszystkich szafkach. Z dołu wzięłam odkurzacz,
chusteczki do sprzątania, worki na śmieci, szczotkę do zamiatania, szufelkę i
zaczęłam wszystko przesortowywać. Niepotrzebne rzeczy wywaliłam. O 20.00
skończyłam, trochę się zmęczyłam, ale się opłacało. Przy okazji umyłam podłogę
w pokoju i na balkonie, umyłam barierkę balkonową i okna oraz podlałam kwiatka.
Moja łazienka i garderoby również były posprzątane. Teraz mój pokój lśnił
czystością. Lubię kiedy mam czysto w pokoju. Teraz zjem kolację. Zeszłam do
kuchni zrobiłam sobie zapiekankę.
Powoli, bez pośpiechu ją zjadłam. Później poszłam do łazienki i wzięłam dłuuugą
kąpiel. Kiedy wyszłam była już 21.02. Poszłam jeszcze po pop-corn i włączyłam
film. Fajny był. O dziewczynie co chce mieć 30 lat, a następnego dnia je ma!
Superowy. Zmęczona szybko jeszcze umyłam zęby i położyłam się spać.
Jutro koncert, a Riker przedstawi mnie całemu światu…
Odpowiedź do wszystkich moich czytelników:
ROZDZIAŁY POJAWIAJĄ SIĘ:
*PONIEDZIAŁEK,
*ŚRODA,
*PIĄTEK.
Dziękuję za uwagę i liczę na komentarze od innych, a nie tych samych osób :)
piątek, 18 lipca 2014
Rozdział 8
Przeczytaj notkę pod rozdziałem ->
Rozdział 8
*****Perspektywa Rikera*****
Po odsłuchaniu rozmowy, a raczej
kłótni Sary z rodzicami byliśmy w szoku. Siedzieliśmy wszyscy w ciszy i nie
wiedzieliśmy co mamy powiedzieć. Miałem ochotę iść do jej matki i nie wiem co
jej zrobić. Byłem wręcz wściekły. Przecież ja nie opuszczę Sary!! Będę o nią
walczył! Blondynka spojrzała na mnie i oparła głowę na moim torsie (siedziała
mu na kolanach ~~od aut.). Widać było, że jest zmęczona, wcale się nie dziwię.
Spojrzałem na Rydel i wymieniliśmy spojrzenia. Ona musi ją oderwać od tych
kłopotów.
-Siema ludzie! To jest moja
dziewczyna Alex!- krzyknął Ryland wchodząc do kuchni z ładną brunetką, jednak
kiedy zobaczył nasze miny zorientował się, że coś tu nie gra- Wiesz co Alex?
Spotkamy się później. Zadzwonię do ciebie. Ok.?- zapytał patrząc w jej oczy.
-Jasne- odpowiedziała i
pocałowała w policzek mojego brata. Szybkim krokiem wyszła z domu.
-No to teraz gadać co się stało-
powiedział RyRy siadając na krześle. Sara włączyła jeszcze rac dyktafon w
telefonie. Kiedy tego ponownie słuchaliśmy z jej oka spłynęła łza. Mocno ją
przytuliłem i pocałowałem w czoło.
-Co teraz zrobimy?- zapytał
Rocky.
-A jakby tak… Sara się do nas
wprowadziła?- zapytał Ross. Hm… To wcale nie był taki zły pomysł.
-Nie, nie chcę się tak szybko
wycofywać. Chcę im pokazać, że ja nie jestem już taką małą dziewczynką-
powiedziała szybko Sara i uśmiechnęła się zadziornie. Wyglądała tak ślicznie…
-Moim zdanie na razie powinniśmy
zostawić tą sprawę tak jak jest. Sara jest pełnoletnia nie mają prawa nic jej
zrobić, a jak coś się będzie działo to nas powiadomi. A poza tym Sara nie jest
taka grzeczna i się postawi rodzicom nie?- powiedziała Delly.
-Jeszcze nie zapomniałaś?-
zaśmiała się Sara.
-I nie zapomnę- obie dziewczyny się zaśmiały. O co im chodzi?
- Hmm… Mi się wydaje, że to nawet
dobry pomysł.- zgodziła się mama.
-W takim razie ja spadam do Alex!
Pa!- krzyknął RyRy i wyszedł, a nawet wybiegł z domu.
-Miłość…- mruknął Ratliff, na co
wszyscy się zaśmialiśmy.
-Nie martw się stary, ciebie też
dopadnie- zaśmiałem się i poklepałem przyjaciela po plecach. Syknął z bólu-
Ups… Sorry, nie miało być tak mocno.
-O której jest ten wywiad?-
zapytała moja siostra.
-O 15.00, a co?- zapytałem.
-Nie, nic. Kurczę, nie zdążę.
Sara, chodź szybko idziemy na szybkie zakupy, bo już 10.00- odpowiedziała.
-Ok.- moja dziewczyna tylko
przytaknęła i obie wyszły. W tym czasie ja i Rocky postanowiliśmy, że napiszemy
kolejną piosenkę, a Ross i Ell grali na play station.
*****Perspektywa Sary*****
Wyszłyśmy z domu Lynchów i skierowałyśmy
się do mojego. Muszę wziąć trochę kasy. Weszłyśmy do domu, jednak nikogo tam
nie było. Na szczęście. Po cichu skierowałyśmy się do mojego pokoju. Wzięłam
portfel i włożyłam tam 300$.
-A tak w ogóle to po co idziemy
na te zakupy?- zapytałam Rydel kiedy wyszłyśmy.
-Chciałam iść z tobą na taki
babski dzień, ale jest ten wywiad, a później musimy zrobić próbę. Jutro mamy
koncert i nie ma czasu. Ale nie martw się sobotę mam całą wolną- powiedziała.
-Hmm… Ja też- zachichotałam.
-Więc jestem niedostępna dla
wszystkich oprócz ciebie- zachichotała razem ze mną.
-Ja też. Przekażę mojej
sekretarce, że nie mam czasu. Nawet dla Rikera- zaśmiałam się.
-Jak na razie kupimy tylko
sukienki na jutrzejszy koncert ok.?- zapytała, kiedy wchodziłyśmy do naszego ulubionego
sklepu.
Ok.- powiedziałam uradowana. Długo chodziłyśmy w poszukiwaniu czegoś
ładnego i eleganckiego, ale jak na złość nic nie było. W końcu znalazłam coś
pięknego.
-Delly mam!- krzyknęłam
oczarowana. Obok mnie stanęła blondynka.
-Wow, jest śliczna przymierzaj od razu!-
powiedziała, a ja szybko znalazłam mój rozmiar i poszłam do przebieralni.
Sukienka miała miętowy kolor, czyli mój ulubiony. Była przed kolana, a w pasie
widniała czarna wstążka. Idealnie pasowała na koncert. Wyszłam z przebieralni i
stanęłam przed lustrem. Obróciłam się wokół własnej osi.
-Ślicznie wyglądasz. Na pewno
spodobasz się Rikerowi- mrugnęła do mnie, na co się zaśmiałam. Przebrałam się w
swoje ubranie. Ok, sukienka jest jeszcze buty i dodatki. Po chwili przyszła do
mnie Rydel ze sweet spódniczką. Taką w jej stylu. Była cała czarna, a na dole
różowa falbanka. Wzór taki jak baletnicy. Do tego czarne, obtarte rurki i
czarną kamizelką i czarną bluzką z czerwonym sercem.
-Znalazłam!- powiedziała
szczęśliwa. Nawet nie przymierzała. Szybko zapłaciłyśmy i wyszłyśmy. Sklep nr2
z butami. Muszę znaleźć jakieś czarne buty.
-Mogę w czymś pomóc?- odezwała
się ekspedientka.
-Tak. Poszukuję czarnych glanów-
powiedziała Delly zamyślona.
-Oczywiście. Proszę za mną-
odpowedziała młoda dziewczyna poszła w stronę butów Converse.
Ja natomiast znalazłam buty
idealnie pasujące do sukienki. Były całe czarne, miały sześciocentymetrowe
szpilki i czarną kokardkę. Nawet ten sam odcień czerni co kokardka z sukienki.
Przymierzyłam je. Całkiem wygodne. Nigdzie nie obcierają. Biorę je! Wzięłam
buty i poszłam w stronę Rydel. Dziewczyna już na mnie czekała.
-Znalazłaś?- zapytała kiedy mnie
zobaczyła.
-Tak- powiedziałam i pokazałam
jej moją zdobycz.
-Śliczne. Chodźmy- dodała i
pociągnęła mnie za rękę w stronę kasy. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy.
-To teraz ostatni sklep. Jest
11.30, więc się troszkę sprężajmy. Później idziemy jeszcze na szarlotkę!-
pisnęła i ludzie przechodzący obok się na nią dziwnie spojrzeli. Zaśmiałam się
pod nosem. Rydel…
Weszłyśmy do małego sklepu z
biżuterią. Od razu skierowałyśmy się do
bransoletek. Kupiłam cztery, dwie czarne, dwie miętowe. Takie zwykłe, cienkie.
Delly natomiast wzięła bransoletkę z srebrnymi ćwiekami i kilka podobnych. Teraz
pierścionki. Moja towarzyszka kupiła kilka złotych, a ja taki na dwa palce z
wąsem. I ostatnia część sklepu- kolczyki. No i tu jest problem. Chodziłam,
szukałam, ale nic nie znalazłam. Po 5 minutach chodzenia i szukania podeszła do
mnie Delly i pokazała ładne, czarne kolczyki.
-Weź je. Będą idealnie pasowały
do kiecki- powiedziała i mi je podała.
Zrezygnowałyśmy z szarlotki, byłyśmy strasznie zmęczone. Ponieważ była
godzina 12.00, a wywiad o 15.00 poszłyśmy w stronę domu Lynchów. Kiedy
weszłyśmy od razu rzuciłyśmy się na kanapę.
-O! Już wróciłyście?- zapytał
Ross wychodząc z kuchni z oranżadą.
-Tak- powiedziałam.
-Co ciekawego kupiłyście,
dziewczyny?- zapytał przesłodzonym tonem Ratliff i zaczął grzebać w torbach. Po
chwili wyjął moje buty.- Jakie śliczne!- pisnął- Ale to chyba nie mój rozmiar-
dodał i próbował włożyć nogę do mojego buta. O nie!
-ELL ZOSTAW TO!!- krzyknęłam na
cały dom i rzuciłam się do ratowania buta. Szybko go stamtąd wzięłam, jednak
było za późno. Kokardka się odczepiła.
-Udało się!- krzyknął Riker
zbiegając ze schodów z kartką papieru, jednak gdy mnie zobaczył jego mina
zrzedła.
-TO BYŁO NA JUTRZEJSZY
KONCERT!!!!!- krzyknęłam wściekła i powoli podeszłam do bruneta.
-Może da się to jeszcze
naprawić?- zapytał przestraszony.
-A może ciebie da się jeszcze
naprawić?!- zapytałam z sarkazmem.
-Hej, hej, hej skarbie nie
denerwuj się. Zaraz go naprawimy, spoko- powiedział Riker i szybko mnie
pocałował. Moja cała złość zniknęła. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Sara, patrz! Naprawiony!-
krzyknął Ellington i pomachał mi przed twarzą.
-Masz szczęście- mruknęłam.
-Dobra ludzie, niedługo wywiad.
Idę się ogarnąć- oznajmił Ross i poszedł do pokoju.
-Jest 12.25, a wywiad o 15.00.
Czy to nie jest podejrzane?- zapytałam unosząc brew do góry.
-To podejrzaaaneee- zaśpiewali
jednocześnie Rocky i Ratliff.
-Chodź- powiedział Riker i
pociągnął mnie za rękę w stronę jego pokoju. Szybko wzięłam torby z zakupami i
za nim poszłam.
-Co ciekawego robiłaś z Delly?-
zapytał siadając na łóżku. Usiadłam obok niego.
-Kupiłyśmy ubrania na jutrzejszy
koncert. Muszę jakoś wyglądać, kiedy przedstawisz mnie fanom- uśmiechnęłam się
do niego.
-A pokażesz?- zapytał dwukrotnie
podnosząc brwi.
-Niee- zaśmiałam się.- Zobaczysz
mnie jutro.
Zatopiliśmy się w pocałunku. Był
on długi i czuły. Wyrażał wszystkie nasze uczucia do siebie nawzajem. Chciałam,
żeby ta chwila trwała wiecznie, ale nie było to możliwe.
Do pokoju wparował Ross.
-Hej misiaki! Mam problem. Nie
wiem co na siebie włożyć: ten T-shirt i te spodnie, czy ten T-shirt z tą
marynarką i do tego te spodnie- powiedział zdruzgotanym tonem. Ja i Riker wybuchnęliśmy śmiechem. Powoli podeszłam do niego i zaczęłam się
zastanawiać co ma na siebie włożyć. Trzeba pomóc Misiakowi, nie?
-Hmm… Zdecydowanie ten T-shirt,
chyba nie idziesz na randkę co?- zapytałam z sarkazmem.
-A teraz sio!- dodał Riker i
wyrzucił Rossa za drzwi. Zamknął na klucz i ponownie zaczął mnie całować, tym
razem trochę bardziej namiętnie. Nie wiem ile to trwało…
-Riker! Wywiad czeka!- usłyszeliśmy
głos Delly z dołu. Momentalnie oderwaliśmy się od siebie.
-O cholera! Nawet się nie
przebrałem!- krzyknął i szybko wbiegł do łazienki. Podążyłam na nim. Szybko
ułożyłam mu włosy. Wyglądał sexi. Wypsikał się jeszcze perfumami i szybko
zeszliśmy na dół. Cała jego rodzinka już tam czekała. Chyba byli
zniecierpliwieni…
-Czemu tak długo?!- krzyknęła
Rydel.
-Bo… No ten… Utknąłem w
łazience!- powiedział Riker.
-Serio?! – zapytał Ryland.
-Taak, no wiesz wydostać się z
stamtąd to nie było takie hop siup. Dopiero Sara, zaraz po tym jak przestała się
śmiać, mi pomogła- odpowiedział Riker.
-Wiecie, ja już muszę lecieć.
Muszę tak szybko załatwić jedną sprawę. Pa- pożegnałam się ze wszystkimi i
wyszłam.
Szybko załatwiłam pewną sprawę i
biegiem ruszyłam do domu, żeby zdążyć na wywiad. Uff…Udało się.
Zaczęło się…
*********
1 . Ten rozdział dedykuję tofidirectioners. Mam nadzieję, że mnie nie udusisz :-)
2. Nie dawałam rozdziałów przez ten tydzień, ponieważ wyjechałam do babci. U mojej babci nie ma internetu, więc nie miałam jak. Przeprasza. Zapomniałam was powiadomić, bo miałam kilka spraw do załatwienia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
3. Podczas wakacji rozdziały NIE będą pojawiały się w soboty.
piątek, 4 lipca 2014
Rozdział 7
W drzwiach stała... moja mama!! Co ona tu robi?!
-Sara?! Sara, do domu, ale już!- krzyknęła bardzo zła. Boję się jej... Ale na serio... Posłusznie wstałam z łóżka i podeszłam do niej. Zaczęła się kłótnia.
-Co ty tu robisz?! O tej porze?!- krzyknęła jeszcze bardziej zdenerwowana.
-Nocuję u Rydel- powiedziałam wolno i spokojnie, żeby nie wybuchnąć jak moja psychiczna matka.
-Posłuchaj mnie gówniarzu dwóch rzeczy. Po pierwsze: nie pozwolę, żebyś chodziła z synem Stormie, a po drugie: do domu ale już i porozmawiamy rano na spokojnie!- krzyknęła bardo zdenerwowana, a ja szybko wybiegłam z domu Lynchów, ponieważ z moich oczu wypłynęły łzy. Biegłam sprintem. W końcu dobiegłam do domu i mijając złego ojca w kuchni wbiegłam do pokoju zamykając go na klucz i rzuciłam się na łóżko z płaczem. Czemu ona mi to robi?! Już miało być dobrze, ale nie... Ona wszystko zepsuła... Nagle coś mnie zaczęło łaskotać. Tylko co??! Mój telefon!Pewnie go zapomniałam, choć byłam pewna, że go brałam... Dziwne... O, Rydel dzwoni. Odebrałam.
(Rydel- R Sarah- S)
S- Halo?
R- Hej Sara! Jak się czujesz? Żyjesz?
S- Szczerze? To całkiem dobrze. Jestem na nią strasznie zła, ale jest dobrze- uśmiechnęłam się, a blondynka odetchnęła z ulgą.
R- To dobrze. Tak strasznie się o ciebie bałam, że coś ci się stanie. Twoja matka poszła zaraz po tobie, ale była nieźle wściekła. Dobrze, że nie było Rikera bo chyba by ją dosłownie zabił. Na szczęście jak do niego wchodziłam przed chwilą to spał jak zabity, Ross też, ale reszta chłopaków się pobudziła. Wszyscy teraz są nieźle wkurzeni, ale rano mamy na ten temat porozmawiać i coś postanowić.
S- U mnie też ma być rozmowa, ale ona chyba będzie wyglądała troszkę inaczej- lekko się zaśmiałam, a ze mną blondynka.- Chociaż wiesz co? Boję się, ale tylko jednej sprawy.
R-Jakiej?
S- Boję się, że Riker da sobie ze mną spokój, tak jak inni.
R- Nie! Nawet nie ma takiej opcji, przecież wesz, że on nie odpuści. Wiesz jak mu na tobie zależy. Będzie walczył. Riker taki nie jest, a jak nie.... To we dwie znajdziemy wyjedziemy do Francji i znajdziemy sobie mieszkanie- zaśmiałyśmy się na słowa Delly.
S- Ja będę kończyć. Jestem strasznie zmęczona. Dobranoc- powiedziałam
R- Dobranoc- odpowiedziała i rozłączyła się.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i postanowiłam spać. Jutro czeka mnie bardzo ciężki dzień... Już się boję...
*****Ranek*****
Obudziłam się całkiem wyspana, co jest dziwne, bo położyłam się o 4.14.
Wstałam i spojrzałam na zegarek. 8.34. Wolnym krokiem weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak upiór. Włosy ułożone wszędzie na inne strony, oczy opuchnięte od płaczu, całe czerwone, rozmazany makijaż, cała twarz czerwona od płaczu. Trzeba coś z tym zrobić. Najpierw umyłam twarz i zmylam makijaż. Twarz była czerwona, ale troszkę mniej. Uczesałam włosy i związałam je w najprostszego koka. Postanowiłam, że najpierw się ubiorę, a potem zrobię makijaż. Założyłam brzoskwiniową sukienkę przed kolana i troszkę ciemniejszego koloru baleriny. Teraz mój cel: łazienka!. Spojrzałam w lustro wyglądałam już lepiej. Oczy ciągle były opuchnięte od płaczu, więc postanowiła użyć korektora i zrobiłam lekki makijaż. Muszę pokazać, że się nie poddam i będę walczyć. Wolnym krokiem, z telefonem w ręku, włączonym dyktafonem i z lekkim uśmiechem zeszłam na dół do kuchni. Rodzice już tam siedzieli przy stole zniecierpliwieni. Jak gdyby nigdy nic zaparzyłam wodę na kawę. W międzyczasie odwróciłam się do nich.
-Ile na ciebie można czekać?!- krzyknął zły tata.
-Spałam- odpowiedziałam spokojnie.
-Posłuchaj, nie możesz się zadawać z nimi!!- krzyknęłam matka.
-Niby dlaczego?!- podniosłam na nią ton lekko, ale zaraz się uspokoiłam. Wdech i wydech... Udało się. Teraz jestem już spokojna.
-Wytrzymałam to, że się z nimi przyjaźnisz, wcale to nie było takie złe, ale nie możesz mieć chłopaka! Nie masz czasu na miłości!- krzyknęła matka i wstała od stołu.
-Niby dlaczego?! Nigdy nie mogłam mieć chłopaka, ale teraz jestem pełnoletnia i mogę robić co chcę!- powiedziałam lekko zła. Muszę się jeszcze troszkę uspokoić.
-Zostaniesz prawnikiem. Nie będziesz miała czasu, żeby mieć chłopaka.- odpowiedział spokojnym tonem ojciec. O nie... Nie będę do nazywała tatą, tylko ojcem. Zasłużył na to.
-Poza tym on jest muzykiem. W pewnym momencie jego słaba kariera zniknie, a on cię zostawi dla jakiejś innej fanki.- dodała dobitnie mama. Złość narastała we mnie jeszcze bardziej, ale jeszcze nie czas. Nie, jeszcze nie teraz.
-Ale ja nie chcę być prawnikiem! Ja chcę zostać muzykiem jak on!- krzyknęłam i dodałam- Jestem pełnoletnia i nie będziecie mi mówić co mam robić!- zgarnęłam szybko telefon i wybiegłam z domu płacząc. Na szczęście miałam makijaż wodoodporny. Pobiegłam do parku i usiadłam na jednej z ławek. Ludzie przechodzili obok mnie i pytali się co się stało. Ja pożyczyłam tylko paczkę chusteczek od pewnej miłej pani i nic nie opowiedziałam jej. Nie chciałam. DOŚĆ!- skarciłam siebie w myślach. Przecież dzisiaj rano obiecałam sobie, że nie będę płakała. I dotrzymam obietnicy. Akurat obok mnie przechodziła jakaś młoda dziewczyna. Świetna okazja!
-Hej, przepraszam. Masz może lusterko?- zapytałam
-Jasne. Hej, a co ci się stało?- zapytała smutno i podała mi mały przedmiot. Opowiedziałam jej całą historię.
-Mam dla ciebie radę: nie poddawaj się. Idź teraz do niego i jego rodziny i pokaż im to nagranie. Coś razem wymyślicie. A tak w ogóle to jestem Victoria- uśmiechnęła się promiennie i podałam mi dłoń.
-Sara- odpowiedziałam i lekko uścisnęłam jej dłoń. Przy okazji pożegnałam się z nią i ruszyłam do domu Lynchów.
*****W tym samym czasie*****Perspektywa Rikera*****
Z samego rana Rydel i rodzice zwołali naradę rodzinną. Ja i Ross byliśmy bardzo zdezorientowani. Wszyscy wiedzieli o co chodzi, t6ylko my nie. Wczoraj trochę się z nim napiłem i film nam się urwał. Wszyscy usiedliśmy do stołu w jadalni.
-Więc o co chodzi?- zapytałem zniecierpliwiony. O 15.00 mamy wywiad, babka przeniosła godzinę.
-Serio?! Nie wiesz co się działo w nocy?!- zapytał z niedowierzeniem Rocky. O co mu chodzi?
-Riker i Ross strasznie się upili i film im się urwał- powiedziała smutna Delly.
-No więc dzisiaj w nocy do naszego domu wpadła baaardzo zła mama Sary i zaczęła krzyczeć, że Sara ma iść w tej chwili do domu, a nam powiedziała, że się jeszcze z nami policzy. Od tamtej pory nie mamy z nią kontakt- powiedziała smutna mama. CO?! NIE! Przecież to niemożliwe! Jak to?! Wszyscy się na mnie spojrzeli. Starałem się chować emocje, żeby nie wybuchnąć.
-Nie, ja z nią rozmawiałam później. Mowiła, że nie jest źle i jest całkiem spokojna. Mieli porozmawiać rano, czyli jakoś teraz- dodała siostra, a moja złość troszeczkę minęła. Cieszę się, że nic jej się nie stało. Chyba...
-Dzwoniłaś do niej?- zapytałam obojętnym tonem, chociaż w środku toczyłem walkę z samym sobą. Nie wiedziałem co mam robić. Miałem ochotę iść do tej jej matki i jej wykrzyczeć wszystko prosto w twarz. Ale wiem, że tak nie mogę. Muszę zachować się poważnie. Ale wiem jedno: na pewno się nie poddam.
-Tak, ale nie odbiera-powiedziała cicho i spuściła głowę w dół. Znowu się zdenerwowałem. Co robić?! Wstałem i wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Wybrałem do niej numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Poczta głosowa. Jasna cholera!
-Nie odbiera- mruknąłem i usiadłem na krześle.
-Boję się o nią. A co jeżeli Caroline znowu ją będzie bić?- zapytała bardzo cicho moja mama. CO?! Caroline biła Sarę?! O nie, teraz to jej się nie upiecze. Jak ją zobaczę to ją chyba uduszę własnymi rękoma. Nie żartuję. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Szybko wstałem i poszedłem otworzyć. Zobaczyłem zapłakaną Sarę. Mocno się do niej przytuliłam i zacząłem gładzić po włosach. Po chwili się uspokoiła i weszliśmy do jadalni. Każdy zaczął jej zadawać pytania, ale ona na nie nie odpowiedziała tylko położyła telefon na stole i włączyła pocztę głosową....
Jak myślicie? Co będzie dalej?!!
~~Zmierzchu <3 :*
1000 wejść!! :-D
Z okazji ponad 1000 wejść na mojego zacnego bloga daję wam kilka- kilkanaście fotek R5. Mam nadzieję, że się wam spodobają, a rozdział raczej dzisiaj troszkę go już napisałam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)